Dzisiejszy felieton przeznaczam na wyjaśnienie powodów, dla których 19 listopada materiał, w którym zamieściłem  obszerne fragmenty tekstu, zamieszczonego na  portalu „Strefa Edukacji”i zatytułowanego „Każda decyzja wywołuje burzę. Wiceminister odpowiada krytykom reformy edukacji” opatrzyłem tytułem:Choć burza huczy wkoło nas…, … karawana idzie dalej!”.

 

Nie muszę chyba wyjaśniać, że nie tylko z powodów techniczno-redakcyjnych (tytuł nie może być za długi, bo się nie zmieści) nie cytowałem tych starych przysłów w pełnym brzmieniu. Liczyłem, że czytający sami sobie dopowiedzą i będą wiedzieli na jakie aspekty relacjonowanej tam wypowiedzi wiceministry Katarzyny Lubnauer chciałem zwrócić ich uwagę.

 

Skojarzenie z tymi właśnie przysłowiami miałem  po przeczytaniu tych słów:

 

Katarzyna Lubnauer zwróciła uwagę, że edukacja – podobnie jak zdrowie – jest obszarem, z którym wszyscy mają osobiste doświadczenia. Jej zdaniem właśnie stąd bierze się powszechne przekonanie, że każdy wie najlepiej, jak szkoła powinna funkcjonować.”

 

Rzecz w tym, że to jedynie fragmentaryczny obraz źródeł krytyki projektu ministerialnej reformy edukacji, znanej jako „Kompas Edukacji”. Wszak wszyscy znamy, prezentowane na blogu „Wokół Szkoły” poglądy na ten temat wieloletniego dyrektora zespołu szkół STO na Bemowie – Jarosława Pytlaka, teksty autora bloga „Pedagog”, wieloletniego przewodniczącego  Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN – profesora Bogusława Śliwerskiego, a także przed kilkoma dniami zamieszczony na fejsbuku tekst prof. Romana Lepperta – którego tutaj przedstawiać nie muszę.  

 

Przywołałem tylko te trzy przykłady opublikowanych, krytycznych, stanowisk wobec tej reformy, gdyż ich autorzy, to osoby z niekłamanym autorytetem i niekwestionowanymi kompetencjami do opiniowania zagadnień dotyczących edukacji. I nie są to owi „każdzi”, którzy „wiedzą najlepiej, jak szkoła powinna funkcjonować.” Ale są niezależnymi ekspertami, którzy nie należą do klakierów ekipy kierującej od prawie dwu lat polską oświatą.

 

A ta pewność siebie u zarządzających, która każe im  – mimo owego „psów szczekania” iść z tą karawaną dalej, bierze się z pozytywnej aury, którą wokół tego projektu roztaczają życzliwe tej ekipie środowiska, uchodzące także za ekspertów.

 

Najnowszym przykładem tego jest konferencja, która w minioną środę, pod nazwą „WIEM, UMIEM, DZIAŁAM”, odbyła się Warszawie, w Instytucie Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN. Nawiasem mówiąc to ciekawe posunięcie pijarowe, że – choć organizatorem konferencji była „przybudówka” MEN – IBE PIP, a  sztandarowymi prelegentami byli: prof. Maciej Jakubowski i  dr Tomasz Gajderowicz, to nie odbyła się ona w owym ministerialnym centrum opiniodawczym!

 

Aby nie poprzestać tylko na tych dwu środowiskach muszę jeszcze przywołać także inne, niezależne od MEN, inicjatywy, które za swój główny cel także stawiają zreformowanie polskiego systemu szkolnego i stosowanych tam metod kształcenia. Przywołam ty jeden przykład –także z ostatnich dni. Bo 14 listopada w Katowicach, odbyła się  konferencji „A właśnie, że się da!”, która zgromadziła 540 uczestników. Jest to dowód na to, że odnowa polskiej szkoły nie musi odbywać się w drodze kolejnych, rewolucyjnych, ustaw i rozporządzeń, ale może się stawać oddolnie. Jak tam powiedziano –  „bo zmiana zaczyna się od ludzi”.

 

Kończę ten felieton takim wnioskiem:

 

W systemach edukacji działa ta sama, stara maksyma: „Nie od razu Kraków zbudowano”. Bo edukacja, to żywy organizm, który potrzebuje lat, aby mogły, stopniowo, zanikać stare nawyki i – bez szkody dla uczniów – być zastępowane nowymi, dostosowanymi do wyzwań przyszłości, sposobami stymulowania i wspomagania rozwoju i kompetencji uczniów.

 

Bo tu nie do zaakceptowania jest metoda radykalnych urbanistów: „Zburzyć stare zabudowania i na ich gruzach postawić nowoczesne gmachy!”

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



Zostaw odpowiedź