Rysunek:www.radlin.online/ssp2/

 

Kontynuując naszą linię redakcyjną publikowania tekstów o tym co naprawdę jest ważne w pracy z uczniami – dziś prezentujemy fragmenty artykułu Elżbiety Manthey, opublikowanego w poniedziałek 13 września 2021 r. na portalu „Juniorowo”:

 

 

Pierwszaki potrzebują wsparcia, a nie wymagań – najpierw integracja, potem edukacja”:

 

Tuż po rozpoczęciu roku szkolnego na Facebooku pojawił się list nauczycielki, która właśnie dostała pierwszą klasę. Zobaczyła w swoich nowych podopiecznych wiele zaniedbań, nieprzygotowanie do szkoły, zagubienie, niesamodzielność i „nieodpępowienie”. Napisała, że czuje się jak w grupie przedszkolnej. Z kolei zatroskane mamy w innych zakątkach internetu piszą, że ich pierwszaki gubią karty pracy, nie pamiętają, co zadane, dostają uwagi za przeszkadzanie w lekcji, przychodzą do domu w nie swoich butach. Drodzy Dorośli, naprawdę Was to dziwi?

 

Zważywszy, w jakim momencie życia są siedmioletni uczniowie, zupełnie zrozumiałe jest ich zagubienie, roztargnienie, „nieodpępowienie” i inne zjawiska, które budzą niepokój czy irytację nauczycieli i rodziców. Pierwszaki są bowiem w samym środku gigantycznej zmiany swojego świata. Właśnie rozstali się ze środowiskiem i ludźmi, których znali przez większość swojego dotychczasowego życia, ze środowiskiem, gdzie wszystko było zrozumiałe, wiadomo było, jak się w nim poruszać, zachowywać, jakie działają tam pisane i niepisane zasady, zwyczaje. Wielu tęskni za kolegami i koleżankami z przedszkola, przeżywają smutek rozstania. Do tego to, co przed nimi – nowe środowisko, nowi ludzie, nowe wymagania i generalnie jedna wielka niewiadoma – jak wszystko co nowe napawa niepokojem, obawami, lękiem (choć także pociąga, ciekawi, ekscytuje). Ten emocjonalno-społeczny stan każdego siedmiolatka nie wynika z braku umiejętności wychowawczych rodziców, czy z nieprzygotowania do szkoły, lecz z sytuacji i naturalnych ludzkich reakcji na nią. Każdy człowiek w nowej, ważnej i pełnej wyzwań sytuacji może czuć się zagubiony niezależnie od tego, czy ma lat siedem, czy czterdzieści siedem. W nowej pracy, czy po przeprowadzce do nowego miasta mamy prawo czuć się niepewni, niezręczni i szukać oparcia w bliskich, którzy dają poczucie bezpieczeństwa, prawda? A siedmiolatek wkraczający w zupełnie nowe środowisko ma od razu być ogarnięty i gotowy do nauki, samodzielny, nie-zagubioiny i nieszukający wsparcia rodziców? To tak nie działa.

 

Pierwszoklasista wchodzi w zupełnie nowe środowisko, w grupę nowych ludzi i staje wobec nowych wyzwań, zadań, oczekiwań. Nic nie wie o przestrzeni – tej fizycznej i tej społecznej – w jakiej musi od teraz funkcjonować i spełniać oczekiwania. Zagubienie w takiej sytuacji jest oczywiste. Niesamodzielność również – siedmioletni człowiek jest w trakcie jej rozwijania, jeden osiągnął na tej ścieżce już więcej, inny mniej, bo dzieci rozwijają różne kompetencje w różnym tempie. I będą jeszcze niesamodzielne, i będą potrzebowały pomocy przez kolejne lata w różnych sytuacjach. A rolą dorosłych jest im tej pomocy adekwatnie do potrzeb udzielać, jednocześnie wierząc, że we właściwym dla siebie czasie każdy młody człowiek osiągnie kolejne stopnie samodzielności. Że dzieci są „nieodpępowione”? Ta emocjonalna pępowina daje im poczucie bezpieczeństwa. W sytuacji, w której nie mogą czuć się pewnie, szukają wsparcia u rodziców, gwarantów swojego bezpieczeństwa. I będą go szukały tym bardziej i tym dłużej, im mniej bezpieczeństwa i wsparcia dostaną od nowego ważnego dorosłego w ich życiu – od nauczyciela.[..]

 

W pierwszych tygodniach szkoły siedmiolatek musi przede wszystkim „odnaleźć się w nowym środowisku”. Wydaje się, że to takie naturalne i że samo przychodzi, i że w ogóle nie wymaga wysiłku, bo dzieje się mimochodem, gdzieś obok nauki czytania, pisania i liczenia. W rzeczywistości jest inaczej. W nowym środowisku, w nowej przestrzeni i nowej grupie człowiek instynktownie skupia się na tym, by zapewnić sobie bezpieczeństwo – na poznaniu zasad panujących w tym miejscu i ludzi, którzy od teraz tworzą jego stado. Siedmiolatek musi nie tylko przyswoić sobie zasady przedstawione przez nową wychowawczynię, które tworzą jawny regulamin postępowania. Musi też poznać te niepisane i niewypowiedziane reguły panujące w tej konkretnej społeczności – z kim jak się dogadać, jak „załatwiać” różne sprawy, jak prosić o pomoc, o czym mówić, a co zachować tylko dla siebie, przed kim można okazać słabość, jak chronić swoje granice, kto może być moim przyjacielem, a kto niekoniecznie… Mało tego – dziecko uczestniczy w tworzeniu tych reguł, zwyczajów, tej społecznej przestrzeni życia, bo każdy z jego kolegów czy koleżanek jest w podobnej sytuacji – wszyscy tu są nowi i to, jak sobie „ustawią” relacje jest niezwykle istotne dla dalszego życia w tej grupie. Dla dalszych ośmiu lat – a to więcej, niż każde z tych dzieci do tej pory przeżyło. […]

 

Każda pierwsza klasa to grupa młodych ludzi, z których każdy przynosi ze sobą do szkoły nie tylko nowy plecak i zestaw kredek, ale i cały bagaż swoich emocji, myśli, dotychczasowych doświadczeń, potrzeb. Każdy pierwszoklasista to osoba, to ktoś, kto ma swój charakter, swoją wrażliwość, temperament, talenty, ograniczenia. Ta dwudziestka czy trzydziestka młodych ludzi ma ze sobą żyć przez kolejne osiem lat. Nie żałujmy kilku tygodni na to, co dla wspólnego życia jest fundamentalne – na wzajemne poznanie się, budowanie zaufania i relacji.

 

 

Cały artykuł „Pierwszaki potrzebują wsparcia, a nie wymagań – najpierw integracja, potem edukacjaTUTAJ

 

 

Źródło: www.juniorowo.pl

 



Zostaw odpowiedź