Jeszcze w piątek, gdy uczestniczyłem w uroczystym zakończeniu roku szkolnego w Zespole Szkół Techniczno – Informatycznych, postanowiłem najbliższy felieton poświęcić konieczności całkowitego zrewolucjonizowania nieomal odwiecznej liturgii tego wydarzenia, interesującego przede wszystkim dyrekcje szkół i nieliczną kategorią uczniów-odbiorców nagród – głównie książkowych – kupowanych zwyczajowo przez szkolną bibliotekarkę za pieniądze zebrane przez komitet rodzicielski (szkolną radę rodziców)…
Nagrody przyznawane są, decyzją rady pedagogicznej, w kilku „żelaznych” kategoriach: Za bardzo dobre wyniki w nauce i zachowaniu”, bywa, że także „Za stuprocentową frekwencję”, „Za aktywną działalność w samorządzie uczniowskim”, a ostatnio pojawiły się także nagrody „Za działalność w wolontariacie”! Nie wiem jak Was, Czytelnicy, ale mnie ten rytuał nagradzania, starszy od wszystkich dzisiejszych jego reżyserów, od dawna zastanawia, a ostatnio nawet śmieszy.
Czy nie wydaje się Wam, że nagradzanie uczniów za te wszystkie „osiągnięcia”, to powtarzanie tego samego błędu wychowawczego, jaki popełniają rodzice nagradzający dziecko za to, że zjadło obiadek, albo – przenosząc to, z pewnym przerysowaniem, na powszechnie znane sytuacje „z życia ludzi dorosłych” – jakby nagradzać hobbystę – że klei modele, strażaka za to, że ugasił pożar a pracownika firmy – że przychodził do pracy.
A najbardziej paradoksalne w tej całej sytuacji, której idealistycznym założeniem jest przecież nagłośnienie zasług nagradzanych na forum całej społeczności uczniowskiej i dostarczenie im w ten sposób dodatkowego „pozytywnego wzmocnienia”, jest kwitowanie tych wyróżnień – bardzo często towarzyszącymi temu – prześmiewczym buczeniem i przesadnie owacyjnymi, kpiarskimi oklaskami. W konsekwencji tego owi prymusi stają się adresatami nie tyle aprobaty i uznania, płynących od koleżanek i kolegów, ile swoistego napiętnowania, lub co najmniej „obśmiania” przez tychże…
Czy możliwe jest zorganizowanie uroczystości wieńczącej wspólną, całoroczną pracę uczniów i nauczycieli w inny sposób? Jestem przekonany, że tak, ale pod warunkiem, że wcześniej uda się zmienić cały paradygmat procesu edukacji. Uczeń nie może robić „grzeczności” komukolwiek: swoim rodzicom, nauczycielom, że się uczy! Nie może jego główną, a często jedyną motywacją tego co robi w szkole być ocena w dzienniku, liczba punktów na teście, sprawdzianie, egzaminie. Wtedy kiedy samo uczenie się i satysfakcja z owoców tego procesu będzie sprawiała mu radość, nie będzie potrzebował nagród zewnętrznych, i do tego przyznawanych gównie tym, którzy osiągnęli ów wynik bez większego wkładu własnej pracy. Bo są genetycznie zdolniejsi od innych, bo urodzili się w bogatszym kulturowo środowisku, bo… bo są „tacy sympatyczni, mili i uczynni”… A ci, którym wszystko przychodzi z trudem, którzy nie maja szans na dorównanie owym „szczęściarzom losu”, którzy ciężko pracowali cały rok, aby na świadectwie dostać oceny dostateczne, z rzadka dobre, jak maja się czuć, patrząc na nagradzanie tamtych? Oczywistym jest, że uruchamia się u nich mechanizm obronny, że starają się zdeprecjonować „sukcesy” nagradzanych kolegów.
Wiem, że już teraz są szkoły, w których ten ostatni dzień pobytu uczniów przed wakacjami w ich murach ma zupełnie inny przebieg. Są to właśnie szkoły, które już dokonały rewolucji i przeszły „od nauczania do uczenia się”.
Wysłuchałem wczoraj opowieści pani Bożeny Będzińskiej-Wosik – dyrektorki łódzkiej SP nr 81, że w tej „obudzonej już szkole” sumowali ten rok szkolny, już tradycyjnie, inaczej. Po pierwsze – „na raty”, aby każdemu uczniowi roczne świadectwo, z kilkoma słowami osobistej, „mówionej” dedykacji, mogła osobiście wręczyć Pani Dyrektor. Już w czwartek otrzymali świadectwa trzecioklasiści – uhonorowani oddzielnie, bo wszak skończyli pierwszy etap szkolnej kariery – etap edukacji zintegrowanej. W piątek, podczas oddzielnie zorganizowanych spotkań, kolejno, świadectwa odbierali uczniowie, którzy ten rok szkolny przeżyli w klasach: I i II, po nich – uczniowie klas IV i V, a jako ostatni – z klas VI i VII. Nowym elementem tych uroczystości było uhonorowanie czwórki uczniów statuetkami „Skrzydła Roku” – przyznanymi nie za „wyniki w nauce i zachowaniu”, a za dokonany, najbardziej znaczący skok w ich rozwoju osobistym. Dwie statuetki „Skrzydeł Roku” powędrowały także do uczniów, którzy wyróżnili się w „naprawdę wolontaryjnym” wolontariacie…
Na fejsbukowym profilu dr Marzeny Żylińskiej znalazłem taką informację:
Gdy tylko obietnica ta zostanie zrealizowana – niezwłocznie udostępnię tę relację na stronie OE.
Mam także narastającą potrzebę podjęcia polemiki z prof. B. Śliwerskim, który na swym blogu zamieścił w czwartek post, zatytułowany „Najgorszy tydzień szkolnej edukacji”, ale odraczam tę wymianę poglądów do następnego tygodnia…
Włodzisław Kuzitowicz
WAŻNY KOMUNIKAT
Korzystając z okazji, że czytają to wszyscy stali czytelnicy OE informuję, że od poniedziałku 25 czerwca do niedzieli 19 sierpnia w „Obserwatorium Edukacji” także obowiązywać będzie wakacyjny rytm aktywności publicystycznej. Oznacza to, że zawieszony zostaje system „dwa materiały dziennie” – w tym pierwszy, to „ciekawa lektura”. Zamieszczane będą tylko informacje o naprawdę wartych odnotowania wydarzeniach, oraz powstające „z potrzeby serca” redaktora eseje i – oczywiście – niedzielne felietony. [WK]