W środę, 11 października, po raz kolejny, spotkała się Rada Społeczno-Doradcza Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego, by – jak czytamy w poście blogera, członka tego gremium w randze wiceprzewodniczącego, czyli prof. Śliwerskiego – podjąć kwestie związane z postnowoczesną edukacją i doradztwem edukacyjno-zawodowym. Jak informuje to jedyne dostępne źródło, informacji o tym wydarzeniu, czyli blog PEDAGOG – dokonano tam podsumowania wyjątkowych osiągnięć pedagogów w zakresie mechatronizacji techniki, która już jest faktem. Trzeba jedynie nadać tej edukacji wymiar transdyscyplinarny.
Nie mogę odmówić sobie i Wam, Czytelnicy, jeszcze jednego cytatu:
[…] Otwierający posiedzenie dyr. Janusz Moos mówił o tym, jak to wiele lat temu wnioskowano o włączenie nowych przedmiotów oraz specjalności mechatronicznych do szkolnictwa zawodowego,i to się udało. Zainteresowano tym szkoły i dyrektorów w całym kraju. Implementacja do praktyki edukacyjnej modeli edukacji mechatronicznej j jest zatem zakorzeniona w różnych formach kształcenia zawodowego.[…]
Wszystkie cytaty pochodzą z tekstu, jaki przedwczoraj (13 października) zamieścił na swym blogu prof. Bogusław Śliwerski, opatrując ten post tytułem „Edukacja mechatroniczna w Łodzi na światowym poziomie, tylko woda w szkole leci uczniom na głowę”. Do tej wody jeszcze powrócę, a teraz muszę podzielić się z Wami kilkoma refleksjami, jakie zrodziła lektura tego tekstu:
Przede wszystkim nie mogę nie skomentować samego wiodącego tematu tego posiedzenia Rady Społeczno-Doradczej tej jedynej w naszym mieście instytucji, która w § 7 swego statutu ma zapisane:
Do zadań Centrum w zakresie funkcjonowania placówki doskonalenia, należy w szczególności:
1)organizowanie i prowadzenie doskonalenia zawodowego nauczycieli w zakresie:
a)wynikającym z kierunków polityki oświatowej oraz wprowadzonych zmian w systemie oświaty,
b)wymagań stawianych wobec szkół i placówek, których wypełnianie jest badane przez organy sprawujące nadzór pedagogiczny w procesie ewaluacji zewnętrznej, zgodnie z przepisami w sprawie nadzoru pedagogicznego,
c)realizacji podstaw programowych, w tym opracowywania programów nauczania,[…]
Szkoły, zwłaszcza podstawowe, od ponad miesiąca są miejscem, w którym dyrektorzy i nauczyciele muszą mierzyć się z efektami polityki oświatowej oraz wprowadzonymi w konsekwencji jej realizacji zmianami w systemie oświaty, wkrótce trafią do nich kuratoryjni rewizorzy, realizujący zadania nadzoru pedagogicznego w ramach ewaluacji zewnętrznej, a przede wszystkim w klasach; pierwszej, czwartej i siódmej są zmuszeni pracować według nowych, przez wiele środowisk eksperckich bardzo krytykowanych, podstaw programowych…
A Rada Społeczno-Doradcza jedynego w mieście ośrodka powołanego do wspierania nauczycieli kompletnie to wszystko ignoruje i zajmuje się… kształceniem w obszarze mechatroniki, czyli tematem – po pierwsze od lat w tej placówce nie tylko znanym, ale z powodzeniem i wieloma sukcesami wdrażanym do praktyki szkolnej, a po drugie – aktualnym przecież nie w szkołach podstawowych, nie w gimnazjach czy liceach… A to nauczyciele tych właśnie szkół potrzebują teraz najbardziej wsparcia.
Ale jak tu podjąć, na przykład taki temat: „Reforma systemowa i programowa oraz jej wpływ na w codzienną pracę łódzkich szkół – sposoby minimalizowania szkód”, w takim składzie personalnym owej rady?
Gdy zasiadają w niej nie tylko sceptycznie nastawieni do owej „reformy” jej członkowie, jak wiceprezydent Tomasz Trela, prezes Zarządu Okręgu Łódzkiego ZNP Marek Ćwiek, czy Dorota Gryta – wicedyrektor Wydziału Edukacji UMŁ, ale także jej czołowy orędownik – Grzegorz Wierzchowski – Łódzki Kurator Oświaty i Roman Laskowski – przewodniczący Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania Ziemi Łódzkiej NSZZ „Solidarność”, związku wiernie popierającego MEN w jego polityce. Za to o mechatronice można dyskutować bezpiecznie, szczególnie w tak okrojonym, w wyniku „naturalnej selekcji obecności” członków Rady, składzie. Okrojonym do tego stopnia, że pracującym bez obecności przewodniczącego Rady – prof. zw. dr hab. inż. Sławomira Wiaka – rektora Politechniki Łódzkiej, „ojca chrzestnego” łódzkiej mechatroniki. No – jedynie Marcel Szytenchelm nie zdzierżył i upomniał się o swoje, to znaczy, że nie samą mechatroniką ludzie żyją!
