Nie będę ukrywał, że od chwili, kiedy przeczytałem tekst Odpowiedź na list Pani Kurator Michałowskiej”, jaki na swoim blogu „Wokół szkoły” opublikował dyrektor Jarosław Pytlak jestem pod wrażeniem tego oświadczenia. I nie mam tu na myśli jedynie stanowczości prezentowania swoich poglądów, które ich Autor adresował do „naczelnej nadzorczyni pedagogicznej” Województwa Mazowieckiego, ale przede wszystkim sam fakt zamieszczania na tak popularnym blogu owego listu otwartego przez – jak by nie było – „szeregowego” dyrektora jednej z setek podległych tej pani placówek oświatowych.

 

Wielu czytających ten tekst, którzy są także na kierowniczych stanowiskach w szkołach, nie tylko na Mazowszu, zapewne pomyślało sobie: „kamikadze”, albo… „takiemu to wszystko wolno”. Wszak on jest dyrektorem szkoły Społecznego Towarzystwa Oświatowego, czyli nie kieruje placówką publiczną. Ale już po chwili zastanowienia prawdopodobnie przypomnieli sobie, że jeśli chodzi o podległość władzy kuratoryjnej, to nie ma żadnego znaczenia. Bo jedyna różnica w statusie dyrektorskim kolegi Pytlaka polega na tym, że organem prowadzącym „jego” szkoły nie jest samorząd terenowy a Samodzielne Koło Terenowe nr 69 Społecznego Towarzystwa Oświatowego, gdyż i dla tej szkoły organem sprawującym nadzór pedagogiczny nad jej działalnością jest Mazowiecki Kurator Oświaty.

 

Czyli jednak – „samobójca”. A może jednak, po prostu, „Człowiek z zasadami”?

 

Zgodnie z prawami empatii wyobraziłem sobie, że to ja jestem na Jego miejscu. Wszak przez 12 lat także byłem dyrektorem szkoły. Czy gdybym teraz był tam gdzie On – odważyłbym się na taki „list otwarty”? Uczciwie przyznam się – mam pewne wątpliwości… Choć w okresie mojej dyrektorskiej kadencji (lata 1993 – 2005) podlegałem różnym władzom: zaczynałem jako dyrektor szkoły „kuratoryjnej”, ale od 1999 roku miałem już „dwu panów”: Urząd Miasta Łodzi i ŁKO, i to ze zmieniającymi się tychże władz „barwami partyjnymi” (co gorsze – w tym samym czasie – przeciwstawnymi), to i ja mam w swoim dorobku „wojenkę” – tyle że z organem prowadzącym. Ale była to walka o dalsze istnienie szkoły, którą ów organ zamierzał zlikwidować. Tak czy siak – na szali miałem ryzyko utraty stanowiska… Szkołę udało się – z wielkim udziałem całej społeczności szkoły, wraz rodzicami uczniów – obronić, ale ja, po kilkudziesięciu latach pracy w edukacji, przez żadną władzę nie zostałem uznany za godnego Medalu KEN. Ale nigdy tego nie żałowałem…

 

Dlaczego więc mam wątpliwości? Bo to co zrobił kolega Pytlak, to jest działanie nie tylko przeciw lokalnej władzy, ale tak naprawdę protest wobec polityki całej władzy rządzącej, nie tylko edukacją, ale funkcjonowaniem całego państwa. Nie wiem, czy ja odważyłbym się na to…

 

Tym bardziej, że kolega Pytlak jest w innej sytuacji niż ja bylem. Nie musiał tego pisać, a jednak napisał. Uczynił to, bo takie są Jego przekonania. Myślę, że miał świadomość faktu, iż stał się głosem całego, a przynajmniej przygniatającej większości, środowiska dyrektorek i dyrektorów szkół Województwa Mazowieckiego. Patrząc na to szerzej – nie tylko tego województwa, z całej Polski.

 

Żeby było jasne: dyrektor Pytlak, mimo że jest dyrektorem szkoły już 31 lat, nie jest taki odważny, bo… bo ma uprawnienia emerytalne. On nabędzie je dopiero w 2027 roku!

 

Dlaczego w ogóle o tym piszę?

 

Bo przypomniałem sobie co napisałem w felietonie z 29 sierpnia: Żeby oni (dyrektorzy) chcieli chcieć – być dyrektorami”:

 

Ale jeśli…. boję się to napisać (tfu, tfu, tfu przez lewe ramię), jeśli aktualna władza po raz trzeci potwierdzi swój mandat. Jeśli by tak się stało… Nie jestem w stanie nawet wyobrazić sobie konsekwencji tego. I to nie tylko w obszarze polityki kadrowej kategorii „dyrektor szkoły”, ale dla całej branży nauczycielskiej...”

 

A zakończyłem tamten felieton apelem” Ducha nie gaście!”. I tak sobie pomyślałem, że list kolegi Pytlaka do pani kurator Michałowskiej jest dowodem na to, że są wśród nas  tacy, którzy nie tylko nie gaszą swego ducha, ale – dając przykład swoją postawą – mogą motywować do tego innych.

 

Niech ostatnim akordem tego felietonu będą ostatnie słowa Jarosława Pytlaka z owego listu:

 

… będę również czynił co w mojej mocy, aby zapobiec stanowienia prawa złego, prowadzącego do ograniczenia autonomii placówek, centralizacji i upolitycznienia edukacji. I w tym kontekście proszę odebrać mój list, powodowany głębokim niepokojem o stan polskiej edukacji i sprzeciwem wobec szkodliwej ingerencji polityków w jej materię.

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź