Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'

Po kilkunastu dniach „posuchy” na blogu „Wokół Szkoły”, Jarosław Pytlak zamieścił nowy tekst. Ale warto było czekać, gdyż  tym czasie napisał baaardzo długą, prognostyczną analizę sytuacji oświaty w powyborczej  rzeczywistości, zakończoną konkretnymi propozycjami co należy zrobić w obszarze edukacji. Poniżej zamieszczamy jedynie wybrane fragmenty tego tekstu, odsyłając linkiem do jego pełnej wersji na blogu.  Wyróżnienie fragmentów pogrubioną czcionką – redakcja OE::

 

Po wyborach. Co dalej z polską edukacją?

 

Wybór kandydata opozycji na prezydenta sprowokował wiele pytań o przyszłość naszego kraju, szczególnie tę najbliższą. Jedno z nich dotyczy edukacji, która jest takim samym polem ścierania się różnych ugrupowań politycznych, jak niemal wszystkie dziedziny życia społecznego. Niestety, partie obecnej koalicji, mimo że przed dojściem do władzy zdawały się popierać postulat wyłączenia tej sfery z bieżącego sporu politycznego, po objęciu rządów w Ministerstwie Edukacji Narodowej, tylko utrwaliły podział.

 

Często słyszy się, że edukacja jest niezwykle ważna, bo decyduje o przyszłości społeczeństwa/narodu/kraju. W praktyce to pusta deklaracja pięknoduchów. Każda kolejna opcja rządząca uważa ją za łup polityczny, nawet jeśli mało atrakcyjny ekonomicznie, to świetnie nadający się do krzewienia bliskiego sobie światopoglądu. Nikt nie łączy kropek, że PRL pogrzebali ludzie wykształceni w PRL-u, a Karol Nawrocki uzyskał szczególnie wysokie poparcie w rocznikach, które chodziły do gimnazjów, uznanych przez PiS za samo zło. Tendencja trwa od dziesięcioleci, znaczona nazwiskami kolejnych rządowych namiestników politycznych. Nie zerwała z nią także Barbara Nowacka, a muszę przyznać, że po „nocy czarnkowej” bardzo na to liczyłem.

 

Przyczyny przegranej kandydata Koalicji Obywatelskiej przeanalizowano po wielokroć w ciągu powyborczego tygodnia, z bardzo wielu punktów widzenia. Co ciekawe, wśród licznych głosów, jakie do mnie dotarły, w żadnym nie wskazano błędów ekipy z MEN. Cóż, sondaże preferencji pokazują znikomą wagę sfery edukacji dla elektoratu. Pomimo to, pominięcie jej w powyborczych analizach uważam za błąd, który postaram się tutaj naprawić. Nie tylko dlatego, by dodać kolejny element do panoramy klęski, ale przede wszystkim z myślą o dalszych działaniach. Do najbliższych wyborów pozostało jeszcze ponad dwa lata i właśnie tyle czasu ma koalicja, by ogarnąć się po porażce, wyciągnąć wnioski i… zrobić coś pożytecznego. W tym konkretnym przypadku – dla polskiej oświaty, a pośrednio także dla siebie. Co się stało, nie odstanie, ale pewne możliwości istnieją. Jeśli podjęcia próby korekty kursu nie doradzi rozsądek, to może chociaż polityczny instynkt samozachowawczy…?!

 

x            x           x

 

Koalicja 15 października szła do wyborów parlamentarnych z dużą niepewnością, by jednak odnieść sukces umożliwiający objęcie rządów. Jej kapitałem założycielskim w dziedzinie edukacji były dwa dokumenty: „Pakt dla edukacji” oraz „Plan 10 działań na pierwsze 100 dni rządów”, oficjalnie parafowane w czerwcu przed wyborami przez przedstawicieli wszystkich partii przyszłej koalicji. Stanowiły one efekt pracy dużej grupy działaczy społecznych, skupionych w Sieci Organizacji Społecznych dla Edukacji. Zawierały naprawdę sensowne i ambitne postulaty, za którymi nie poszła jednak polityczna praca nad projektami konkretnych aktów prawnych.

 

Na miesiąc przed wyborami Koalicja Obywatelska, już na własne konto, ogłosiła jeszcze jeden dokument: „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów”. […]

 

 Co konkretnie wynikło z „Konkretów”?

   

W pierwszym możliwym terminie wprowadzono zapowiedzianą wysoką podwyżkę wynagrodzeń. Została ona bardzo dobrze przyjęta przez nauczycieli. Również bez zwłoki wymieniono kuratorów oświaty, sięgając po osoby cieszące się powszechnym uznaniem.  I byłby to świetny punkt wyjścia do zdobycia zaufania środowiska oświatowego, gdyby nie cały szereg błędów i zaniechań władz MEN w dalszych działaniach. […]

 

Pięć grzechów ekipy Barbary Nowackiej

 

Z perspektywy minionych 18 miesięcy dostrzegam w działaniach MEN kilka zasadniczych błędów. Zgodnie z odwieczną tendencją podjęła ona działania nacechowane ideologicznie, bez względu na różnice poglądów dzielące nie tylko polityków, ale i całe społeczeństwo. Włożyła przy tym wiele wysiłku, by stworzyć pozory partycypacji i poparcia w środowisku oświatowym, a co gorsza, uwierzyła we własną propagandę. Wykazała się brakiem szacunku i uważności wobec ludzi, którzy na co dzień zajmują się kształceniem i wychowaniem młodego pokolenia i borykają się z problemami w tej pracy, jakie rodzą obecnie przemiany społeczne. Mimo pozytywnych deklaracji, w praktyce władze wielokrotnie okazały brak zrozumienia, a nawet lekceważenie nauczycieli. Jednym z pośrednich skutków takiej polityki było stworzenie w społeczeństwie wykrzywionego obrazu szkoły i jej pracowników, jako źródła opresji i krzywdy wobec uczniów. Wreszcie, w dążeniu do wykazania się skutecznością – zlekceważyła czynnik czasu. Zmiany w tak złożonym systemie jak oświata wymagają go bardzo dużo: na diagnozę, przemyślenie pomysłów, przygotowanie rozwiązań i wprowadzenie ich w życie. Tego całkowicie zabrakło.

   

 

Dalszą część tekstu zasygnalizujemy tytułami jego kolejnych akapitów:

 

 

Zwrot w pełni ideologiczny […]

 

 Nauczyciele w poczuciu krzywdy […]

   

Wielka gra pozorów […]

 

A oto ostatni fragment tekstu:

 

 Co dalej?

 

Wiele działań MEN, szczególnie tych związanych z reformą, wypadłoby znacznie lepiej, gdyby nie presja czasu. Wiele działań miałoby szansę przynieść dobry skutek, gdyby były na nie fundusze. Bez jednego i drugiego czeka nas raczej tylko przepychanie pewnych pomysłów i obserwacja destrukcji polskiej szkoły. Trudno spodziewać się innego scenariusza. Co warto więc zrobić w najbliższym czasie?

 

Po pierwsze, korzystając z planowanej rekonstrukcji rządu, zmienić kierownictwo MEN. Przykro to pisać, ale obecny skład raczej nie będzie w stanie zmienić przyjętego wcześniej kursu.

 

Po drugie, przeprosić się z koncepcją ponadpartyjnej Komisji Edukacji Narodowej. Powierzyć jej dalsze losy reformy, co spowoduje opóźnienie, ale otworzy szansę, że nie zostanie odwołana zaraz po kolejnych wyborach.

 

Po trzecie, przeprowadzić jeszcze przed 1. września przez parlament gotową już nowelizację Karty Nauczyciela. Niech nowy prezydent stanie wobec decyzji, czy ją podpisać.

 

Po czwarte, w równie ekspresowym trybie uchwalić likwidację „godziny czarnkowej”.

 

Po piąte (i doraźnie ostatnie) – zmierzyć się w końcu z problemem wynagrodzeń nauczycieli.

 

Powyższe sugestie są propozycją dla obecnej koalicji, jeśli zechce poszukać szansy, by za dwa lata nie przesiąść się w ławy opozycji. Są zarazem propozycją dla dowolnego ugrupowania politycznego, które miałoby objąć rządy w Polsce. Problemy edukacji są naprawdę ponadpartyjne i chciałoby się wierzyć, że ktoś to w końcu w tym kraju zrozumie.

 

 

 

Cały tekst „Po wyborach. Co dalej z polską edukacją?”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/

 



Foto: www.dialog.org.pl

 

Anita Rucioch-Gołek

 

Wczoraj, na portalu „Strefa Edukacji” zamieszczono zapis rozmowy, jaką z Anitą Rucioch-Gołek, nauczycielka j. psiego w Szkole Podstawowej  w Zbąszyniulaureatką Nagrody im. Ireny Sendlerowej „Za naprawianie świata” 2024, przeprowadziła Magdalena Ignaciuk. Oto fragmenty tego tekstu oraz link do pełnej wersji:

 

 

„To nie jest mój gruz, proszę pani”. Nauczyciele muszą stawiać granice

 

[…]

 

Magdalena Ignaciuk: – Chciałam zacząć od tego, jak to jest w 2025 roku być nauczycielem? Czy jeszcze da się w tej pracy odnaleźć taki sens i poczucie, że to co robię jest misją, jest ważne? Czy to już jest raczej częściej taka walka o przetrwanie, o bycie na powierzchni?

 

Anita Rucioch-Gołek: –  Jak to jest? Wiesz co, w sumie… jakoś to jest. Dobrze chyba? Chociaż jak mam być szczera, to może nawet nie najlepiej. Jak sobie myślę o tym, co mówią inni nauczyciele – szczególnie ci w moim wieku, około pięćdziesiątki, bo to jest teraz takie najbardziej liczne pokolenie w szkołach – to zdecydowanie nie jest łatwo. I mam wrażenie, że wyrażam opinię większości. 

 

Nie chcę narzekać, wiem, że każdy sam podejmuje decyzję o pracy, ale wielu z nas jest po prostu zmęczonych. Przepracowanych. A to, że mamy „tylko 18 godzin przy tablicy” – to frazes. Większość z nas pracuje znacznie więcej, tylko tej pracy nie widać. Szkoła bardzo się zmieniła. I to jest w niej zarazem najpiękniejsze i najtrudniejsze – że zmienia się nieustannie. 

 

M.I. – To, co chyba najbardziej obciąża w pracy nauczyciela, to konieczność nieustannego balansowania między rolą dydaktyka a rolą opiekuna. Problemy uczniów zostają z nami po lekcjach. Trudno od nich uciec.

 

A.R.-G.W pracy nauczyciela bardzo łatwo przekroczyć granicę zaangażowania. Kiedy zbyt głęboko wchodzi się w problemy uczniów, a przecież nie jest się ani psychologiem, ani pracownikiem socjalnym, tylko nauczycielem – zaczyna się to odbijać na zdrowiu psychicznym. To pierwszy krok do wypalenia. Zawsze mówi się: „zadbaj o siebie”, „masz swoje życie, bliskich, swoje dzieci” – i coś w tym jest. Trzeba te granice wyznaczać, bo inaczej nie da się w tym zawodzie funkcjonować. 

 

To nie znaczy, że mamy być obojętni. Wręcz przeciwnie – nauczyciele nadal bardzo się angażują, bo widzą, co się dzieje. Ale ważne, by pamiętać, że mamy do dyspozycji konkretne narzędzia – procedury, instytucje, które są po to, by reagować, gdy sytuacja dziecka budzi niepokój. Nauczyciel nie musi wszystkiego brać na siebie. 

 

M.I. – Ale też jest w nauczycielach taki strach. Mam poczucie, że mało kto naprawdę dobrze zna przepisy – prawo oświatowe, Kartę nauczyciela… Często coś się słyszy, coś obiło się o uszy, ale żeby mieć konkretną, pewną wiedzę – to już rzadkość. Niby mamy ścieżkę awansu zawodowego, są egzaminy, do których trzeba się przygotować i poznać te przepisy, ale w praktyce większość z nas uczy się tego „pod obowiązek”, a nie z realnego poczucia bezpieczeństwa czy pewności swoich praw.

 

A.R.-G.Nie czujemy się pewnie w kwestiach formalnych. Nauczyciele często nie znają dobrze przepisów, a to rodzi niepewność. Z drugiej strony – mamy przecież wsparcie. Związki zawodowe oferują pomoc prawną, nawet jeśli nie jesteś ich członkiem. Są fora internetowe, grupy, możliwości konsultacji. Informacja jest dostępna – tylko trzeba mieć odwagę, żeby po nią sięgnąć. I nie zostawiać problemów wyłącznie sobie. 

 

Myślę też, że duży problem mamy z komunikacją – zarówno między sobą jako nauczycielami, jak i w relacji z uczniami. Sama pracuję z dziećmi w duchu komunikacji bez przemocy i widzę, że to naprawdę działa. One się wtedy inaczej zachowują, reagują z większym spokojem i zaufaniem. Nie mam problemów z dyscypliną, mimo że nie jestem osobą opresyjną czy surową. To bardzo mocno łączy się z tematem dobrostanu nauczyciela – dlatego tak wielu z nas mówi, że jest im ciężko. 

 

Zamiast skupiać się na tym, że uczniowie „nic nie robią”, „siedzą z miną”, „nie mają zeszytu” – warto zadać sobie pytanie: czy to w ogóle jest o mnie? Czy to, że uczeń nie przeczytał lektury, naprawdę powinno tak bardzo mnie dotykać? Może to nie moja odpowiedzialność, tylko jego i jego rodziców? 

 

Mam wrażenie, że nauczyciele często biorą na siebie zbyt wiele. Obwiniamy się, że uczniowie źle napisali egzamin – jakby to była tylko nasza wina. A prawda jest taka, że nawet jeśli wkładamy serce w tę pracę, nie jesteśmy w stanie zbawić świata. I trzeba sobie na to pozwolić. […]

 

M.I. – Pod tym względem doświadczonym nauczycielom jest po prostu łatwiej. Często słyszymy zarzuty typu: „ona nie ma własnych dzieci”, „jest za młoda, żeby coś wiedzieć”. A przecież każdy nauczyciel kiedyś zaczyna. Nie da się być od razu doświadczonym pedagogiem z dwudziestoletnim stażem.

 

A.R.-G.Nie da się – to prawda. Ale z drugiej strony, jak patrzę na młode nauczycielki, które do nas przychodzą, to widzę w nich coś naprawdę wyjątkowego. Mają świeżość, odwagę, zadają pytania: „Dlaczego robicie to w taki sposób? Przecież to nie ma sensu.” I to jest piękne. Młody nauczyciel to dzisiaj zjawisko – naprawdę coś fenomenalnego. 

 

M.I. – Często słyszymy, że doświadczeni nauczyciele są wypaleni, że im się już nie chce, że tylko czekają na emeryturę. I że fajnie by było, gdyby przyszło trochę świeżej krwi – ktoś młodszy, z nowym spojrzeniem. A kiedy taki młody nauczyciel rzeczywiście przychodzi, zaczynają się zarzuty: że nic nie wie, że nie ma doświadczenia, że się jeszcze musi nauczyć. I koniec końców nie bardzo już wiemy, jakich nauczycieli chcielibyśmy mieć w szkole – i skąd ich właściwie brać.

 

A.R.-G.To też zależy od środowiska. Ja pracuję w jednej szkole w małym miasteczku – wszyscy się znają, wszystko się niesie. Jest i marketing szeptany, i pozytywny, i negatywny. Więc z jednej strony łatwiej, z drugiej – trudniej. 

