Tak naprawdę, to od środy wiedziałem już o czym napiszę w najbliższym felietonie. I nie potrafiło zmienić tego postanowienia nawet takie wydarzenie jak „przyklepanie” przez Senat (bo to nie był- jak podawały niektóre media – wybór) uchwały Sejmu o powołania na urząd Rzecznika Praw Dziecka trzeciego już (moim zdaniem najgorszego z tej trójki) kandydata rządzącej partii – byłego adwokata od rozwodów kościelnych – Mikołaja Pawlaka. Nie mówiąc już o kolejnej fazie MILO w XXI LO, czy stypendiach od władz Łodzi dla prymusów – w ramach miejskiego systemu wspierania uczniów „Miasto Zdolnych”.

 

Na każdy z tych dwu ostatnio wymienionych tematów mam swoje przemyślenia, ale nie wydaje mi się, aby mogły one przebić w te refleksje, które za chwilę zaprezentuję.

 

Wszystko zaczęło się od tego, że trochę przypadkowo włączyłem w środę przed południem telewizor – nie wiedząc, że TVN24 właśnie transmituje posiedzenia Sejmu, podczas którego premier Morawiecki wygłaszał przemówienie -w ramach zgłoszonego przez niego wniosku o wyrażenie votum zaufania dla kierowanegoprzez siebie – od 11 grudnia 2017 r. – rządu.

 

Nie mam najmniejszego zamiaru prowadzenia tu analizy politologicznej, czy oceniania poziomu sztuki (mówiąc elegancko) public relations, jaką zaprezentował w tym przydługim spiczu Mateusz Morawiecki – niech zrobią to specjaliści w tych dziedzinach. Mnie uderzyło – zapewne mimowolne – pozycjonowanie ministrów, którym w pierwszej części tej mowy dziękował premier za ich wkład w – jego zdaniem niewątpliwy (?) – sukces tego rządu.

 

To, że w pierwszej kolejności dziękował trojgu wicepremierom nie może dziwić. Jedynie zaskoczyło mnie to, że na pierwszym miejscu nie była jego – jeszcze przed rokiem – szefowa, a obecnie wicepremier Beata Szydło, tylko Piotr Gliński, któremu dziękował jako ministrowi kultury i dziedzictwa narodowego. Warto przypomnieć za co: za nieistniejące jeszcze Muzeum Historii Polski i za… podwyższenie kwoty kosztów uzysku przy umowach o dzieło dla twórców! Ostatniemu z wicepremierów (bo wszak to nie pisowiec) dziękował Jarosławowi Gowinowi za to, że ten – jako minister nauki i szkolnictwa wyższego – podjął się zadania poprawy (?) stanu polskiej nauki!

 

Z pozostałego grona „zwykłych” ministrów na pierwszym miejscu odebrał podziękowania nie kto inny, jak… minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Wiadomo za co: „że wdrożyliśmy tak fundamentalne zmiany dla podniesienia poziomu niezawisłości (!) sędziów”…

 

Teraz będzie pytanie – ale tylko do tych czytelników, którzy nie wysłuchali, ani nie czytali tekstu owego przemówienia: Na którym miejscu w tym rankingu „zasłużonych dla sukcesu tego rządu” znalazła się „nasza” pani minister Zalewska?

 

Najpierw zdradzę, że została ona wymieniona zaraz po ministrze spraw zagranicznych Jacku Czaputowiczu, który wysłuchał podziękowania „za odbudowę sterowalności (!) polskiej polityki zagranicznej„. Pewnie byłby to nawet zaszczyt, gdyby nie to, że ów demiurg polskiej dyplomacji doczekał się podziękowań od premiera jako… dwunasty w kolejności „zwykły”minister…

 

Tak więc „niemiłościwie nami rządząca” od trzech lat pani Anna Zalewska znalazła się w tym rankingu zasłużonych dla rządu na 13-ej pozycji. I kolejne pytanie: Co zdaniem premiera było jej największą dla sukcesów jego rządu zasługą? No co?….