Nawiasem mówiąc – nie bardzo wiadomo co ten artysta tam robił, bo w składzie Rady, ogłoszonym 2 lutego tego roku, jego nazwisko nie figuruje. Czyżby w tak zwanym „międzyczasie” miała miejsce kooptacja?
Nie byłoby w tym nic dziwnego, bo wystarczyło niespełna 9 miesięcy, aby sytuacja personalna Rady Społeczno-Doradczej skomplikowała się. Zacznijmy od utraty „swojego człowieka” w łódzkiej redakcji „Gazety Wyborczej”. W ostatnich dniach lipca, powołana w lutym do składu Rady, red. Agata Kupracz zmieniła miejsce pracy i zamieszkania – została rzecznikiem prasowym Zarządu Morskiego Portu Gdańsk. Zupełnie nieprzewidzianą niespodzianką dla pomysłodawców zaproszenia do tego gremium wiceprzewodniczącego Komisji Edukacji RMŁ – wówczas radnego PiS – Marcina Zalewskiego, było niedawne (2 października) upublicznienie informacji o usunięciu tego pana z klubu radnych PiS i zawieszeniu go w prawach członka tej partii. Co teraz z takim członkiem Rady robić? Tym bardziej, że jego pozapartyjne kompetencje trzydziestodwulatka w doradzaniu w tej dziedzinie i na tym poziomie są mocno ograniczone do doświadczeń zdobytych w okresie paroletniej działalności (w latach 2006-2010) w roli prezesa Stowarzyszenia Salos przy Parafii św. Teresy w Łodzi…
No cóż – nie tylko wyroki Opatrzności są niezbadane. Także polityka kadrowa kierownictwa ŁCDNiKP oraz życiowe kariery członków powoływanych do jego Rady Społeczno-Doradczej…
Pora wywiązać się z obietnicy wyjaśnienia skąd wzięła się w tytule profesorskiego postu ta lecąca na głowy uczniów woda. Wszystko wyjaśni cytat:
W dyskusji musieliśmy powrócić do realiów polskich szkół publicznych. Nawet w jednej z najatrakcyjniejszych w ostatnich latach szkole przemysłu mody w jednym z pomieszczeń stoi wiadro zbierające przeciekającą przez dziurawy dach wodę. Wstyd i żałość bierze, kiedy z jednej strony mierzymy ku amerykanizacji edukacji do postnowoczesnej produkcji, a z drugiej strony kształcimy w warunkach urągających nie tylko kulturze codziennego życia.
W pierwszej chwili po przeczytaniu tego donosu na odpowiedzialnych za stan bazy łódzkiej oświaty skojarzyłem sobie znany z okresu propagandy PRL „chwyt retoryczny”, stosowany wtedy, gdy Ameryka krytykowała łamanie praw obywatelskich w Polsce. Wówczas zawsze padał „koronny” argument: „A u was biją murzynów!”
Ale, na całe szczęście, w sytuacji, gdy zamierzam wziąć na warsztat czyjś tekst, stosuję sejmową zasadę „trzech czytań”. Już przy drugim czytaniu piątkowego postu „Pedagoga” dotarło do mnie, że pewnie na takim posiedzeniu czułbym się podobnie jak on. Pedagog powinien zrozumieć pedagoga: cóż miałbym do powiedzenia „od siebie”, gdybym to ja relacjonował taki mechatroniczny event? Wszak obaj mamy – prawdopodobnie – zbliżoną na ten temat wiedzę, to znaczy poziom niewiedzy. Ale na zaniedbaniach administracji szkolnej – o, na tym to już, jak na zdrowiu i polityce –Polacy się znają. Profesorowie pedagogiki też!
A że przeciekający dach to klasyczny problem kierownika administracyjnego szkoły, ewentualnie wskaźnik braku dyrektorskiego nadzoru – tu już wie tylko ten pedagog (z wykształcenia), który sam był kilkanaście lat dyrektorem szkoły. I że nie wypada sprowadzać debaty o edukacji dla postnowoczesnej gospodarki do poziomu zaniedbania jednego czy dwójki pracowników. Bo nawet jeśli szkoła nie załapała się jeszcze na kompleksową termomodernizację, to kapiąca woda nie jest dowodem na źle funkcjonujące władze oświatowe. Bo wystarczy aby konserwator rozgrzał trochę smoły w wiaderku, wziął pędzel i starą szmatę, wszedł na dach i dziurę zakleił…
Włodzisław Kuzitowicz
październik 17th, 2017 o godzinie 20:06
…”poziom niewiedzy”… w każdym tekście tym się Pan popisuje.
Czy przystoi staremu człowiekowi machać swoją krótką szabelką na lewo i prawo?
….moralny dramat.
Ubogość z gruntu rzeczy.