Temat do dzisiejszego felietonu podrzucił mi (nieświadomie) mój sta.., o długim stażu, nie tylko na fb, znajomy o imieniu Jacek, który w piątek wieczorem przysłał mi sms-a o następującej treści:
„Tak się z M. zastanawiamy, czy nie popełniono błędów edukacyjnych przez ostatnie 30 lat, które wpłynęły na tak marne prodemokratyczne postawy społeczne, łatwość ulegania propagandzie, brak refleksji na temat relacji ja – społeczeństwo – państwo.”
Odpowiedziałem mu spontanicznie: „Dobra refleksja, ale nie rozwinę tematu w sms. Chętnie pogadałbym”. I wczoraj, dotrzymując danego słowa, odbyłem z nim rozmowę telefoniczną, podczas której skrystalizowały się zręby tego felietonu, a ja zapowiedziałem, że szerzej rozwinę uzasadnienie moich tez w niedzielnym felietonie.
Co niniejszym czynię:
Zacznę od informacji, że ów Jacek nie miał nigdy nic wspólnego z oświatą (poza tym, że był uczniem peerelowskiej szkoły), że jest z wykształcenia i wykonywanego zawodu ekonomistą, że nigdy nie należał do żadnej partii politycznej, i że jest uważnym obserwatorem polskiej sceny społeczno-politycznej, której wydarzenia w sposób całkowicie niezależny komentuje na swym fejsbukowym profilu. No i, że jest rówieśnikiem Joanny Kopcińskiej, o rok starszy od premiera Morawieckiego, a o dwa lata od Jacka Sasina, Katarzyny Lubnauer i Tomasza Treli. Władysław Kosiniak-Kamysz kończył podstawówkę, gdy on zdawał maturę w jednym z najlepszych (wówczas) łódzkich liceów.
Zamieszczenie powyższych informacji uznałem za przydatne tło moich dalszych wywodów. Bo jest, w moim przekonaniu, ważne, czy ową hipotezę o ewentualnie popełnionych w okresie minionego 30-lecia błędach edukacyjnych stawia człowiek, który jest już w fazie „za moich czasów to...”, czyli mający skłonności do patrzenia na świat w stylu Statler’a i Waldorf’a z Muppet Show, czy jest to ktoś „w sile wieku”, kto w dorosłość wkroczył jeszcze w PRL, a wszystko co działo się w konsekwencji wyników czerwcowych wyborów z 1989 roku obserwował jako dorosły, acz nie angażujący się w działalność polityczna, świadomy i refleksyjny obywatel.
Czy owe „grzechy” jakie dostrzega u naszych rodaków mój znajomy: marne prodemokratyczne postawy społeczne, łatwość ulegania propagandzie, brak refleksji na temat relacji ja – społeczeństwo – państwo, odnoszą się do wszystkich obywateli naszego kraju? Jeżeli zaś analizować je tylko w ramach czasowych zamykających się dla kategorii „produktu” polskiego systemu edukacji III RP, to czy rzeczywiście nauczyciele pracujący w polskich szkołach w ostatnim trzydziestoleciu, a zwłaszcza ci, uczący wiedzy o społeczeństwie (WOS), powinni posypać swoje głowy popiołem, prosić o wybaczenie, a ci nadal czynni zawodowo – przejść szybki kurs naprawczy?
Przypuszczam, że taka supozycja o związku przyczynowo-skutkowym jakości polskiej edukacji ostatnich lat z opisanym obrazem relacji ja – społeczeństwo – państwo ma swoją genezę w analizie wyników ostatnich wyborów do parlamentów: Unii Europejskiej i krajowego. Oto diagram, ilustrujący wybory Polaków w głosowaniu na europarlamentarzystów – wg kategorii wiekowych:
Źródło: www.tvp.info
Wynika z niego oczywisty wniosek: im młodszy wyborca tym rzadziej głosuje na tradycyjny duopol: PO lub PiS, a w znacząco większym procencie wybiera kandydatów partii z dwu krańców sceny politycznej: prawicowych – z „Konfederacji” lub lewicowych – z „Wiosny” Roberta Biedronia. Bardzo podobnie głosowali wyborcy do polskiego parlamentu w wyborach 2019 roku: „Na kogo głosowali w wyborach do Parlamentu RP jesienią 2019 roku wyborcy…” – TUTAJ
Czy takie preferencje wyborców to coś nowego? Cofnijmy się o cztery lata i zobaczmy jak głosowano w wyborach do Sejmu w 2015 roku:
Wówczas Prawo i Sprawiedliwość uzyskało najwyższe poparcie w każdej z wyróżnionych grup wiekowych, ale w każdej kolejnej kategorii wiekowej wzrastające: Wśród wyborców między18. a 29. rokiem życia partia Jarosława Kaczyńskiego uzyskała w 26,6 proc. poparcia (Kukiz’15 – 20,6 proc.; KORWiN – 16,8 proc.).W kolejnych przedziałach poparcie kształtowało się w następujący sposób: 30-39 lat (PiS – 30,6 proc.; PO – 23,8 proc.; Kukiz’15 – 12,6 proc.), 40-49 lat (PiS – 38,7 proc.; PO – 25,8 proc.; .Nowoczesna – 8,2 proc.), 50-59 lat (PiS – 47,1 proc.; PO – 23 proc.; Zjednoczona Lewica – 7,3 proc.), 60 i więcej lat (PiS – 48,7 proc., PO – 28,1 proc., Zjednoczona Lewica – 9,3 proc.). [Źródło: www.wiadomosci.gazeta.pl ]
Czemu ma służyć ta statystyka? Bo, przyjmując, że najbardziej „grzeszący” postawami ulegania propagandzie i brakiem krytycznej refleksji na temat relacji ja – społeczeństwo – państwo są wyborcy Prawa i Sprawiedliwości – można dzięki tym zestawieniom wykazać, iż to właśnie ukształtowani już w okresie III RP wyborcy są w mniejszym procencie wyborcami PiS-u, i to oni znacznie częściej oddawali swój głos na partie „pozasystemowe” – cokolwiek ten termin w precyzyjnym zdefiniowaniu miałby oznaczać.
\Warto także uświadomić sobie, że ci, którzy poszli do I klasy szkoły podstawowej 1 września 1989 roku, bierne prawo wyborcze uzyskali w roku 2000, czyli niektórzy z nich po raz pierwszy mogli głosować 8 października w wyborach prezydenckich (które wygrał Aleksander Kwaśniewski), zaś w wyborach do Sejmu – 23 września 2001, kiedy to wygrała koalicja SLD-UP.
Jeśli zaś mielibyśmy sprawdzać aktywność obywatelską gimnazjalistów, czyli tych, którzy są owocem najbardziej znaczącej reformy systemowej w polskiej oświacie, to uczniowie pierwszego rocznika, którzy w 1999 roku, w wieku 13-u lat, rozpoczęli naukę w gimnazjach, pełnoletnimi obywatelami stawali się w roku 2004, czyli po raz pierwszy mogli iść do urn wyborczych podczas wyborów parlamentarnych 25 września 2005 roku. To wtedy PiS po raz pierwszy wygrała wybory i w koalicji z LPR i „Samoobroną” utworzyła rząd. Niedługo po tym, 9 października – I tura i 23 października – II tura, odbyły się wybory prezydenckie, w wyniku których prezydentem został Lech Kaczyński.
Jednak należy zdać sobie sprawę także i z tego, że „pierwszaki” z 1989 roku w ubiegłorocznych wyborach znaleźli się w kategorii 30 – 39 lat, razem z tymi, którzy w 1999 roku zostali pierwszymi uczniami gimnazjów.
Jedynie w kategorii 18 – 29 lat wszyscy wyborcy byli uczniami systemu szkolnego 6 + 3 +3 (lub 4). Przypominam, że do urn poszło jedynie 26 procent potencjalnych wyborców w tym wieku… I ten fakt jest, bez wątpienia, wskaźnikiem, który uzasadniałby tezę kolegi Jacka o – w pewnym sensie – porażce systemu edukacji.
Spróbuję, mimo tych „twardych danych”, stanąć w obronie, zrujnowanego już „reformą Zalewskiej”, systemu, ale także – przynajmniej w części – nauczycieli.
