Przed dziesięcioma dniami na oficjalnej stronie MEN pojawiła się informacja: „Podstawowe kierunki realizacji polityki oświatowej państwa w roku szkolnym 2018/2019”. Na ogół unikam używania określenia „pojawiła się” w przypadku, gdy dotyczy to faktu, takiego jak właśnie ten urzędowy komunikat, który ktoś zredagował, a ktoś inny zamieścił na stronie internetowej. Bo pojawić się to może tęcza na niebie, albo obraz Matki Boskiej na szybie. Ale nie efekt czyjegoś, uwarunkowanego stosowaną technologią, celowego działania.

 

Ale w tym przypadku muszę oświadczyć, że z tym komunikatem było jak z ową Matką Boską na szybie: Był – i się zmył. Po kilku dniach już go nie było. I do dzisiaj nie ma…  Zobaczcie sami – TUTAJ

 

Niektóre kuratoria, (np. w Kielcach, Warszawie, Katowicach, Olsztynie czy Poznaniu) zamieściły na swych stronach informacje o tym ministerialnym dokumencie i link do niego. Ale nie Łódzkie Kuratorium Oświaty!   (Zobacz)

 

Nie dziwię się, bo znając (z dotychczasowych obserwacji) styl działania naszego kuratoryjnego bossa – dr Grzegorza Wierzchowskiego – nie jest w jego interesie, aby dyrektorzy szkół, przedszkoli i pozostałych placówek oświatowo-wychowawczych z terenu mu podległego poznali treść tego dokumentu, zanim stawią się karnie na organizowanych przez niego w ostatnim tygodniu sierpnia „naradach” – jak uporczywie określa te odprawy w ogłoszeniach zamieszczanych na kuratoryjnej stronie www. Bo o czym miałby on wtedy do nich przemawiać? A tak, to „jego ludzie” zrobią mu kilka slajdów    z kolejnymi fragmentami owych „podstawowych kierunków” i 20 minut tej operatywki zapełnione.

 

Ciekawe kto w tym roku będzie drugim mówcą – wszak  pani Elżbieta Ratyńska już od 18 kwietnia nie jest wicekuratorem (po tym, jak od ŁKO dowiedziała się o swym wypowiedzeniu – została z budynku kuratorium zabrana przez karetkę Pogotowia Ratunkowego do Szpitala im. Pirogowa), a – przynajmniej do dzisiaj – nikt nie zajął tego etatu…

 

Ale wracam do owej „kuratoryjnej zjawy”, czyli „„Podstawowych kierunków realizacji polityki oświatowej państwa”. Ogłaszanie takiego dokumentu to coroczny „ministerialny świecki zwyczaj” wszystkich kolejnych ekip rządzących w gmachu na Szucha. Ale dopiero w trakcie przygotowań do pisania tego felietonu naszła mnie ta refleksja:

 

„Jak właściwie taki dokument powstaje? Do kogo jest on  adresowany” Kto i kiedy jest rozliczany z jego realizacji?

 

Popatrzcie na skan pierwszej części tegorocznych „wytycznych”:

 

Foto: www.kometa.edu.pl

 

Pierwszy fragment zaczyna się od słów „…ustalam następujące kierunki realizacji polityki oświatowej państwa…” A więc – nie samorządów, nie fundacji czy stowarzyszeń (ngo) działających w obszarze edukacji, tylko p a ń s t w a! A czyje są szkoły publiczne? Państwowe?  NIE!  Jak dotąd –  s a m o r z ą d o w e! Do kogo więc adresowane są owe zalecenia? Logika nakazuje interpretację, że do organów i instytucji żadnych innych podmiotów – tylko do PAŃSTWA!

 

Z tego wniosek oczywisty: pani Zalewska określiła kierunki pracy dla podległych sobie urzędników w ministerstwie i  – ewentualnie – dla innych resortów i instytucji państwowych, które mogą mieć jakiś wpływ na „realizację polityki oświatowej” tegoż państwa.

 

Zastanawia tylko jak w praktyce owe ogniwa PAŃSTWA (PiS) będą w nadchodzącym roku szkolnym „wdrażać nową podstawę programową kształcenia ogólnego”, a zwłaszcza jak w praktyce będzie wyglądała realizacja rozwijania samodzielności, kreatywności i innowacyjności uczniów. Bo w mojej ocenie ten kierunek to swoista kpina ze „skrzeczącej” rzeczywistości znacznej liczby polskich szkół: To tak, jakby w zakładzie karnym nakazać „klawiszom” rozwijanie samodzielności i swobody wśród  więźniów!

 

Za to dalsze fragmenty są – jednoznacznie – zadaniami dla kuratorów oświaty. Zobaczcie sami – pełna treść owego dokumentu  – TUTAJ

 

 

I zanim zakończę te rozważania muszę jeszcze powrócić do początków owego dylematu: Jak właściwie taki dokument powstaje? „Strach się bać”, ale obawiam się, że nie tylko owe cztery „kierunki” nie są efektem wcześniejszych diagnoz, syntezą ich konkluzji, owocem ministerialnej „burzy mózgów” (sic), inaczej mówiąc –  produktem racjonalnej procedury decyzyjnej. Najbardziej prawdopodobną genezą tego dokumentu jest – nazwijmy to -„olśnienie” decydentki, być może zainspirowane „siłami pola magnetycznego”, mającego swe źródło przy ulicy Nowogrodzkiej.

 

Tylko czy mój wywód wystarczy, aby tą ”ministerialną zjawą”, zatytułowaną  „Podstawowe kierunki realizacji polityki oświatowej państwa w roku szkolnym 2018/2019”  dyrektorzy szkół, przedszkoli i wszystkich innych placówek z wykazu w Prawie Oświatowym nie przejęli się?

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



2 komentarze to “Felieton nr 227. O pewnej ministerialnej zjawie, i czy powinniśmy się jej obawiać.”

  1. Jacek napisał:
  2. Włodzisław Kuzitowicz napisał:



    Wiem, ale wtedy polityka Państwa nie była tak obłędna…

Zostaw odpowiedź