Dziś (16 lutego 2023 r.) proponujemy kolejny tekst z fejsbukowego profilu dr Tomasza Tokarza. Dowiecie się z niego, że to nie oceny ani egzaminy są istotą „pruskiego” modelu szkoły. Tekst zamieszczamy bez skrótów:
Sednem systemu pruskiego nie są oceny ani egzaminy. To są tylko dodatki, których użycie okazało się konieczne w przyjętym modelu.
Sednem modelu pruskiego jest bezrelacyjność. Eliminacja relacji z procesu dydaktycznego. Dlatego wydaje się on tak nieludzki.
Paradoksalnie dużo więcej relacji było w szkole tradycyjnej (tej przedoświeceniowej, przedindustrialnej, przedpruskiej).
Mistrz mógł być surowy, wymagający, ale wchodził z uczniem w jakąś relację personalną. Był osobą.
Tymczasem w erze przemysłowej relacje zostały usunięte w sposób intencjonalny. Z prostego powodu. W dobie kształcenia masowego, przy dużej mobilności i braku nauczycieli ciężko było budować system kształcenia na osobistym autorytecie. Ludzie musieli być łatwo zastępowalni. Jak trybiki w maszynie.
Zaczęto wzorować się zatem na pasie transmisyjnym a zamiast mistrzów do szkół wpuszczono urzędników, których głównym zadaniem było realizowanie programu. Dzięki skupieniu na programie można było wymieniać ludzi pod warunkiem, że będą realizować pewne zapisane regułki. Uznano że jeśli specjaliści na górze stworzą idealne programy, to potem nawet maszyna będzie w stanie je realizować. Robot dostanie curriculum, podręcznik, ćwiczenia, pomoce dydaktyczne… I wystarczy,
I we wszystkich szkołach w kraju uczniowie będą się uczyć tego samego o tej samej godzinie w oparciu o te same programy.
Bez zbędnej indywidualizacji i nadmiernej subiektywności, które mogły zaburzać scentralizowane formowanie.
Trwa to do dzisiaj… i dalej nauczycielom się wmawia że najważniejsze jest realizowanie programu. Program nie jest dla uczniów, lecz oni dla programu. Wielokrotnie słyszałem, że to co stanowi istotę człowieczeństwa czyli rozmowa, w szkole jest… stratą czasu. „Panie, nie mam czasu na pogawędki z uczniami, na jakieś projekty zespołowe, bo muszę realizować program„.
Tym samym usuwamy ze szkoły to, co może być w długiej perspektywie najwartościowsze dla ucznia (rozmowa z interesującym człowiekiem) i zastępujemy tym co może sobie znaleźć samodzielnie w internecie albo na kursach YouTube.
Dlatego tak ciężko wprowadzić do szkoły więcej relacji, bo ta nasza nowoczesna szkoła została zbudowana w opozycji do nich.
Dlatego w szkole czas na sprawdziany zawsze się znajdzie, natomiast brakuje czasu na to, co było sednem edukacji w pierwotnym znaczeniu (educo – wyprowadzanie ku wartościom, schole – czas wolny od pracy). Na to, by siąść w kole i porozmawiać o ważnych sprawach z ludźmi, których lubimy i szanujemy.
Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE/