Dzisiaj (13 grudnia 2022 r.) „Portal Samorządowy” zamieścił obszerny zapis wywiadu, jaki przeprowadził redaktor Bogdan Bugdalski z Moniką Ćwiklińską , zatytułowany „Propozycje ministra dla nauczycieli uważają za taplanie się w bagnie”. Oto jego wybrane fragmenty i link do pełnej wersji:
Foto: Bogdan Bugdalski[www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/]
Monika Ćwiklińska – rzeczniczka prasowa Krajowej Sekcji Oświata i Wychowanie NSZZ „Solidarność, członkini prezydium KSOiW NSZZ „Solidarność”, rozmówczyni Bogdana Bugdalskiego.
Prawdopodobnie już 15 grudnia dojdzie do rozmów przedstawicieli Solidarności z kierownictwem kilkunastu resortów w ramach powołanego zarządzeniem prezesa rady ministrów Zespołu do spraw wypracowania porozumienia między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Komisją Krajową NSZZ „Solidarność”. Spotkanie ma być przełomowe. Oświatowa „Solidarność” nie tryska jednak optymizmem. Wprost przeciwnie – jest pełna obaw. […]
Bogdan Bugdalski – Zbliżają się święta, więc to chyba już najwyższy czas na spotkanie powołanego przez premiera Morawieckiego roboczego Zespołu do spraw wypracowania porozumienia między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Komisją Krajową NSZZ „Solidarność”. Kiedy ono się odbędzie?
Monika Ćwiklińska, członek prezydium Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”: – Według moich informacji zespół ma się zebrać 15 grudnia, ale nie wiem tego na pewno. Nie wiem też, czy cały? A więc jako komisja oświaty i wychowania nie wiemy, czy w ten dzień o edukacji będzie w ogóle mowa.
–Skoro to jeszcze niewiadoma, to porozmawiajmy o tym, czego właściwie się po tym zespole spodziewacie?
– Mogę powiedzieć, jakie mamy nadzieje. Liczymy, że w końcu dyskusja na temat wynagradzania w oświacie zostanie podjęta na wysokim szczeblu.
[…]
-Czy to możliwe, żeby podczas tego spotkania miało się udać o tym wszystkim porozmawiać, rozwiązać tak poważny problem?
– Nie wyobrażam sobie tego, ponieważ tych tematów jest bardzo dużo. Grono dyskutantów czy negocjatorów wymienionych z imienia nazwiska w zarządzeniu premiera jest bardzo duże. Będą przedstawiciele 18 resortów i 9 reprezentantów strony solidarnościowej. W tak licznym gronie – przedstawicieli różnych branż – nie da się niczego konkretnego ustalić. Na pewno nie jest to forum do szczegółowych dyskusji. Może to być co najwyżej spotkanie inaugurujące pracę zespołu. Trudno mi jednak przewidywać, co się zdarzy.
-W ubiegłym roku o tej samej porze Solidarność oświatowa prowadziła dialog z kierownictwem MEiN pod patronatem Prezydenta RP. Niewiele z tego wyszło, a właściwie wyszło tyle, że potem pan minister wytykał wam te spotkania przez dobre kilka miesięcy…
– Z tym, że mijał się z prawdą. Bo głosił w mediach, jak to rząd przedstawił świetną propozycje podwyżek dla nauczycieli, których związki zawodowe nie chciały zaakceptować. Tylko że wcale tak nie było. Nie było woli negocjowania po stronie rządu.
