Źródło:www.facebook.com/FundacjaBatorego/
Wczoraj na portalu „OKO.press” zamieszczono tekst autorstwa Antona Ambroziaka, zatytułowany „Pandemia pokazała, że polski system edukacji jest kompletnie bez sensu”. Oto jego fragmenty i link do pełnej wersji:
Polska szkoła od lat jest w poważnym kryzysie, a pandemia tylko ten kryzys pogłębia. Wiemy, że z systemu zniknęły tysiące uczniów. Wiemy, że nie wszyscy mieli dostęp do komputera i internetu. Innym w nauce przeszkadzały warunki lokalowe lub atmosfera w domach. Majętniejsi rodzice zatrudniali asystentów nauczania zdalnego. W tym samym czasie część dzieci była zostawiona sama sobie.
Na pogorszenie jakości nauczania wskazują też wyniki tegorocznych matur, oblanych przez 1/4 uczniów i uczennic.
Ten jednoznacznie negatywny obraz polskiej szkoły i jej roli w wyrównywaniu szans był punktem wyjścia do debaty o epidemii nierówności zorganizowanej przez Fundację im. Stefana Batorego. W rozmowie, która odbyła się 7 października 2020, uczestniczyli:
Anna Blumsztajn*, nauczycielka w Wielokulturowym Liceum Humanistycznym im. Jacka Kuronia, Instytut Pedagogiczny Uniwersytetu Gdańskiego;
Małgorzata Sikorska, Wydział Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego;
Przemysław Staroń, nauczyciel roku 2018, uczy w II LO im. Bolesława Chrobrego w Sopocie, Wydział Psychologii SWPS Uniwersytetu Humanistycznospołecznego w Sopocie;
Marta Zahorska, Instytut Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego;
Paweł Marczewski, forum Idei Fundacji im. Stefana Batorego.
OKO.press przedstawia główne wnioski z debaty.
„Nauka zdalna nie została przygotowana”
Czy ostatnie miesiące są tylko straconą szansą czy może wydarzyło się coś dobrego? Według Marty Zahorskiej niewątpliwym plusem kryzysu wywołanego epidemią było pogłębienie umiejętności komunikowania się online, a także konsolidacja rozbitych po nauczycielskim strajku zespołów pedagogicznych. […]
Anna Blumsztajn zwracała uwagę na inne korzyści. „Młodzież podkreślała, że ten czas pomógł im w nauce pracy samodzielnej. W trybie szkolnym trudno się tego nauczyć, bo co do zasady jest on kontrolujący” — tłumaczyła nauczycielka. […]
„Czy szkoła jest tylko po to, by nauczyć podstawy?”
Według prof. Zahorskiej na pandemii najbardziej stracili uczniowie techników. „Na wsiach, czy wszędzie tam gdzie są szkoły zawodowe, młodzież w ogóle nie uczestniczyła w zajęciach. Wszystkie przedmioty ogólne, które mogły być realizowane, zostały zignorowane. One w ogóle w systemie wartości tych szkół są nisko, bo uczniowie chcą praktycznych zajęć. Ale teraz po prostu poszli do pracy i zarabiali, zamiast się uczyć”.
Drugą grupą, w której najmocniej widać zróżnicowanie, to dzieci młodsze. „W rodzinach inteligenckich, tam, gdzie był czas i środki, rodzice stawali na rzęsach, żeby pomóc swoim dzieciom. Ale nie wszyscy mogli lub wiedzieli jak to robić” — mówiła socjolożka. […]
Sikorska zauważała, że oprócz najłatwiej mierzalnych różnic w szansach edukacyjnych, takich jak dostęp do laptopów, internetu, czy warunków lokalowych, równie istotne jest zróżnicowanie w podejściu do uczniów. „Tam gdzie relacje między uczniami i nauczycielami już wcześniej były zbudowane na zaufaniu i autorytecie, tam trudna sytuacja nic nie popsuła. Ale jeśli już wcześniej było źle, to komunikacja przez maila czy Librusa, tony wymagań i zadań do odrobienia, tylko potęgowały trudności”. […]
„Król jest nagi” — komentował Przemek Staroń. „Polski system edukacji jest dla mnie kompletnie bez sensu, a ten kryzys tylko to uwidocznił. Świat zmienia się nieustannie, a my w podstawie uczymy dzieci, świata, którego nie ma; który dawno się skończył. To paranoja. I zgadzam się, że tylko utrwaliliśmy nierówności”.
„Nie ma prostych i szybkich sposobów na zmianę”
Czy więc szkoła po tych wszystkich perturbacjach ma jeszcze zdolność wyrównywania szans życiowych? A jeśli nie, to co musi się stać, żeby to się zmieniło?
Prof. Zahorska uważa, że dziś szkoła jest do tego zadania kompletnie nieprzygotowana. „Jedyne, co nauczyciele mają robić, to realizować podstawę programową, która jest absurdalna, anachroniczna, przeładowana. A zmiany są bardzo trudne do wprowadzenia, bo szkoła jest uwikłana społecznie. Gdy czytałam ostatnio o reformach w różnych państwach, to widać było, że gdy nie zostały gdzieś porządnie wytłumaczone, to po 10-15 latach, tak jak u nas, zostały wycofane”.
„Cały czas dziwię się polskiemu systemowi edukacji, który łączy mechanizmy hiperrynkowe, takie jak egzaminy zewnętrzne, testy, z konserwatyzmem i tradycją. Mamy więc hybrydę, która nie pasuje do rzeczywistości, a z tego nowego świata bierze same najgorsze elementy” – mówiła Blumsztajn. „Wprowadzenie gruntownej zmiany, zwłaszcza z rządem, który traktuje ją instrumentalnie, wydaje się bardzo trudne. Wydaje mi się, że jeśli nastąpi jakaś zmiana, to tylko oddolnie. Nie wierzę w reformę, wierzę w zmianę nauczycieli, sposobu ich kształcenia”.
„Nie ma prostych i szybkich sposobów na reformę edukacji” — dodawała Sikorska. „Kluczem jest społeczny wizerunek nauczycieli, pomysł na to, czego w ogóle mamy uczyć, co chcemy dać uczniom, ale takiego myślenia dziś nie ma, więc ciężko wprowadzić jakiekolwiek zmiany”. […]
Cały artykuł „Pandemia pokazała, że polski system edukacji jest kompletnie bez sensu” – TUTAJ
Źródło: www.oko.press
*Anna Blumsztajn – socjolożka związana z Instytutem Pedagogicznym Uniwersytetu Gdańskiego, nauczycielka wiedzy o społeczeństwie w Wielokulturowym Liceum Humanistycznym im. Jacka Kuronia w Warszawie, którego była również dyrektorka. W pracy naukowej zajmuje się m. in. równością szans edukacyjnych. [Źródło: www.batory.org.pl]