 

Mam takie przekonanie, że po pierwsze, jak jesteś autentyczna i niczego nie udajesz, to to jest chyba pierwsza taka cecha fajnego nauczyciela. Takiej autentyczności, szeroko pojętej.  I nie chodzi mi o to, żeby nie mieć swojego zdania – można krytykować, mówić otwarcie, że coś w szkole nie działa, że coś się nie podoba. Ale co innego krytyka, a co innego ciągłe narzekanie. 

 

Bardzo mnie boli, kiedy nauczyciele źle mówią o swojej pracy – tak publicznie. Kiedy słyszę: „u nas w szkole to już wszystko źle”, „a ta ministra znowu coś głupiego wymyśliła”. I mówią to do ludzi, którzy nie mają pojęcia o systemie edukacji, o tym, jak to wszystko działa. I myślę sobie: kurczę, nie mów tak – bo to nie tylko twoja frustracja, to też wpływa na to, jak ludzie postrzegają nas wszystkich. 

 

Bo jak ktoś z zewnątrz to słyszy, to myśli: „skoro nauczycielka tak mówi, to chyba naprawdę jest źle.” A przecież to nie jest rozmowa w gronie profesjonalistów, tylko w przestrzeni publicznej. I to robi różnicę

 

 

Cały tekst „To nie jest mój gruz, proszę pani”. Nauczyciele muszą stawiać granice”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.strefaedukacji.pl

 



Dopiero dzisiaj, pięć dni po ogłoszeniu oficjalnych wyników II tury wyborów prezydenckich, zaladając że już opadły emocje związane z ich wynikami, postanowiliśmy udostępnić tekst, zamieszczony 20 maja na blogu CEO. Jako że jest  on bardzo obszerny zamieszczamy jedynie jego fragmenty, ale zachęcamy do zapoznania się z jego pełną wersją . patrz link w zakończeniu tego materiału:

 

 

Między 5 a 16 maja młodzież w niemal 700 szkołach z całej Polski zagłosowała na kandydatki i kandydatów, startujących w wyborach na Prezydenta RP. Oznacza to, że blisko 200 000 uczennic i uczniów miało okazję stanąć przed podobną decyzją jak dorośli wyborcy i wyrazić swoje poglądy.

 

Program „Młodzi głosują to ogólnopolska inicjatywa edukacyjna stworzona przez Centrum Edukacji Obywatelskiej, w której uczniowie i uczennice szkół podstawowych (od klas VI) oraz ponadpodstawowych organizują prawdziwą lekcję demokracji w praktyce. Młodzież samodzielnie przygotowuje szkolne wybory, prowadzi kampanie profrekwencyjne, powołuje komisje wyborcze i zlicza głosy, a nawet organizuje debaty na ważne dla nich tematy – często pomijane przez starszych polityków. Centrum Edukacji Obywatelskiej wspomaga nauczycieli, udostępniając gotowe scenariusze lekcji, które pozwalają w angażujący, ale bezstronny sposób prowadzić zajęcia o urzędzie prezydenta i wyborach, a także oferując przewodniki projektowe, webinaria, plakaty i inne materiały wspierające. Wszystko, żeby niepełnoletni mogli poznać mechanizmy demokracji przez doświadczenie. Celem projektu jest zwiększenie zainteresowania polityką wśród młodzieży oraz kształtowanie nawyków obywatelskich na przyszłość. W edycji 2025 – powiązanej z wyborami prezydenckimi – uczniowie ponownie wcielili się w rolę wyborców. Poniżej podsumowujemy wyniki tej symulacji oraz płynące z nich najważniejsze wnioski.

 

Wyniki symulacji wyborów 2025 – Młodzi głosują inaczej

 

W szkolnej symulacji „Młodzi głosują 2025” młodzież oddała głosy na 13. kandydatów startujących w wyborach Prezydenta RP. Zdecydowany prym wśród młodych wiedli kandydaci spoza głównego politycznego nurtu. Sławomir Mentzen (lider Konfederacji) zdobył w głosowaniu młodzieży  19,1% poparcia i uplasował się na pierwszym miejscu. Adrian Zandberg (kandydat partii Razem) uzyskał 17,4% głosów, zajmując drugie miejsce tuż za Mentzenem. Dopiero na trzeciej pozycji znalazł się przedstawiciel głównej partii rządzącej – Rafał Trzaskowski z wynikiem 13,2%, o włos wyprzedzając Joannę Senyszyn, która otrzymała 12,6%. Wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość Karol Nawrocki znalazł się na siódmym miejscu – 6,9% głosów młodych, przegoniony również przez Magdalenę Biejat – 10,5% i Grzegorza Brauna  – 9,2%. Pozostali kandydaci otrzymali poniżej 5%, w tym Krzysztof Stanowski – 4,5% i Szymon Hołownia – 3,1%.

 

 

Warto zauważyć, że Trzaskowski i Nawrocki, którzy weszli do II tury prawdziwych wyborów prezydenckich, cieszyli się relatywnie niskim poparciem wśród młodzieży, wspólnie otrzymując jedynie 20% poparcia (o 41 punktów procentowych mniej niż w oficjalnych wyborach).

 

Frekwencja w szkolnych wyborach wyniosła 53%, co oznacza, że głos oddało ponad 100 000 uczennic i uczniów. Poniżej analizujemy, dlaczego młodzi najchętniej głosowali na Mentzena i Zandberga, dlaczego kandydaci głównych partii nie zyskali ich przychylności, a także co mówią nam te wyniki o postawach młodego pokolenia.

 

Dlaczego młodzież wybrała Mentzena i Zandberga?

 

Najmłodsi wyborcy biorący udział w symulacji wyłamali się z klasycznej polaryzacji politycznej. Zamiast powielać dominujący w dorosłej polityce podział na konserwatywny obóz opozycyjny (PiS) i najsilniejszą w rządzie liberalną KO, młodzież tłumnie poparła kandydatów spoza mainstreamu. Najwięcej głosów dostały skrajnie odmienne ideowo postaci: wolnorynkowo-narodowy Sławomir Mentzen i lewicowy Adrian Zandberg. Jak pokazały sondaże exit poll, Mentzen i Zandberg zdobyli najwięcej głosów także w grupie 18–29 lat w prawdziwych wyborach, zdecydowanie wyprzedzając mainstreamowych konkurentów. Z tą różnicą, że przewaga Mentzena była w grupie 18-29 lat jeszcze większa, a poparcie dla wszystkich kandydatów lewicowych zdecydowanie niższe. To zjawisko wskazuje, że młodzi nie boją się głosować na kandydatów o jednoznacznych, wyrazistych poglądach – są gotowi poprzeć zarówno partie mocno lewicujące, jak i antysystemową prawicę, rzadziej głosują na partie, które od lat rozdają karty w polityce.

 

Dlaczego to właśnie Mentzen i Zandberg okazali się dla młodzieży najbardziej atrakcyjni? Oto kluczowe według nas powody:

 

Wyrazistość i autentyczność przekazu: Młodzi wyborcy cenią polityków konsekwentnych i wyrazistych, którzy nie boją się głosić jasno zdefiniowanych poglądów. Mentzen i Zandberg prezentują odmienne wizje, ale obaj robią to wiarygodnie i bez oglądania się na polityczne kompromisy. W odczuciu wielu młodych kandydaci ci wydają się bardziej autentyczni niż ci z głównego nurtu, którzy stawiają na kompromis i łagodzą przekaz z myślą o starszym elektoracie – taki styl nie trafia do młodzieży. „Młodzi nie obawiają się popierać kandydatów o wyrazistych, nawet skrajnych poglądach” – komentuje Michał Mazur, koordynator programu „Młodzi głosują” w Centrum Edukacji Obywatelskiej – „jednocześnie szczerość i spójność przekonań liczy się bardziej niż przyporządkowanie do tradycyjnej lewej czy prawej strony”. Taką tezę potwierdzają też badania. Z raportu „Portret polityczny młodych Polaków” wynika, że aż 61,2 % osób w wieku 18–29 lat nie potrafi określić się na tradycyjnej osi ideologicznej. Można przypuszczać, że wśród osób młodszych podział lewica-prawica jest jeszcze bardziej zatarty. „Częściej można usłyszeć, że osoba młoda głosuje na tego, a nie innego kandydata, bo «mówi jak jest», a nie bo «prawicowe lub lewicowe ideały są mi bliskie»” – dodaje Mazur.

