Dzisiaj będzie krótko i na temat.(3869 znaków ze spacjami!) Na jeden temat, który u wielu w naszej – posłużę się ulubionym słowem min. Zalewskiej – branży rozbudził nadzieje. Nadzieje na dobrą zmianę „Dobrej Zmiany”… Otóż w środę, 23 maja, za sprawą nie przez wszystkich darzonego zaufaniem medium, jakim jest „Super Express”, rozeszła się informacja, jakoby premier Morawiecki „domagał się dymisji czterech ministrów, ponieważ chce realizować swój program gospodarczy, a oni ‘mają mu rzucać kłody pod nogi’„. [To ostatnie zdanie to cytat z www .dorzeczy.pl]
Tyle tylko, że autor(ka?) tego zdania, pisząc o „czterech ministrach” (nie o czworgu!) wymienił ich nazwiska: minister energii Krzysztof Tchórzewski, szefowa resortu edukacji Anna Zalewska, minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel i koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. No cóż, nie wszyscy piszący dzisiaj w mediach mieli szansę zdawać maturę z polskiego na poziomie rozszerzonym, co mogłoby spowodować zmuszenie ich do solidnego poznania gramatyki języka polskiego! Chyba, że posłużenie się w tej informacji rzeczownikiem rodzaju męskiego w liczbie mnogiej to była taka „freudowska pomyłka”…
Ale wróćmy do Super Expressu. Oto fragmenty tej publikacji, które mogą wyjaśnić co robi nazwisko „naszej” ministry w gronie członków rządu, którzy przeszkadzają premierowi „realizować program gospodarczy”: Jak to mawiają: „co ma piernik do wiatraka”?
Tu musimy pamiętać, że minister Zalewska przetrwała różne perturbacje tylko dlatego, że była przyjaciółką Beaty Szydło. Jej odejście nie miałoby zatem żadnego politycznego znaczenia. […] Wydaje mi się, że wizerunek partii mógłby się poprawić. Ludzie mogą odczuć satysfakcję, gdyby odeszli ministrowie Jurgiel, a zwłaszcza Anna Zalewska. Pewne zamieszanie wokół systemu szkolnictwa jednak PiS szkodziło, a to jest kojarzone z nią. Skoro można było zwolnić Macierewicza, to tym bardziej do wyobrażenia jest zwolnienie ministrów Jurgiela i Zalewskiej! [Źródło:www.se.pl]
Okazuje się, że jeśli jakiś news trafia w oczekiwania obywateli – bywa przez nich bezkrytycznie „kupowany”. Bo chyba tylko tak można wytłumaczyć post na blogu Dariusza Chętkowskiego, który następnego dnia po supereksspresowej – trzeba chyba to tak nazwać – plotce napisał tekst, zatytułowany „Zalewska na wylocie”.
Ale ja taki łatwowierny nie jestem. Może jest „coś na rzeczy” w tych rzekomych „przeciekach”, ale – jak słusznie napisano w < Do Rzeczy > – „wszystko w rękach prezesa PiS”. Dobrze, że nie w kolanie…
Ale nawet gdyby ów demiurg polskiej sceny politycznej zadecydował o takiej podmianie – nie widzę w tym powodu do radości.
Jak to już raz prezentowałem (6 stycznia w eseju pt. Po co zamieniać siekierkę na kijek? I tak ważne w czyim to jest ręku!) uważam, że dla polskiej edukacji nie tyle ważne jest nazwisko ministra, ile rzeczywista zmiana stanowiska partii rządzącej wobec problemów tej sfery życia społecznego i otwarcie się na reformowanie szkół nie z przesłanek ideowo-politycznych, a potrzeb cywilizacyjnych i wyzwań antycypowanej przyszłości.
A poza tym, już wtedy przeprowadziłem analizę ewentualnych kandydatów na to stanowisko, z których mógłby dokonać wyboru rzeczywisty „trener selekcjoner” tej drużyny. Już wtedy wykazałem, że ławka rezerwowych jest krótka, a zawodnicy nie tej klasy, co obecna snajperka. I nadal podtrzymuję konkluzję tamtej diagnozy:
A konkluzją tych rozważań jest teza, iż ewentualna zmiana ministra edukacji, to byłaby taka zmiana, jak u pewnego stryjka, który zamienił siekierkę na kijek. A przecież to i tak nie ma istotnego znaczenia: ważniejsze jest to, w czyich owo „narzędzie” jest rękach. A te, jak wiadomo, będą jeszcze wciąż te same…
I jeszcze przypomniały mi się takie dwie „mądrości”, powtarzana od bardzo dawna, nie tylko w pokojach nauczycielskich: „Szanuj szefa swego, bo możesz mieć gorszego” i druga: „Nawarzyłeś piwa, to musisz teraz je wypić”.
Włodzisław Kuzitowicz