Jest takie stare polskie przysłowie ”Nie czas żałować róż, gdy płoną lasy.” Nie przypomniało mi się ono w kontekście pożarów w Kalifornii, ani nawet – ostatnio – w Szwecji. Przyszło mi ono na myśl, gdy wyłączyłem telewizor, na którym oglądałem relacje wydarzeń z Sejmu i spod Sejmu, w dniu, w którym Rzecznik Praw Obywatelskich był postponowany przez „większość parlamentarną” i gdy pisowski ekspres legislacyjny dojechał do stacji: „Stwierdzam, że Sejm uchwalił Ustawę nowelizującą ustawy o . Sądzie Najwyższym, ustroju sądów, Krajowej Radzie Sądownictwa i o prokuraturze”.
Warto tu przypomnieć, że owa farsa parlamentarna jest możliwa, gdyż takie jest prawo arytmetyki w liczeniu głosów potrzebnych do uchwalania ustaw: za nowelizacją głosowało 230 posłów, przeciw było 24, zaś czterech posłów wstrzymało się od głosu. Oczywiście – za głosował klub PiS, przeciw był klub Kukiz’15, zaś kluby PO, Nowoczesnej i PSL-UED nie wzięły udziału w głosowaniu – co było jedynie symbolicznym gestem bezsilnej opozycji. Nawet gdyby posłowie tych klubów uczestniczyły w głosowaniu – i tak ustawa by przeszła…
W tym czasie, gdy w sejmowej Sali Posiedzeń trwał ten spektakl – przed Sejmem toczyły się potyczki z setkami funkcjonariuszy Policji manifestujących przeciwników zawłaszczania przez PiS polskiego systemu sądownictwa. Oczywiście – protesty te nie miały, tak jak w dniach poprzednich, żadnego – oprócz symbolicznego – wpływu na przebieg zdarzeń w Sejmie.
A ja w takich okolicznościach mam pisać felieton o bolączkach polskiej edukacji, o smutnym losie polskich nauczycieli, o niepewnej przyszłości uczniów, absolwentów, polskich szkół… Jak to się ma do coraz głębszej destrukcji fundamentów demokratycznego państwa prawa, jaką już dokonała i jaką w ekspresowym tempie zamierza kontynuować w najbliższej przyszłości pisowska „większość”, legitymizująca swe prawo do tej „demolki” rzekomą „wolą suwerena”?
Czy w ogóle jest sens „zawracać głowę” Czytelnikom takimi tematami, jaki absurdy nowego systemu oceniania nauczycieli, długofalowe konsekwencje likwidacji gimnazjów, szanse edukacyjne „skumulowanych roczników” w naborze do szkół ponadpodstawowych (bo już chyba nie ponadgimnazjalnych?) we wrześniu 2019 roku, albo takimi mrzonkami pięknoduchów, jak zmienianie szkoły z miejsca gdzie nauczają nauczyciele a uczniowie trenują się w wypełnianiu egzaminacyjnych testów w miejsca, gdzie przyjaźni i obdarzani autorytetem nauczyciele-trenerzy rozbudzają u swych uczniów zaciekawienie światem i potrzebę uczenia się – realizowaną wspólnie, jako dochodzenie do wiedzy i nabywanie kompetencji potrzebnych w życiu osobistym, rodzinnym, społecznym, zawodowym i obywatelskim…
I na przekór temu czarnowidztwu ja właśnie dziś doznałem iluminacji, zrozumiałem że właśnie teraz, właśnie po tym wszystkim co już się w naszym kraju z prawem i wolnościami obywatelskimi stało i co – jasno widać – zapewne jeszcze się stanie, właśnie teraz kieruję ten apel do nieobojętnych na wszystko nauczycieli, do świadomych tego nieszczęścia rodziców i do wszystkich innych, którym nie jest wszystko jedno w jakim kraju żyją – byle z dużym kontem w banku.
Naszym wspólnym i najważniejszym obowiązkiem jest „sadzić róże”! Róże wartości demokratycznych i wolnoś- ciowych, róże podstaw wiedzy o zasadach funkcjonowania państwa prawa, sadzone w głowach naszych uczniów, tych jeszcze bardzo młodych (bo czym skorupka…) a zwłaszcza tych, którzy już w tym roku, a także w przyszłym i w la- tach następnych dołączą do grona obywateli z czynnym prawem wyborczym okażą się najbardziej skutecznym orężem walki z rzekomo „wstającymi z kolan małymi ludźmi”, wtrącającymi nas w „mroki średniowiecza”…
Ta metafora o sadzeniu róż nie wzięła się znikąd. To, na prawach skojarzeń z zacytowanym na wstępie przysłowiem, z pokładów mej pamięci wydobyte: tytuł, melodia i tekst piosenki Sadźmy przyjacielu róże, śpiewanej przez Antoninę Krzysztoń, a zaraz za tym – przypomnienie wiersza Seweryna Goszczyńskiego, napisanego po upadku Powstania Listopadowego:
Sadźmy przyjacielu róże
Długo jeszcze temu światu
Szumieć będą śnieżne burze
Sadźmy je przyszłemu światu. [Cały tekst – TUTAJ]
O tym, że trzeba obudzić ludzi młodych z błogiego letargu nieświadomości zagrożeń, czyhających na nich w nieodległej dorosłości, musimy przekonać najpierw sami siebie, a potem niezwłocznie zabrać się do działania.
Zacząć trzeba od wolontariuszy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, od uczestników dotychczasowych Festiwali Woodstock w Kostrzynie n. Odrą, który od tego roku będzie odbywał się pod nazwą Pol’and’Rock Festival, od uświadamiania wszystkim małolatom zakorzenionym w portalach społecznościowych – nieświadomym tego, że mogą się obudzić pewnego dnia z uchwaloną w dwie doby ich cenzurą…
A punktem wyjścia dla tego „ogrodnictwa obywatelskiego”, obok wolnych od rządowej indoktrynacji lekcji języka polskiego i historii, przede wszystkim powinny stać się lekcje wiedzy o społeczeństwie… Popatrzcie ile tam możliwości w obowiązujących wszak jeszcze (puki co) podstawach programowych. Dla przykładu – dla III etapu edukacyjnego – z myślą o przyszłych wyborcach [TUTAJ]
Bo już niedługo i tu pozostaną nam „tajne komplety”… [TUTAJ]
Będę jeszcze do tego wracał – na pewno za tydzień będzie ciąg dalszy o „sadzeniu róż świadomości obywatelskiej”…
Włodzisław Kuzitowicz