 

Bunt przeciw obecnej polityce: Głosując na Mentzena i Zandberga, młodzi wyrażają sprzeciw wobec politycznego status quo. Obaj ci kandydaci stoją w opozycji do establishmentu. Sławomir Mentzen mocniej kontestuje rządzący liberalno-centrowy konsensus, Adrian Zandberg zwrot w stronę konserwatyzmu, ale obaj po prostu jasno i głośno mówią «NIE» zastanej rzeczywistości. Buntownicze narracje zawsze znajdowały posłuch u młodych – obietnice rozbicia „skostniałego układu” czy wywrócenia zastanego porządku politycznego przemawiają do nowego pokolenia. Wybór Mentzena i Zandberga można więc odczytać jako formę młodzieżowego buntu przeciw dotychczasowym elitom politycznym.

 

Sprawna kampania w internecie i „tiktokizacja” polityki: Dzisiejsza młodzież czerpie informacje głównie z mediów społecznościowych – zwłaszcza z YouTube’a, Instagrama czy TikToka. Sławomir Mentzen doskonale wykorzystał TikToka, zdobywając tam ogromną popularność i deklasując pod względem wyświetleń wszystkich rywali politycznych. Jego krótkie filmiki i ironiczne komentarze stały się viralami, co przełożyło się na rozpoznawalność wśród nastolatków. Również Adrian Zandberg aktywnie komunikował się z młodymi w sieci – wielu osobom po tej kampanii na długo zostanie w głowie chwytliwy tekst piosenki: “głosuję na Adriana na na na na na na…”. Memiczność przekazu i humor obecny w internetowej komunikacji tych kandydatów sprawiły, że ich kampanie były bliższe młodym ludziom niż stateczne przekazy telewizyjne konkurentów. To przykład postępującej tiktokizacji polskiej polityki – kto potrafi zaistnieć w nowych mediach, ten zyskuje głos młodego pokolenia.

 

O młodych, do młodych i w sprawach młodych: Zarówno Mentzen, jak i Zandberg trafiali w nastroje i problemy młodego pokolenia. Choć każdy z innej strony ideowej, Mentzen i Zandberg adresowali swoje kampanie bezpośrednio do nastolatków i dwudziestolatków, regularnie zwracając się do nich bezpośrednio i podkreślając, że polityka powinna odpowiadać na ich codzienne doświadczenia. Mentzen dużo mówił o wolności słowa, wolności osobistej, polityce imigracyjnej i wysokich kosztach życia. Zandberg natomiast kładł nacisk na prawa pracownicze, inwestycję w energetykę jądrową i politykę zdrowotną. Obaj często odnosili się do problemów z mieszkalnictwem i edukacją. Chętnie krytykowali też obecną władzę wskazując na nepotyzm i kolesiostwo.

 

 

[…]

 

W dalszej części tego opracowania są części, zatytułowane:

 

Głos sprzeciwu […]

 

Wzmocnienie lewicy, osłabienie Hołowni […]

 

Szkoły podstawowe i średnie, dalekie od średniej […]

 

Frekwencja 53% – sygnał buntu czy apatii? […]

 

A oto  zakończenie tego  opracowania:

 

Czego uczy nas „Młodzi głosują”?

 

Obraz młodego pokolenia jest bardziej złożony, niż wynikałoby to z klasycznych podziałów ideologicznych. Choć wśród młodych wyborców są zarówno ci, którym bliskie są wartości progresywne – prawa człowieka, klimat, feminizm – jak i zwolennicy wolnościowych, nacjonalistycznych czy konserwatywnych narracji, to wielu z nich nie postrzega siebie w kategoriach tradycyjnej osi lewica-prawica. Młodzi wybierają raczej wyraziste przekazy i autentycznych kandydatów, niezależnie od ich politycznych etykiet. W efekcie najbardziej aktywni młodzi wyborcy coraz częściej głosują na formacje takie jak Konfederacja czy Lewica, które nie unikają jasno zdefiniowanych postulatów, podczas gdy duże partie (PO, PiS) zbierają w tej grupie znacząco mniej głosów niż wśród starszych wyborców.

 

“Młodzi Głosują” pokazuje, że młodzi chcą brać udział w obywatelskich inicjatywach i że spora grupa uczniów chce wyrazić swój głos, ale nadal potrzebne są działania, które pomogą im poczuć większą odpowiedzialność i pewność w głosowaniu. To ważna lekcja dla polskiej demokracji. Młodzi nie są obojętni – oni czekają na powód, by zaufać demokracji i jej przedstawicielom. Chcą widzieć odwagę i efekty w działaniu. Gdy tego brakuje, uciekają w bunt albo apatię. Dlatego wsłuchanie się w głos młodych, danie im realnego wpływu oraz odpowiadanie na ich potrzeby powinno stać się priorytetem dla decydentów, którzy chcą zdobyć głosy młodych dorosłych. Demokracja w oczach młodych powinna być żywa, autentyczna i sprawcza – inaczej ryzykujemy utratę całego pokolenia obywateli, którzy zniechęceni odwrócą się od udziału w życiu publicznym.

 

Dlatego „Młodzi Głosują” to nie tylko jednorazowe wydarzenie – to program, który uczy, że głos ma znaczenie, a udział w wyborach to coś więcej niż wrzucenie karty do urny. „Młodzi głosują” to też wsparcie dla nauczycieli i nauczycielki w prowadzeniu rozmów o polityce z zachowaniem neutralności. Dzięki niemu szkoła staje się miejscem realnego przygotowania do bycia aktywną obywatelką i aktywnym obywatelem.

Dając młodym przestrzeń do praktykowania demokracji w bezpiecznych warunkach szkolnych, program buduje ich sprawczość i przekonanie, że mają wpływ. Pokazuje, że polityka to nie „gra dorosłych”, ale obszar, w którym młodzi mogą działać, współdecydować i zmieniać rzeczywistość.

 

 

Dbając o najwyższe standardy neutralności politycznej projektu „Młodzi głosują 2025”, ogólnopolskie wyniki opublikowaliśmy dwa dni po wyborach powszechnych (20 maja). Wystrzegamy się wszelkich form agitacji, a naszym celem jest wzmacnianie społeczeństwa obywatelskiego i edukacji wyborczej. Projekt „Młodzi głosują 2025” realizowany jest zgodnie z art.  108 §  3. kodeksu wyborczego.

 

 

Autorzy: Michał Mazur, Paulina Pękalska

 

 

 

 

Cały tekst „Niepełnoletni też głosowali”  –  TUTAJ

 

 

Źródlo: www.ceo.org.pl



Wczoraj  w „Akademickim Zaciszu” po raz pierwszy rozmawiano o przedszkolu – czym ono jest, czym może być? Czy – jak na to wskazuje polskie określenie – jest ono przygotowaniem do szkoły, czy raczej (na co wskazują określenia występujące w języku angielskim i niemieckim) ogrodem dziecięcym, miejscem swobodnego rozwoju dzieci?

 

Prof. Roman Leppert zaprosił do tej rozmowy o rozmowy dwie panie:

 

– Doktor Agatę Draszkiewicz – nauczycielkę w jednym z szczecińskich przedszkoli,

 

– Agnieszkę Łęcką – dyrektorkę, a jednocześnie organ prowadzący i właścicielkę przedszkola niepublicznego.

