Dziś nie będę rozpisywał się, jak to mam w zwyczaju, na kilka tematów.Ale i o jednej sprawie wielokrotnie potrafiłem pisać tasiemce. A dzisiejszy temat jest „przebojowy”: „ Gimnazjalistki pobiły koleżankę na oczach całej szkoły”. To cytat tytułu, jakim opatrzył portal TVN24 zamieszczoną tam 13 maja informację o tym wydarzeniu. Nie było chyba telewizji ani stacji radiowej, także gazety, która nie zamieściła o tym news’a. Ja podejmę dwa aspekty tego incydentu, które mnie szczególnie zaintrygowały.
Pierwszy – to ekscytowanie się, w pewnym sensie, genderowym kontekstem tego przejawu agresji w relacjach rówieśniczych. Przypominam, że gender „to płeć kulturowo-społeczna, suma cech osobowości, zachowań, stereotypów i ról płciowych, rozumianych w danym społeczeństwie jako kobiece lub męskie, przyjmowanych przez kobiety i mężczyzn w ramach danej kultury w drodze socjalizacji”. No bo skąd to całe „halo”? Że sprawczyniami owego pobicia były dziewczyny! No, bo że chłopcy są agresywni wszyscy, w pewnym sensie, przyjmują za swoistą normę kulturową. Ale dziewczyny? „Widziała to pani? Koniec świata!!!”
Aż mnie palce świerzbią, żeby wystukać to zdanie: „Drogie feministki – doczekałyście się i na tym polu sukcesu: dziewczyny już niczym nie różnią się chłopaków!” No, może w jednym nadal do płci męskiej im jeszcze daleko: chłopaki nie płaczą, a one płakały. Co prawda dopiero w sądzie, ale zawsze!
Ale nie żartujmy z poważnej sprawy. Dobrze, że choć kilka redakcji poszło w temacie „żeńskiej” agresji w głąb… Bardzo chwalę TVN24 za jeden z programów w cyklu „Czarno na Białym”. W piątek, 19 maja wieczorem, po odcinku prezentującym nagrania incydentu z kamer przed szkołą i z sądu, wyemitowano odcinek, zatytułowany „Dzieci ulicy”. Opowiada on o dziewczynach z poprawczaka w podwarszawskiej Falenicy. Ale nie w kontekście sensacji, a z intencją diagnozy społecznej, a także pokazuje metody pracy z tymi dziewczynami. Warto posłuchać co mówi tam Romuald Sadowski – dyrektor Zakładu Poprawczego w Warszawie-Falenucy. [W Polsce są cztery zakłady poprawcze dla dziewcząt, w Koronowie, Mrozach, Zawierciu i właśnie w Falenicy] Odsyłam do nagrania – TUTAJ
Przepraszam za ten osobisty wtręt, ale niech będzie on dodatkowym argumentem, że mam prawo wypowiadać się na ten temat: W latach 1983 – 1987 pracowałem jako wychowawca z dziewczynami w III Państwowym Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Łodzi, przy ul. Drewnowskiej (przed przeprowadzką znanym jako „Ośrodek na Krajowej”) Bardzo szybko doszedłem do takich samych jak dyr. Sadowski wniosków i tak jak on starałem się (a byłem tuż po czterdziestce, a one miały od 12 do 17 lat) zastąpić im tatę…
I jeszcze – krótko – drugi aspekt tej „afery”. Władza nie byłaby władzą – także i ta nasza, oświatowa, gdyby przy takiej okazji nie chciała się wykazać, jak to ona zaprowadza porządek i ład! Bardzo szybko media obiegła wiadomość:
Sprawie brutalnego pobicia nastolatki przygląda się Kuratorium Oświaty w Gdańsku – we wtorek i środę w dwóch gdańskich szkołach – Gimnazjum nr 3 i Gimnazjum nr 5 zwołano specjalne rady pedagogiczne z udziałem pomorskiej kurator oświaty. […] W placówkach przez trzy dni przeprowadzano też szczegółową kontrolę. […] Po zakończeniu działań kuratorium z wnioskami po kontroli na początek zapoznają się dyrektorzy szkół, wtedy – jeśli zajdzie taka potrzeba – powstanie program naprawczy. [Źródło: www.nauka.trojmiasto.pl]
Gdy czytam takie informacje cieszę się, że jestem już na emeryturze i nie pełnię już obowiązków dyrektora szkoły. Bo wszak, według tychże władz, ale i wielu dziennikarzy, dyrektor szkoły, nauczyciele, winni są wszystkiemu złu. Także gdy ma ono miejsce poza terenem szkoły? Także wtedy, gdy jego korzenie sięgają do środowiska rodzinnego, osiedlowego?
A co zdaniem tych „pierwszych sprawiedliwych” powinna zrobić owa pani dyrektor gimnazjum, której uczennicę pobito? Wybiec z nauczycielkami przed szkołę? Użyć wobec napastniczek „środki przymusu bezpośredniego”? Wyposażyć nauczycielki w pojemniki z gazem pieprzowym? Może zatrudnić ochroniarza, wyposażonego w paralizator?
Klimat tych „reakcji” na „gdańskie wydarzenia przypomina mi poprzedni okres rządów PiS, ale wtedy w koalicji z LRP, gdy ówczesny minister edukacji Roman Giertych chciał pacyfikować problemowych uczniów w specjalnie tworzonych Ośrodkach Wsparcia Społecznego. Pisałem o tym w „Gazecie Szkolnej” nr 28-29/2007 w artykule „Może tym razem minister nie zdąży”* .I nie zdążył !
Włodzisław Kuzitowicz
*Tekst ten został przedrukowany w książce mojego autorstwa – „Polska Szkoła w cieniu IV RP”, wydanej przez Wydawnictwo WSP w Łodzi w 2010 roku pod tytułem Stop ośrodkom naznaczania społecznego (s. 48 – 54)