 

Przytaczam dosłownie, ze stenogramu sejmowego*: „za konsekwentną reformę, za to, że dzieci mają dzisiaj… rodzice dzieci, szczerze powiedziawszy……mają wybór, czy od 6. roku życia posłać je do I klasy czy od 7.

 

Na miejscu pani Zalewskiej pojechałbym z wielkim bukietem róż – jeszcze tego samego dnia – do państwa Elbanowskich. Bo gdyby nie oni, to czy w ogóle premier by o niej pamiętał?

 

Bo nie wszyscy aktualni ministrowie doczekali się podziękowania. Za Zalewską przywołani byli jeszcze: Jan Krzysztof Ardanowski – ministrowi rolnictwa i Witold Bańka – minister sportu i turystyki. Listę zamykała Beata Kępa (minister-członek Rady Ministrów), której Morawiecki dziękował „za to, co robi, pokazując, że najlepsza jest pomoc dla uchodźców tam, na miejscu.”

 

Premier nie wymienił (zapomniał?) ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego i ministra cyfryzacji Marka Zagórskiego.

 

Sam już nie wiem, czy zacierać ręce, że oto otrzymaliśmy wyraźny dowód na malejącą pozycję Anny Zalewskiej w pisowskim rządzie, czy – po chrześcijańsku (piszę świadomie: nie po katolicku) – współczuć jej. Bo jak może się czuć tak ambitna kobieta, która od trzech lat firmuje swym nazwiskiem (i twarzą) ową „Dobrą Zmianę” w polskiej edukacji, kiedy słyszy, że daleko wyżej w rankingu podziękowań premiera znalazły się takie panie, jak Teres Czerwińska – minister finansów (na 5. miejscu), czy Jadwiga Emilewicz – minister przedsiębiorczości i technologii (na 9. miejscu), które swe urzędy pełnią niespełna rok – od 9 stycznia 2018. Także sporo wyżej w tym rankingu, bo na 8. miejscu, znalazł się Jerzy Kwieciński – minister inwestycji i rozwoju, mający tak samo krótki staż w rządzie jak obie wyżej wymienione panie.

 

Nie chce mi się wierzyć, że premier Morawiecki dał nam w taki zawoalowany sposób do wiadomości, że owa „Reforma Zalewskiej” (bo tak będzie już po wsze czasy nazywane to destrukcyjne dzieło) tak naprawdę nie cieszy się jego uznaniem. Myślę, że jest to, po prostu, dowód na to jakie miejsce w wizji świata byłego bankiera z (pierwszym) wykształceniem historyka (Uniwersytet Wrocławski – 1992 r.) zajmuje edukacja.

 

Może kiepskich miał Mateuszek nauczycieli we wrocławskim IX LO im. Juliusza Słowackiego? Może podczas swych studiów już wtedy poznał studentkę polonistyki Anię Zalewską? (ukończyła studia na U. Wr. w 1989 r.) A może przypomina mu ona jego nauczycielki j. polskiego, które pozostawiły traumatyczne wspomnienia „twardego” egzekwowania od zbuntowanego nastolatka interpretacji wierszy Broniewskiego?

 

Jak by nie była – sadźmy róże – szanowne koleżanki i koledzy! Sadźmy róże pięknych wartości demokracji konstytucyjnej, modelu aktywności obywatelskiej i przywiązania do europejskich wolności, których gwarantem jest Unia Europejska!

 

Niech zły czas takich premierów i takiej minister edukacji na zawsze przeminie... Ale niech nie pójdzie w zapomnienie, niech stanowi memento dla następnych pokoleń!

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

*Źródłem wszystkich cytatów jest stenogram z 74. posiedzenia Sejmu – pierwszy dzień obrad – 12 grudnia 2018 r. – strony 13. i 14   –   TUTAJ



Zostaw odpowiedź