 

Tradycyjnie – wszystkich zainteresowanych tym o czym rozmawiano, a którzy wczoraj nie mogli przysłuchiwać się tej rozmowie, zapraszamy aby to uczynuli klikając w zamieszczony poniżej link:

 

 

Przed-szkole czy ogród dziecięcy?  – TUTAJ

 



Prof. Bogusław Śliwerski zamieścił na swoim blogu tekst, w którym – odwołując się do wystąpień uczestników konferencji, która pod nazwą „STEM* w przedszkolu  szkole”  odbyła się 4 czerwca w  Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie – opowiedział się zanową przestrzenią, wirtualną, której lekceważyć i blokować nie warto”. Oto ten tekst bez skrótów:

 

 

Miejsca edukacji nie są już tylko w szkole

 

 

Odbywająca się w ubiegłym tygodniu cykliczna konferencja naukowa w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie skupiała uwagę badaczy na fenomenie cyberprzestrzeni. Nareszcie pierwszego dnia obrad już nią nie straszono, ale pokazywano pozytywne aspekty i konkretne a pozytywne rozwiązania w edukacji i dzięki edukacji, które służą DOBRU, społeczeństwu.

 

Nie zamierzam uderzać w zbyt utopijne tony, ale gdyby nie cybertechnologia, to kto wie, jakie czekałyby Ziemię i ludzkość dalsze losy. Z jednej strony zachwycamy się startem drugiego polskiego astronauty (łodzianina!), a z drugiej strony lekceważy się w szkolnictwie publicznym rolę racjonalnych zastosowań mediów cyfrowych w kształceniu dzieci i młodzieży. Poziom zacofania mentalnego i marnotrawienia kapitału kulturowego jest w Polsce widoczny od połowy lat 90.XX wieku.

 

Tym bardziej ucieszyła mnie perspektywa pani dr Małgorzaty Minchberg z APS, która podzieliła się z pedagogami swoim interdyscyplinarnym podejściem do kreowania środowiska estetycznego wychowania właśnie ze względu na pozytywną wartość dynamiki zmian we współczesnym świecie. Najwyższy czas, bo i tak jesteśmy już opóźnieni w stosunku do innych krajów, by reorientować edukację ze statycznej, frontalnej, zamkniętej w systemie klasowo-lekcyjnym na dynamiczną, elastyczną, otwartą, uwzględniającą jakże oczywiste od lat psychorozwojowe różnice indywidualne wśród dzieci, młodzieży i ich nauczycieli.

 

 

Jak trafnie pisze o tym w swojej znakomitej książce, której okładką ilustruję poniższy cytat:

 

Na zjawisko wychowania składa się przestrzeń, w której następuje rozwój człowieka i proces jego socjalizacji oraz działanie, w którym zachodzi proces edukowania zbudowany na faktach i doznaniach zmysłowych. Na obie sfery kadry edukujące mogą wpływać, budując środowisko wychowawcze, w którym kultura wizualna stanowi czynnik decydujący. Rola tradycyjnego systemu edukacji w XXI wieku zdecydowanie maleje, jeśli rozpatrujemy miejsca i ich efektywność, w budowaniu wykształconego, dojrzałego i szczęśliwego społeczeństwa. Dziś uczymy się po prostu żyjąc i rozwiązując napotkane problemy, bo dynamiczne zmiany w otaczającym nas świecie zdecydowanie wyprzedzają wszelkie programy i systemowe rozwiązania organizacyjne (s.7).

 

Przegrywa polskie pokolenie młodych swoją szansę życiowa, bo jest wtłaczane w penitencjarnie, selekcyjnie kształtowany od wieku ustrój szkolny, którym kierują dyletanci dla  zaspokojenia własnych ambicji politycznych (partyjnych), socjo-ekonomicznych. Socjotechniczna manipulacja, etatystycznie sterowana indoktrynacja, ignorancja i arogancja władzy niszczą fundamenty polskiej edukacji, skazując młodych na NiL, czyli na szkolną nudę i lęk, na KiT, czyli na konformizm i traumę. Jakże to wygodne dla pseudodecydentów trzymać pod „butem” nauczycieli i uczniów, czyniąc im łaskę w sferze doraźnych ochłapów modernizacji, byle tylko nie autonomię, twórczość, samorealizacj.

 

W sieci krążą dramatyczne memy powyborcze. Ktoś **wrzuca pogląd Zygmunta Freuda:

 

Większość ludzi tak naprawdę nie pragnie wolności, ponieważ wolność niesie ze sobą odpowiedzialność, a odpowiedzialność jest dla większości ludzi przerażająca„. Nie podaje jednak źródła.

 

Od dziesiątek lat szkoły służą właśnie temu, by przymusowo upychani w klatkach  (klasach/izbach lekcyjnych) uczniowie byli zwolnieni z autoodpowiedzialności. To ministra, kurator, dyrektor jako nadzór „pedagogiczny”(nie mający wiele wspólnego z pedagogiką)  im powie, co im wolno, a czego nie wolno. Dlatego uczniowie wybierają wolność, jaką daje im cyberprzestrzeń z całą paletą możliwych tego następstw. Jedni wykorzystają ją dla własnego rozwoju, a nieliczni do (auto-)destrukcji. Im szybciej zatem włączymy się do współpracy na rzecz tych pierwszych, to tych drugich będzie mniej, choć nie znikną w społeczeństwie, niezależnie od tego, kto nimi rządzi.

 

Pedagogika praktyczna musi być optymistyczna, a nie nekrofilna (Fromm). Artystka-rzeźbiarka a zarazem dr nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika M. Minchberg prowadziła badania w placówkach dla najmłodszych dzieci, bo w żłobkach. Dowodzi, jak dzięki zmianie przestrzeni edukacyjnej, sztuce można pomóc maluchom w odkrywaniu własnego potencjału sprawnościowego, poznawczego i harmonizować emocje z otaczającym je światem.

 

Nareszcie pojawiło się kluczowe pytanie:Dlaczego otaczająca nas przestrzeń miejska jest brzydka? Czemu projektuje się brzydkie przedmioty i reklamy? Od czego zależy wyczucie estetyki w społeczeństwie? Dlaczego uczestnictwo w kulturze jest marginalne? (…) Czemu nie wykorzystujemy potencjału twórczego obywateli – dzieci, uczniów, studentów, pracowników? Czemu dzieci tracą swoją kreatywność wraz z uczestnictwem w systemowej edukacji?” (s. 141-142).

 

Kto tak naprawdę wychowuje nasze dzieci? W jakiej przestrzeni są one poddawane oddziaływaniom, które już per se mogą mieć toksyczny charakter? Ciekaw jestem, jak po kilku latach od wdrożonego przez autorkę eksperymentu w stołecznych żłobkach zmieniła się w nich przestrzeń i czy uczęszczające do szkoły maluchy nie zatraciły poczucia piękna, dobra i prawdy o świecie, innych i samych sobie na skutek zmieniających się w ich życiu środowisk socjalizacyjno-wychowawczych? Jedno nie ulega wątpliwości, że pojawiła się nowa przestrzeń, wirtualna, której lekceważyć i blokować nie warto, bo obróci się tak przeciwko uczniom, jak i ich nauczycielom. Politycy już tego doświadczyli.*** 

 

 

 

Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com

 

 

*STEM (ang. science, technology, engineering, mathematics )  -akronim, który powstał od pierwszych liter słów w języku angielskim: nauki, technologii, inżynierii i matematyki. Więcej  –  TUTAJ

 

 

**Ale my podamy: To Zygmunt Freud, którego 2 czerwca cytował  Paweł Szuba na  swoim fb-profilu.

 

 

***Dowodzi tego raport przeprowadzony przez Res Futura,  którego wyniki 3 czerwca przytacza  „Gazeta Prawna” w tekście „Wybory prezydenckie 2025. Raport Res Futury: Nawrocki wygrał dzięki nowej strategii w internecie”.

