Wczoraj (28 września 2022 r.) na fanpage „Nie dla chaosy w szkole” wypatrzyliśmy post, który rejestruje sytuację, jedną z wielu podobnych, jakie są skutkiem kryzysu kadrowego, jaki w szkołach występuje w konsekwencji polityki oświatowej, której „twarzą” jest minister Czarnek:
„Dzięki Bogu, dzieci nie zdają egzaminu z geografii. Jeśli doczytają w domu i same chcą się uczyć, to jakoś sobie poradzą” – ocenia Alicja, która przygotowuje do lekcji… nauczyciela. Jej podopieczny to polonista, który 1 września został geografem. Uczy wiele klas. Wcześniej ukończył podyplomowy kurs online, ale wiele się nie nauczył. Zapewnił więc sobie pomoc osoby z kwalifikacjami.
Czy takie „korepetycje” są częstszym zjawiskiem, trudno powiedzieć. Ale sytuacja, gdy dzieci w szkołach podstawowych a nawet w liceach, uczą ludzie bardzo słabo przygotowani, staje się nagminna.
Dyrektor kazał mu zrobić studia podyplomowe z tego przedmiotu. Powiedział, że nikogo nie znajdzie, bo na rynku jest wielki problem z geografami. I argumentował, że dzięki temu nauczyciel będzie miał na przyszłość pewny etat – opowiada Alicja, która udziela temu nauczycielowi korepetycji.
Sam przyznał, że nic nie wie z geografii, co potwierdzało się na naszych zajęciach – mówi korepetytorka – Alicja. – Nie potrafił nawet wyznaczać współrzędnych. Z podręcznika tego nie wyczyta. Jako humanista potrafi „lać wodę”, więc jeśli temat jest do opowiadania, to sobie radzi, ale jeśli trzeba zrobić coś konkretnego – już nie. Bo albo wyznaczysz współrzędne dobrze, albo źle. Problemy się zaczynają, kiedy trzeba przeliczyć skalę lub na przykład omówić konkretne zagadnienie, np. problemy gospodarcze w Azji – dodaje.
Od września spotykają się raz w tygodniu i przerabiają jego szkolne lekcje na kolejny tydzień. Każdą, którą ma później wyłożyć własnym uczniom. Tę, na której miał wizytę dyrektora, wykuł na blachę. Świeżo upieczony geograf uczy w kilku klasach na różnym poziomie kształcenia. A co jeśli dziecko zadaje pytanie? – Mówi, że odpowie mu później. Przychodzi na korepetycje, pyta o dane zagadnienie, notuje, a potem przekazuje to uczniom
Nie będzie olimpijczyków, dzieciaki zostaną zniechęcone do przedmiotu, który będzie się im kojarzyć z totalną nudą. Nie ma prezentacji, filmów, opowieści prowadzącego, bo ten nie jest do tego przygotowany – podkreśla Alicja. Sama nie wyobraża sobie, by nagle miała zostać historyczką albo nawet chemiczką. Dostałam taką propozycję, ale powiedziałam: „Nie. Albo uczę przedmiotu, który czuję i wiem, że robię to dobrze. Albo nie uczę w ogóle”. Nie jestem w stanie się przekwalifikować, by uczyć chemii czy fizyki, jak mi proponował dyrektor.
Wakaty w szkołach, uzupełnianie etatów, łatanie dziur w planach lekcji będą miały daleko idące skutki. – Tym, co stanowi o wysokiej jakości kształcenia jest m.in. specjalizacja – w polskiej szkole nierealna. Minister edukacji chyba nie zdaje sobie sprawy, że aby nauczyciel był fachowcem musi być pasjonatem w swojej dziedzinie, a także mieć specjalistyczną wiedzę.
Źródło: www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/