Słowo negocjacje każdemu myślącemu zdroworozsądkowo człowiekowi kojarzy się z tym, że przychodzą dwie strony, z których jedna – związkowcy – chce np. 1000 zł podwyżki, a druga – pracodawca, rząd – mówi, że nic nie może dać. Ale koniec końcem spotykają się gdzieś pośrodku i pracownicy dostają te 500 zł czy 450 zł podwyżki, bo po obu stronach była wola dogadania się. Natomiast tutaj tak nie było. Tutaj rząd ustami ministra mówił: – wszystko albo nic. Czyli albo podwyższamy pensum, wprowadzamy 8 godzin dyspozycyjności, zabieramy wam to, to i to, i dzięki temu będziecie więcej zarabiać, albo nie dostaniecie nic. Więc co w jako nauczyciele mogliśmy zyskać? Nic. Bo z jednej strony ci, którzy dzisiaj mają 1,5 etatu, mieliby inne pensum, ale zarabialiby tyle samo, natomiast w wyniku tych zmian część ludzi by po prostu poszła na bruk. Na to nie mogliśmy się zgodzić. Te dodatkowe pieniądze to nie była podwyżka, tylko zapłata za dodatkową pracę. W tamtym czasie wyliczaliśmy, że prawdziwa podwyżka, po zabraniu pieniędzy z ZFŚS i dodatków wyniosłaby 53 zł.
-Nie obawia się pani, że teraz będzie to wyglądało bardzo podobnie. W końcu minister Czarnek mówi to wprost – dotychczasowa propozycja jest na stole. Innej nie będzie…
– Tylko że to jest zła propozycja. Jak mamy się cieszyć z tego, że pan minister doda nam 4 godziny i za nie zapłaci, a przy tym 50 tys. ludzi straci pracę. Jednocześnie nie mówi się o zmianie finansowania, o uszczelnieniu systemu, żeby pieniądze nie wypływały z oświaty. Tego nie ma. Samorządy dalej nas oszukują i nic się z tym nie robi.
Najgorsze jest, że pociągniemy jeszcze pięć lat i oświata straci mnóstwo ludzi, bo większość przejdzie na emeryturę lub świadczenia kompensacyjne a jednocześnie nikt nie przyjdzie do tej pracy. Kiedyś braki kadrowe były incydentalne. To się zdarzało gdzieś tam. Ale teraz słyszę o takich przypadkach wokół siebie, mam to w swojej szkole, w szkołach sąsiednich. Młodzi ludzie przychodzą do zawodu – popracują rok, dwa, trzy lata i odchodzą. Bo to jest praca wymagająca, ciężka, odpowiedzialna i nie mogą sobie pozwolić na to, żeby zarabiać tyle, co pani sprzątaczka, pani w sklepie. Albo jeszcze mniej. […]
-Widzę, że optymizm, co do efektów prac zespołu jest co najmniej umiarkowany?
– W tej sprawie jestem pesymistką. Bo my mówimy cały czas to samo, a w odpowiedzi słyszymy, że za mało pracujemy. A przecież badanie czasu pracy nauczycieli było robione przez ministerstwo edukacji. Przewodniczący Proksa powiedział też i o tym – jeżeli wam się nie podoba wynik tamtego badania, to zróbcie nowe, albo przestańcie opowiadać głupoty. Jestem przekonana, że teraz wyszłoby więcej niż 46 godzin.
-Przystępując do negocjacji trzeba mieć jakąś nadzieję na zmiany. Czy liczy pani, że chociaż tę gwarantowaną podwyżkę o 7,8 proc. uda się jakoś podnieść?
– Oczywiście, nadzieję mamy cały czas. Aczkolwiek wedle wszystkich wypowiedzi – od prezesa Kaczyńskiego poczynając, który jeździ po Polsce i mówi, że nauczyciele nie mają na co liczyć, po premiera, który mówi, że trzeba się zbroić i na edukację nie ma pieniędzy, po ministra, który mówi, że wszystko co mógł zaproponować, już zaproponował, trudno wierzyć, że coś uda się zrobić. Uważam jednak, że są pieniądze, tylko że są źle wydawane, dlatego nie ma ich na podwyżki.
Cały wywiad „Propozycje ministra dla nauczycieli uważają za taplanie się w bagnie” – TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/