 



Poszukując tekstu do zamieszczenia w środę rano, już wczoraj przeglądaliśmy znajome strony i adresy. I tak trafiliśmy na tekst, który na swoim fb-profilu zamieściła 3 czerwca dr. Marzena Żylińska. Tak naprawdę, to jest on zaroszeniem do wysłuchania ponad godzinnej rozmowy, jaką na ten właśnie temat przeprowadziła ona z dr Gabrielą Olszowską.Jako że dotyczy on aktualnego problemu przed którym stoją teraz tysiące nauczycielek i nauczycieli – zamieszczamy go poniżej:

 

 

„Ocenianie: obliczanie czy ustalanie?” – akcja Budzącej Się Szkoły

 

Chciałabym dać ci 4, ale brakuje Ci dwóch setnych.” – Czy wyliczanie średniej z ocen bieżących jest zgodne z prawem oświatowym, czy jest zgodne z logiką? Czy to w porządku, że jedna 1 może przekreślić wiele miesięcy ciężkiej pracy?

 

Zacznijmy rozmawiać o ocenach i ich sensie. Zacznijmy czytać przepisy prawa oświatowego, czyli Ustawę o prawie oświatowym i Rozporządzenie o ocenianiu i promowaniu z 22.02.2019.

 

Ustawa (Art. 44 b) mówi jasno, że „ocenianie jest ustalaniem przez nauczyciela …”.ustalaniem”, a nie obliczaniem. Ustalanie zakłada namysł, rozważenie indywidualnych sytuacji, a to wyklucza mechaniczne podejście oparte na matematycznych obliczeniach.

 

Nie da się szybko zmienić zwyczajów, które (wbrew prawu oświatowemu) niemal wszystkim wydają się oczywistością, ale kiedyś trzeba zacząć i zrobić pierwszy krok.

Więc zacznijmy!!! Rozmawiamy o sensie oceniania, o tym, co jest prawdziwym celem edukacji, celem, który dziś przesłaniają nam oceny, średnie i świadectwa z paskiem.

 

Jeśli uważacie, że to ważny temat, to udostępnijcie ten post i rozmawiajcie, rozmawiajcie i rozmawiajcie. Tylko tak możemy zmienić stare, niesłużące dzieciom / młodym ludziom przyzwyczajenia.

 

 

Link do rozmowy z dr Gabrielą Olszowską o przepisach prawa oświatowego, dotyczących  oceniania uczniów

–  TUTAJ

 

A o tym, co oznacza „sprawiedliwe ocenianie” napiszę i opowiem kolejnym razem.

 

 

Źródło:  www.facebook.com/marzena.zylinska/

 

 

 

 



Zamieszczamy dziś tekst, który jest owocem udziału jego autorki – Danuty Sterny – w konferencji W drodze do samodzielności w uczeniu się”, która  30 maja br. odbyła się w Szkole Podstawowej im Adama Mickiewicza we wsi Skalmierzyce. Oto ten tekst bez skrótów  – oczywiście zaczerpnięty z boga „OK. NAUCZANIE”

 

 

Od czego warto zacząć, aby stworzyć dla ucznia warunki dla jego samosterowności?

 

Konferencja w Skalmierzycach „W drodze do samodzielności w uczeniu się”

 

 

Piękna konferencja  w przyjaznej uczniom i nauczycielom Szkole Podstawowej im Adama Mickiewicza. Rozmawialiśmy o samosterowności ucznia i o tym, jak stosowanie oceniania kształtującego może pomóc w osiąganiu samosterowności przez uczniów.

 

Wyszczególniliśmy 11 warunków, które sprzyjają samosterowności ucznia, a nawet są dla niej niezbędne. Pod koniec konferencji poprosiłam uczestników, aby wybrali jeden z warunków, nad którym zaczną pracować po powrocie do szkoły, Prosiłam o wybranie jednego, gdyż wtedy jest szansa, że faktycznie coś się w tym kierunku zadzieje.

 

Odpowiedzi udzieliło 67 osób.

 

                                        Oto wyniki:

 

-Więcej samodzielności – 20

 

-Pomoc uczniom w organizacji procesu uczenia się, monitorowanie procesu – 9 w tym 3 osoby deklarowały prace z zeszytem ucznia.

 

-Wybór – 9

 

-Czas na rozmowę z uczniem – budowanie relacji – 7

 

 

-Przekazywanie informacji zwrotnej ze wskazówkami – 6

 

-Dawanie uczniom przestrzeni do przyznania się do błędu lub do trudności – 3

 

-Wiara w ucznia i świętowanie sukcesu – 3

 

-Jasno wyrażone oczekiwania – 2

 

-Czas na refleksję ucznia – 2

 

-Zapewnienie uczniom bezpieczeństwa – 2

 

-Możliwość odmowy – 1

 

2 osoby stwierdziły, że wszystkie te warunki już są obecne w ich szkole, a jedna osoba napisała, że zacznie od wprowadzania oceniania kształtującego, którego jeszcze nie ma w szkole.

 

Była to sonda, którą trzeba wziąć pod uwagę, planując prace nad samosterownością uczniów.

 

Uczestnikami konferencji, odpowiadającymi na pytanie sondy, były osoby, które chciały na nią przyjechać, czyli osoby zainteresowane doskonaleniem swojej pracy.

 

Źródło: www.spskalmierzyce.noweskalmierzyce.pl

 

 

W sondzie wyraźnie zwyciężyła – samodzielność ucznia. Zapewne pragniemy, aby nasi uczniowie chcieli się uczyć i byli w tym procesie samodzielni. Niestety nie stanie się to bez naszego udziału. Po stronie nauczyciela leży zaangażowanie ucznia w naukę i danie mu samodzielności w dochodzeniu do rozwiązania.

 

Drugie wskazanie dotyczyło – pomocy uczniom w organizacji procesu uczenia się, monitorowanie procesu. Cieszy mnie, że nauczyciele zauważają, że prowadzenie z uczniami zeszytu może w tym pomóc.

 

Trzecie to dawanie uczniom możliwości wyboru. Łączy się to z potrzebą autonomii, na którą zwraca uwagę teoria autodeterminacji.

 

Pozostałe punkty też zostały wykorzystane, zatem uznane zostały za pożyteczne warunki dla samosterowności ucznia.

 

Podczas konferencji dwie świetne prowadzące konferencje nauczycielki pokazały nam ćwiczenia na pobudzenie koncentracji uczniów, pochodzące z księgi „Przerywników i rozruchów”. Bardzo polecam.

 

Mogłam też uczestniczyć w wybranym warsztacie, ja wybrałam: Zastosowanie metody „Myślącej klasy” w rozwijaniu samodzielności w myśleniu i uczeniu się  na przykładzie matematyki. Liczby i działania.Był bardzo pouczający, szkoda, że nie mogłam być na pozostałych.

Bardzo dobra konferencja, oby takich było więcej.

