Przeoczyliśmy, zamieszczony w minioną niedzielę na jego fbprofilu, tekst dr Tomasza Tokarza, w którym podzielił się on z czytającymi swoimi obserwacjami i pesymistycznymi refleksjami na temat realnych szans na rzeczywiste zreformowanie polskiej edukacji:
Problem zmiany edukacji jest głównie mentalny. Tomasz Tokarz: 80% procent nauczycieli i rodziców nie chce nic realnie zmieniać- tylko ewentualnie poprawiać to, co już jest. Wciąż remontować rozpadający się budynek, stworzony w zupełnie innych realiach – zamiast spróbować skonstruować coś nowego – bardziej adekwatnego do czasów łatwego dostępu do informacji, do narzędzi AI, do prawdziwych potrzeb obywatelskiego społeczeństwa.
Brakuje wyobraźni, że edukacja może wyglądać inaczej – mimo, że rodzice wysyłając dzieci na lekcje angielskiego, na treningi sportowe – widzą, że edukacja oparta na zainteresowaniach dzieci i pozbawiona ścisłej kontroli – jest skuteczna. Ale już w samej szkole musi być wg nich zupełnie inaczej – wycisk, kontrola i cyferki. Dziwne dwójmyślenie.
W związku z tym zmiany muszą być robione odgórnie – tylko MEN ma odpowiednią siłę, by je przejąć i zrealizować, tylko musiałoby chcieć. A wg mnie nie chce, bo nie ma na tyle wyobrażni i wiedzy. Samo ministerstwo edukacji jest traktowane trzeciorzędnie.
Zmiany muszą mieć poparcie całej klasy politycznej – a przy obecnej polaryzacji, każda nawet drobna zmiana (nawet wycofanie jakiejś lektury) wywołuje straszne oburzenie i szczucie. Ta czy nazwa przedmiotu, obcięcie tego czy owego, gimnazjum czy brak gimnazjum, prace domowe czy nie – to nie ma żadnego większego znaczenia, ale i tak wywołuje opór i rejtanowskie gesty. „Świat się kończy, chcą wynarodowić naród, zniszczyć myślących ludzi”. Potrzebny jest konsensus, porozumienie ponad podziałami – a obecnie to niestety abstrakcja.
Chyba tylko jakaś katastrofa może doprowadzić do otrzeźwienia.
Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE/