Dzisiejszy felieton zacznę od wyjaśnienia powodu , co prawda krótkotrwałej, przerwy w redagowaniu „Obserwatorium Edukacji”, która zaistniała od popołudnia 10 marca do przedpołudnia 12 marca. Jej przyczyną była konieczność naprawy sprzętu na którym pracuję (jest nim – mówiąc delikatnie – z nienajwyższej półki laptop LENOWO), polegającej na wymianie kompletnie zdezelowanego dysku twardego. Oczywiście – nie ja tego dokonałem. Wszystko odbyło się szybko i skutecznie dzięki pewnemu znakomitemu specjaliście – Panu Krzysztofowi (pomógł mi skontaktować się z nim mój, nie tylko fejsbukowy, znajomy Grzegorz, do którego kierują tu WIELKIE PODZIĘKOWANIE). Ów „lekarz-ratownik” najpierw odbył wizytę domową, zdiagnozował „pacjenta”, ustalił smutna diagnozę o konieczności transplantacji i zabrał „chorego” do swojej „kliniki”. Po nieco ponad dobie przyjechał z „ozdrowieńcem” i przystępnie przeszkolił mnie jak mam z nim postępować. I to wszystko za niewygórowaną zapłatę!
Jak wiadomo – po takiej operacji komputerek był jak mieszkanie po generalnym remoncie – musiałem go na nowo „umeblować”. Trochę to trwało – ja nie jestem już taki szybki jak mój laptop po przeszczepie…
Ale już w sobotę rano mogłem zamieścić pierwszy materiał – był to wywiad z nauczycielką z podstawówki w Białymstoku, zaczerpnięty z portalu OKO.press.
I tak, chcąc nie chcąc, wróciłem do dominującej od ponad dwu tygodni wszystkie media tematyki wojny w Ukrainie i pomocy świadczonej uciekinierom przez Polaków. Ja także dałem się ponieść temu nurtowi i w zasadzie od 24 lutego prawie nic na inny temat niż ta wojna, uciekinierzy i ich dzieci w wieku szkolnym oraz jak mają im pomagać polskie szkoły, nie zamieszczałem na OE.
Patrząc na to można by dojść do wniosku, że poza tymi tematami nic innego w naszej edukacji się nie dzieje. A przecież to jest nieprawda! Nie tylko świat, ale i Polska nie zatrzymały się w bezruchu, śledząc wyłącznie wydarzenia w Kijowie, Charkowie, Mariupolu czy innych ukraińskich miastach. Przez fakt, że w Polsce jest już kilkaset tysięcy dziewcząt i chłopców, którzy uciekając z Ukrainy przerwali swoją edukację i którym obiecujemy (rząd, samorządy i setki tysięcy pomagających im wolontariuszy), że umożliwimy im naukę w polskich szkołach, nie zniknęły nagle wszystkie problemy naszej edukacji, którymi żyliśmy, które nas poruszały, na które próbowaliśmy znaleźć sposoby przed tą wojną.
Śmiem twierdzić, że te problemy będą teraz widoczne i bolesne jeszcze bardziej. Bo luki w wiedzy, powstałe w wyniku wielomiesięcznej nauki zdalnej, ogromna liczba polskich uczniów potrzebujących wsparcia psychologicznego, prokuratorskie inklinacje wobec nauczycieli ze strony działań niektórych kuratorów oświaty, lansowanie w wydawanych przez resort edukacji aktach prawnych modelu Polaka-katolika jako jedynego właściwego wzorca wychowawczego, kadłubowe wychowanie seksualne, realizowane z całkowitym pominięciem wiedzy medycznej, ale za to zgodnego z „nauczaniem Kościoła” – że tylko te wymienię – nie zginęły jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej…
Pozostały także: fetysz podstaw programowych, przekonanie o skuteczności ocen cyfrowych i związany z nim straszak „jedynek”, testy jako trening do zdania egzaminu – traktowanego jako prawdziwy cel edukacji, braki kadrowe w obsadzaniu etatów nauczycielskich – zwłaszcza w niektórych „deficytowych” przedmiotach.
Nie mówiąc już o „wynalazku” pana ministra Czarnka, zwanym HiT-em… A przy okazji, w kontekście uczniów uchodźców z Ukrainy: to może być bardzo ciekawa lekcja, kiedy w tej samej licealnej klasie będą ten program realizowali wspólnie z naszymi. Taki na przykład temat o przyczynach i rozmiarach konfliktu polsko-ukraińskiego, w tym ludobójstwa ludności polskiej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Albo jak będą zdobywali wiedzę w wersji rozszerzonej HiT, aby potrafić opisać walki na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej, w tym: o Lwów, o Wilno…
W tej chwili narodził się w mojej głowie pomysł zorganizowania debat oxfordzkich, podczas których dwie ekipy uczniów: jedna złożona z Ukraińców, a druga z Polaków, prezentują dwa punkty widzenia na takie tematy: „Relacje ludności ukraińskiej i polskiej na terenach byłej Galicji Wschodniej w czasie II Rzeczpospolitej” , albo „Przyczyny, które doprowadziły do „Rzezi Wołyńskiej” w lecie 1943 roku”.
Gdyby w którymś z liceów (albo technikum) coś takiego przygotowywano – będę wdzięczny za informację…
Reasumując: Napaść wojsk rosyjskich na Ukrainę i bestialska wojna która tam toczy się już 18-ty dzień i ponad 1,5 miliona uchodźców z tego niszczonego nalotami kraju, którzy do tego czasu przekroczyli polsko-ukraińską granicą (liczba ta podwoiła się od poprzedniej niedzieli!), nie powinny znieczulić nas na nasze dotychczasowe nieszczęścia, powodowane przez niemiłościwie nam panujący rząd pod kierunkiem elokwentnego bankiera, posłusznie realizującego politykę zakompleksionego, zgorzkniałego starego kawalera, a w przypadku edukacji – niszczonej przez wychowanka księdza profesora z KUL, który prowadzi polską szkołę w kierunku swoich obsesji i postulatów środowisk skrajnie narodowych i ortodoksyjnie katolickich.
OPOZYCJONIŚCI WSZYSTKICH FORMACJI I EDUZMIENIACZE – DUCHA NIE GAŚCIE!
Włodzisław Kuzitowicz