 

 

Źródło: www.oknauczanie.pl

 



Foto: https://www.gov.pl/web/edukacja/

 

XXX Sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży – 29 września 2024 r. Na mównicy ministra Barbara Nowacka

 

 

Dzień po wyborach, po nocy wyborczej, która przyniosła ostateczną odpowiedź na pytania  kto będzie Prezydentem RP – co jednych uradowało, a drugich wprawiło w rozpacz –  i w OE nie uciekamy od polityki. Dlatego dziś proponujemy najnowszy post, dziś zamieszczony na blogu „Pedagog”, najbardziej krytycznie patrzącego na naszą edukacyjną rzeczywistość, prof. Bogusława Śliwerskiego. Może znajdziecie w jego spostrzeżeniach i refleksjach przyczyny klęski wyborczej kandydata rządzącej koalicji. Zapraszamy do lektury:

 

 

 

Od Sejmu Dzieci i Młodzieży do Sejmu Nauczycielskiego

 

Wczoraj był Międzynarodowy dzień Dziecka, ale tylko w rodzinach, bo nie w Sejmie RP

 

W ubiegłym roku odbyła się trzydziesta edycja Sejmu Dzieci i  Młodzieży, które to wydarzenie – o dziwo – przeniesiono z Dnia Dziecka, a więc z 1 czerwca, na sesję jesienną. To był błąd polityczny. W tym roku zapewne będzie podobnie, bo wczoraj nie odbyło się posiedzenie SDiM. Być może w ogóle go nie będzie, bo wyniki wyborów prezydenta, które wciąż nie są jeszcze oparte na danych z komisji wyborczych, tylko na sondażowym pomiarze opinii wyborców, wskazują na poważne zmiany w polityce naszego kraju. „Dzieci i ryby głosu nie mają”.

 

Od lat piszę o tej pseudodemokratycznej farsie  politycznej, która polega na wylosowaniu z ponad 150 szkół wszystkich typów i doborze spośród „chętnych” uczniów (po jednym z klasy szóstej, siódmej i ósmej), by wypowiedzieli się na ustalony przez urzędników MEN tematy. Zawsze był tylko jeden temat (problem) do debaty uczniowskiej. Tylko nieliczni jednodniowi „posłowie” wykraczali w swoich przemówieniach poza wyznaczony przez MEN zakres tematyczny. Jedni czynili to z własnej inicjatywy, inni zapewne pod wpływem dorosłych autorytetów, by podzielić się z opinią publiczną postrzeganiem bieżących wydarzeń w szkolnictwie a nawet polityce oświatowej.

 

W ubiegłym roku ponoć „[I]stotną zmianą było także pozostawienie młodzieży wyboru tematu obrad – w tym celu zadano jej pytanie: „Co jest dla nas najważniejsze?”. W drodze debat w szkołach, warsztatów on-line i głosowania młodzi wybrali osiem kluczowych zagadnień:

1.Nowoczesna szkoła

2.Walka z hejtem w sieci i szkole

3.Bezpieczny dom i rodzina

4.Poprawa zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży

5.Ochrona klimatu i praw zwierząt

6.Lepsze warunki do rozwijania swoich pasji

7.Dostęp do lekarzy specjalistów dla młodych ludzi

8.Wsparcie młodych w wyborze ścieżki życiowej i zawodowej”.

 

Jednak zobowiązano nieletnich posłów, by wypowiadali się na ostatni  z tematów, skoro ten uzyskał najwięcej wskazań. Tak oto w dn. 30 września 2024 roku w Sejmie odbyła się sesja, podczas której młodzież dyskutowała na wybrane przez siebie tematy i w ostatecznym głosowaniu wskazała ten najważniejszy: Wsparcie młodych w wyborze ścieżki życiowej i zawodowej”.

 

Na platformie YouTube można obejrzeć wystąpienia uczniów, a na stronie SDiM zapoznać się z przyjętą przez ubiegłorocznych „posłów” uchwałą i jej uzasadnieniem. Podobnie, jak w latach poprzednich, jest to tylko i wyłącznie papier, który zawiera zapis zredagowanych treści. Obecne w czasie fragmentów obrad ministra i wiceministra edukacji zapewniały młodych o swojej trosce, staraniach władz resortu o spełnienie uczniowskich postulatów.

 

Nastolatkowie poznali gmach Sejmu RP, przenocowali w hotelu, otrzymali gadżety i wzmocnili w sobie poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Jedno może nieco są zawstydzeni opublikowaniem ich wystąpienia, a w większości zapewne są nim zachwyceni, także ich nauczyciele, rodzice czy członkowie rodziny. „(…) Karawana jedzie dalej…„.

 

Naiwnie sądzili, że jak coś zaakcentują, o coś poproszą, werbalnie zobowiążą do czegoś sprawujących władzę w MEN, to już od następnego dnia, tygodnia, miesiąca doświadczą sprawczości własnej wypowiedzi. Niestety, nie doświadczą, bo jest to niemożliwe. Ministra edukacji wcale nie była zainteresowana ich opiniami. Już przebierała nogami, by zamienić MEN na pracę w Urzędzie Prezydenta RP.

 

Dziecięca zabawa, gra w Sejm nie ma żadnego znaczenia dla polityki oświatowej, a tym bardziej dla koniecznych zmian, jakie powinny nastąpić w ich szkołach, klasach, w postawach ich nauczycieli, dyrektorów placówek oświatowych. Dobrze, że tego doświadczą, bo przekonają się, że populistyczna polityka, podobnie jak totalitarna, jest cyniczna.  Byli potrzebni władzy do pozorowania jej rzekomo demokratycznej orientacji wobec dzieci i  młodzieży.

 

Proponuję poszerzenie tej formuły. Zamiast obchodów Dnia Edukacji Narodowej Marszałek Sejmu RP mógłby zaprosić nauczycieli. Niech raz w roku odbędzie się w Polsce Sejm Nauczycielski, w trakcie obrad którego ustawodawcy i rządzący usłyszą prawdę o tej profesji i jej warunkach pracy. Skoro lekceważy się naukę, to nawet najbardziej atrakcyjne propagandowo przesłanki rzekomych reform na nic się zdadzą. Bez nauczycieli nic się nie zmieni w polskim szkolnictwie! Oni zaś nie będą pracować za „psie grosze”.

 

Przypomnę, że w dn. 14-17 kwietnia 1919 roku odbył się w Warszawie Sejm Nauczycielski, który uświadamiał rządzącym, że:

 

W państwach policyjnych instytucje państwowe są podporządkowane nie społeczeństwu, lecz odwrotnie: społeczeństwo — instytucjom. Cele są narzucone z góry, nieraz wbrew interesom najszerszych warstw, niekiedy wbrew interesom narodu całego. Na straży takiego porządku rzeczy czuwa cały system rządów autokratycznych. W państwach policyjnych i szkoła służy celom narzuconym. 

 

Nauczycielstwo nie ma nic do powiedzenia; nie jest ono w sprawach wychowania, nauczania i organizacji szkolnictwa czynnikiem współdziałającym, ani tym mniej miarodajnym, jest natomiast używane za bezkrytyczne i posłuszne narzędzie, któremu nie tylko nie wolno brać udziału w urządzaniu systemu szkolnego, ani w organizowaniu władz szkolnych, lecz w ogóle nie wolno mieć na te sprawy jakiegoś własnego poglądu, ani tworzyć jakiegoś kierunku w polityce szkolnej” (s. 81).

 

 

Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com

 

 

*Szkoda, że prof. Śliwerski nie podał źródła tego cytatu. [WK]



Na dzisiejszą lekturę nieobowiązkową proponujemy tekst, który wczoraj zamieścił na swoim fejsbukowym profilu zamieścił Tomasz Pintal. W pierwszej części jest tam oczywiście o matematyce, ale druga została zainspirowana środowym spotkaniem w „Akademickim Zaciszu”. Polecamy:

 

 

 

Czasami dostaję zapytania związane z tym czy to co robię w kwestii popularyzowania nauki matematyki planuję w jakiś sposób zamienić na inną formę. Przykładowo czy nie warto byłoby zrobić z artykułów książki, poradnika, filmów na YouTube, kursu, etc.

 

Przyznam, że ostatnio sprawdzałem jak wyglądają te kwestie i najprościej mówiąc w większości z nich trzeba sporo zainwestować, a jeśli samemu się jak największej części tego nie ogarnie, to dodatkowo jeszcze sporo dołożyć do interesu, czyli nie tyle wyjść na przysłowiowe zero, lecz znacznie gorzej – na dużym minusie.