Wiodącą rolę w przygotowaniu uczniów do ról obywatelskich maja lekcje WOS. Wszystkich niezorientowanych odsyłam do podstaw programowych tego przedmiotu: aktualnych dla szkoły podstawowej [TUTAJ], oraz liceum i technikum [TUTAJ], ale także dla „historycznych” już gimnazjów – TUTAJ Mam jednak świadomość, że dokumenty te, to postulowany model zakładanych celów, w rzeczywistości najprawdopodobniej nigdy w pełni nie osiągnięty. Rzeczywiste efekty procesu edukacyjnego w tym obszarze zależą od kompetencji (i motywacji) konkretnych nauczycieli, ale także od warunków mikrosystemu, jaki stwarza im konkretna szkoła.
Analizie tego nurtu szkolnej edukacji poświęcone jest obszerne opracowanie „Edukacja obywatelska w Polsce. Analiza aktualnej sytuacji, zidentyfikowanych potrzeb oraz szans i barier rozwoju” [Plik pdf – TUTAJ]
Dla potrzeb tego tekstu przytoczę ostatni akapit „Podsumowania” – pogrubienie i podkreślenie fragmentów cytowanego tekstu – redakcja OE:
Ogólnym wnioskiem z przeprowadzonych badań jest widoczna potrzeba dyskutowania w ramach społeczności szkolnej, czym jest, a czym mogłaby i powinna być edukacja obywatelska. Nauczycielom warto pokazywać, że możliwe jest szerokie definiowanie celów edukacji obywatelskiej, a droga do ich osiągnięcia wiedzie przede wszystkim przez pogłębioną autorefleksję i budowanie poczucia sprawczości, zarówno wśród nauczycieli jak i wśród uczniów. Pomocne może być stosowanie różnych metod pracy, takich jak metoda projektu czy lekcji w terenie, ale trzeba potrafić z nich we właściwy sposób korzystać. Do kształtowania kompetencji społecznych i obywatelskich warto również wykorzystywać codzienne sytuacje z życia szkoły. Refleksyjne podejście do pojawiających się problemów czy konfliktów ma szansę wspomóc rozwój uczniów bardziej niż teoretycznie najlepsza metoda, stosowana bezrefleksyjnie. Moduły szkoleniowe, nakierowane na przygotowanie nauczycieli do pełnienia zadań pedagogicznych związanych z edukacją obywatelską, powinny uwzględniać takie podejście.
Zmierzając już ku końcowi dodam jeszcze od siebie, że nawet najlepszy nauczyciel WOS-u jest na przegranej pozycji, jeśli przyszło mu realizować program tego przedmiotu w szkole, w której nie funkcjonuje samorząd uczniowski, a mam tu na myśli jego rzeczywistą działalność sprawczą, a nie – niestety nadal często spotykaną – funkcję fasadowo-dekoracyjną, co powoduje, że uczniowie tej placówki oświatowej traktują treści tego przedmiotu jak „materiał nauczania”, to znaczy nie interioryzują ich, a martwią się tylko o to, aby zaliczyć kolejny test i dostać możliwie najwyższą ocenę.
Z takiej szkoły uczeń wynosi przekonanie, że procedury demokratyczne, to taka obrzędowa gra „Władzy” dla utrzymania władzy, że szkoda na to czasu, że nie obchodzi mnie to kto wygra wybory, jakie podejmuje decyzje, uchwały i ustawy, bo ja i tak nie mam na to żadnego wpływu…
Cała nadzieja w oddolnym, spontanicznym ruchu, któremu pierwszy impuls sprawczy nadała młoda Szwedka Greta Thunberg. Że jest to problem, który potrafił wyrwać nastolatków i starszą młodzież z „równoległej rzeczywistości portali społecznościowych” i wyprowadzić ich nie tylko na ulice, ale także zmobilizuje do innych form nacisku , które jeśli nie już, to niezadługo będą musiały być uwzględniane przez sprawujących rządy w Polsce, ale też w innych państwach naszego Świata. Co do tego nie mam wątpliwości, że tak się stanie.
A stanie się to, prędzej czy trochę później, – prawdopodobnie – niezależnie od oficjalnych systemów edukacyjnych naszego i wielu, wielu innych krajów…
Tak właśnie o tym wszystkim myślę – Kolego Jacku!
Włodzisław Kuzitowicz