 

Teraz pojawia się pytanie czy i ile jest warta wiedza oraz kto i w jakich warunkach jest w stanie za nią zapłacić. Tutaj każdy zapewne sam będzie w stanie sobie odpowiedzieć lub też poszukać odpowiedzi w wielu różnych miejscach.

 

Ostatnio otrzymuję pytania czy pomógłbym w zrozumieniu matematyki oraz czym zechciałbym wspomagać rozwój dziecka w kontekści logicznego myślenia w oparciu o matematykę, ale także szachy czy nawet gry i zabawy logiczne. Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy, bo to oznacza, że moi znajomi wiedzą gdzie uderzyć, a mówiąc nieco żartobliwie jakby to elegancko powiedziała Bernadetta Olender-Jermacz: „wiadomo, że Tomasza pomysły są naprawdę dobre, bo absolutnie nie mają prawa być słabe”

 

I tak – na ile mogę to chętnie pomagam tym, którzy potrzebują przewodnika w matematycznej czy też szachowej krainie, bo wiadomo, że Tomasz właśnie z takiej pomocy i wsparcia słynie!

 

 

Wczoraj w nocy po znakomitym spotkaniu w Akademickim Zaciszu w którym Profesor Roman Leppert gościł gościnię Aleksandra Jakubczak, po zakończonym spotkaniu pozwoliłem sobie w wiadomościach prywatnych napisać kilka ciepłych słów pod adresem Oli, bo odtwarzając początek spotkania byłem pod dużym wrażeniem tego czym podzieliła się z nami Ola. W skrócie: konkretnie, elegancko, bez ściemniania i pudrowania, ale za to z pozytywnym akcentem oraz bardzo istotnymi praktycznymi wskazówkami oraz pomysłami na dalsze działania. Nie muszę chyba wspomniać, że Aleksandra Jakubczak i Dorota Walter wspólnie prowadzą Przestrzeń Pozytywnej Edukacji – nauczyciele matematyki. Mają wiele pomysłów i nie zawahają się ich użyć, prawda?

 

No i tak rozmawialiśmy z Olą i Ola wspomniała, że gdybym miał jakieś pomysły, to prosi, abym się z nią nimi podzielił, bo być może będzie możliwość do współpracy. A ja że zwykle pomysłów mam dużo, zwłaszcza w obszarach w których się specjalizuję, to aby nie zapomnieć postanowiłem jak najszybciej stworzyć taką listę roboczą pomysłów, na które Ola mogłaby w przyszłości zerknąć i gdyby się okazało, że potrzebuje pasjonata i forma online również w pełni pasuje, to wiadomo, że może mnie wynająć do tego wyzwania, prawda? Jak nie Tomasz, to kto? Jak to (coś w sobie) masz, to wiadomo, że tylko Tomasz, tak? No jak nie jak tak?!

 

Potem bardziej lub mniej bespośtedniego namaszczenia (jak kto woli natchnienia) udzieliły mi jeszcze Aneta Ja-Pa i Dorota Kujawa-Weinke, więc coś mi mówiło, że to jest ten moment, że muszę to zrobić, odkładając inne mniej pilne sprawy.

 

No i zrobiłem. Opracowałem listę 30 tematów*, które przez ostatnie prawie 8 lat analizowałem, testowałem, poprawiałem i dzieliłem się nimi na moim blogu matematycznym. Po co? Tak jak mówię: przede wszystkim, aby wspierać nauczycieli, którzy uczą matematyki w szkole podstawowej, a czasami nie wyrabiają na zakrętach, ledwie są w stanie dotrwać do kolejnego semestru, więc jeśli mogę dołożyć od siebie cegiełkę, to czemu nie, prawda?

 

Lista wybranych zagadnień matematycznych zawiera jak wspomniałem 30 tematów (czy nieco dokładniej punktów) o których mogę poopowiadać lub też wyjaśnić krok po kroku jak to zrobić w warunkach praktycznych. Inaczej mówiąc, jest to moja oferta do osób, które potrzebują w tych tematach wsparcia (zarówno nauczyciele jak i uczniowie) i zgadzają się na to, że będzie to zrealizowane w formie zdalnej (online).

 

Myślę, że dzięki temu może pojawić się kolejna okazja, że ktoś będzie poszukiwał mnie, a ja już mam ofertę, więc reszta to kwestia dogadania końcowych warunków. Dodam, że w zależności od potrzeb mogę te punkty odpowiednio zmodyfikować. Zresztą wszystko jest wyjaśnione na ostatniej stronie (zdjęciu).

 

Przy okazji serdecznie dziękuję wszystkim, którzy korzystają z moich umiejętności tłumaczenia i wspierania w matematyce i szachach oraz polecają mnie innym. To dla mnie jest to bardzo duża pomoc i wsparcie, nawet jeśli może niektórym z was wydawać się drobnostką. Pamiętajmy, że punkt widzenia (oceniania) zależy od punktu widzenia (perspektywy), prawda kochani?

 

Przy okazji wyjaśniam dlaczego tak bardzo Was chwalę i dopinguję kochani: wielu z was mówi, że są to bardzo ważne dla Was słowa i że jesteście za nie wdzięczni oraz cieszycie się, że ktoś to zauważa. Ja już wiele razy mówiłem, że w pewnym momencie życia dałem sobie słowo i przyrzekłem sobie, że jeśli będę pewien, że dana osoba robi znakomitą robotę i wspiera innych to będę starał się okazywać WDZIĘCZNOŚĆ. To nie jest tak, że ja chwalę wszystkich, wszędzie i zawsze. Ba! Potrafię bardzo mocno krytykować jeśli mam ku temu powody, ale również chwalić ile tylko jestem w stanie, gdy jestem przekonany, że „Tomasz to jest ta kolejna osoba, której obiecałeś, że będziesz ją wspierał dobrym słowem, dając słowo sobie!”

 

 

Mam nadzieję, że teraz wszystko jasne. Było i jest wiele osób, które wspierało mnie w moim życiu, więc ja się po prostu odwdzięczam i jednocześnie z całego serca dziękuję, bo DOSKONALE zdaję sobie sprawę z tego jakie jest to poświęcenie i z jakimi wyrzeczeniami się wiąże. Naprawdę to wiem i nawet wiem to zbyt dobrze. No i właśnie z uwagi na to po prostu „chwalę pod niebiosa”, bo inaczej nie potrafię (tzn. potrafię, ale nie chcę).

 

Zawsze chciałem żyć wśród ludzi dobrych, pomocnych, życzliwych, kochanych, mądrych oraz wzajemnie się wspierających. Dla mnie to jest taki przysłowiowy raj na ziemi!

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasz.pintal/

 

 

 

*Na zakończenie tego posta kolega Tomasz Pintal zamieścił zdjęcia czterech stron tekstu, na których zapisał owe tematy, które w ostatnich latach przemyśliwał i analizował. Oto pierwsza strona tego tekstu oraz link do wszystkich czterech:

 

 

Całość dostępna jest  TUTAJ

 

 

 



 

Ostatnie majowe spotkanie w „Akademickim Zaciszu”  poświęcone było zmianie sposobu uczenia się, którą obserwujemy między kolejnymi generacjami, a konkretniej – poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie „Jak uczy się matematyki pokolenie Alfa?”

 

Do udziału w rozmowie na ten temat prof. Roman Leppert zaprosił Aleksandrę Jakubczak, która wspólnie z Dorotą Walter prowadzi  portal „Przestrzeń Pozytywnej Edukacji”.

 

Tradycyjnie zapraszamy wszystkich, którzy wczoraj nie mogli śledzić tej rozmowy, a są zainteresowani odpowiedziami na to pytanie, aby o dowolnej i wygodnej dla siebie porze kliknęli załączony poniżej link ij ej wysłuchali:

 

 

 

Jak uczy się matematyki pokolenie Alfa? –  TUTAJ