Za tydzień będę pisał felieton nr 550. Nie jest to taki powód do fetowania, jakim był „felieton półtysięczny”, ale zawsze jest się czym pochwalić. Za to 6 lutego będzie piękna liczba – 555! Muszę zawczasu obmyślić sposób uświetnienia tej „multipiątkowej” okazji – wszak jestem z tych czasów, gdy trzy piątki pod rząd w dzienniczku były powodem do radości.

 

A na razie piszę ten felieton w niedzielę przedświąteczną, którą w latach mojego dzieciństwa  w moim domu nazywano „brudną niedzielą”. Bo wtedy wszystkie soboty były „pracujące” i jeśli był to jedyny wolny dzień poprzedzający  dni świąteczne, to właśnie wtedy był czas na generalne sprzątanie. Dzisiaj to jedynie „niedziela handlowa” – szósta w tym roku. Przeto nie będę dzisiaj podejmował tematów świątecznych – na składanie życzeń będzie jeszcze czas. A więc – rutynowo – kilka przemyśleń, zrodzonych pod wpływem dwu zamieszczonych na OE materiałów:

 

Nie mogę nie „pociągnąć” myśli, której sygnałem był już tytuł, jaki nadałem informacji, zamieszczonej 17 grudnia : „Nazwa konferencji w języku angielskim podnosi jej rangę(!/?)”. Wierzę, że został on odczytany zgodnie z moją intencją – ironicznie. Bo co stało na przeszkodzie, aby jej organizator – Instytut Badań Edukacyjnych – ogłosił, że organizuje konferencję p.t. „Edukacja dla przyszłości. Wyzwania stojące przed projektowaniem programów nauczania i ich skuteczną realizacją”? Ale oni chcieli być „trendy” – a wiadomo, że wszystko co po angielsku, to dzisiaj jest modne, „na czasie”, przeto ogłosili, że zapraszają na konferencję „Global Forum “Education for the Future. Challenges to Curriculum Design and Effective Implementation”.

 

Skąd inąd, skoro wiem, że dyrektorem IBE jest ktoś, kto studiował na University of Pittsburgh oraz Ludwig-Maximilians-Universitaet w Monachium, a także był stypendystą Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, Robert Schuman Centre for Advanced Studies oraz European University Institute we Florencji, nie powinienem się dziwić. Co nie zmienia faktu, że byłem i jestem przeciwny temu procesowi. I nie dlatego, ze ja nie mam zdolności do nauki języków obcych, ale dlatego, że uważam, iż język jest podstawą świadomości narodowej, gdyż nasze dzieje są najlepszym dowodem, że władze państw rozbiorowych robiły wszystko, aby to ich języki (rosyjski i niemiecki) były językiem panującym. Warto także popatrzyć na Francuzów, którzy jak mogą tak bronią się przed anglicyzmami i nie wpuszczają do powszechnej komunikacji języka angielskiego. Ostatnio Francja złożyła w sprawie języka angielskiego do Sądu Unii Europejskiej dwie skargi wobec Komisji Europejskiej. Treść jednej już opublikowano. Dotyczy ona zastosowania testów w języku angielskim dla kandydatów na unijnych urzędników.

 

Kończąc ten temat: Uczmy się języków obcych, ale u siebie i miedzy sobą mówmy po polsku!

 

x          x          x

 

Dzień później – w środę 18 grudnia – zamieściłem post z bloga prof. Śliwerskiego Czyżby opinia na temat polityki oświatowej MEN była już wyeksploatowanym tematem?. Były tam cytaty z nieopublikowanego wywiadu , który profesor udzielił dziennikarzowi „Gazety Wyborczej”. Nim podzielę się moimi refleksjami zacytuję kilka fragmentów tego tekstu:

 

„…zdaniem prof. Śliwerskiego, obecne działania Ministerstwa Edukacji Narodowej odbiegają od założeń, na których powinno opierać się konstruowanie i wdrażanie każdego przedmiotu kształcenia. –Minister Barbara Nowacka, mimo dobrych intencji, popełniła błąd, wprowadzając zmiany motywowane przede wszystkim deklaracjami politycznymi – zauważa profesor. W jego opinii, takie decyzje niosą ryzyko instrumentalnego traktowania edukacji, podporządkowując ją bieżącym interesom politycznym zamiast naukowym. Jak podkreśla, edukacja zdrowotna, która ma obejmować zarówno kwestie zdrowia fizycznego, jak i psychicznego czy społecznego, wymaga dobrze przemyślanego programu oraz odpowiednio przygotowanej kadry.”

 

„W opinii profesora, polska edukacja od lat cierpi na podporządkowanie jej bieżącej polityce. – Brakuje nam narodowej strategii edukacyjnej, która byłaby wolna od wpływów partyjnych. To, co obserwujemy teraz, to kolejny przykład, jak ideologia przesłania merytoryczne podejście do reform – zaznacza. Zdaniem Śliwerskiego, taki sposób działania prowadzi do konfliktów społecznych oraz nieufności wobec systemu oświaty. […]

 

Profesor podkreśla, że brak odpowiednich badań nad skutecznością dotychczasowego przedmiotu WDŻWR dodatkowo utrudnia ocenę zasadności wprowadzenia edukacji zdrowotnej w obecnej formie. – Nie wiemy, jakie były faktyczne efekty nauczania WDŻWR, bo nikt tego nie zbadał. Wprowadzanie zmian w oparciu o przypuszczenia i populistyczne argumenty jest niewłaściwe – zaznacza.” […]

 

Jak stali czytelnicy moich felietonów (i nie tylko) wiedzą – nie zawsze podzielam poglądy prof. Bogusława Śliwerskiego. Ale w tym przypadku to co o metodzie kierowania resortem przez ministrę Nowacką powiedział w tym wywiadzie, to jakby „wyjął mi z ust”.

 

Ja także jestem rozczarowany „owocami” rocznych rządów nie tylko ministry Nowackiej, ale całej tej „koalicyjnej” ekipy nadającej ton i kierunek podejmowanym w MEN decyzjom. Także opinia, że wprowadzane zmiany są motywowane przede wszystkim deklaracjami politycznymi, że ideologia przesłania merytoryczne podejście do reform, oraz że wprowadzanie zmian odbywa się w oparciu o przypuszczenia i populistyczne argumenty nie trudno byłoby zilustrować konkretnymi przykładami. W naszej socialmedialnej bańce nie muszę tu ich przywoływać – sami możecie podać ich więcej niż ja bym potrafił.

 

A wychodząc poza obszar tematyczny poruszony prze Profesora, dodam od siebie takie, że nie wystarczy organizowanie spotkań i zbieranie opinii o swoich pomysłach od wszystkich chętnych. Bo ważne są opinie tych, którzy swoją pracą zaświadczyli, że wiedzą jaka powinna być szkoła i jaki proces edukacji jej uczennic i uczniów. Nie zawsze dobrą jest opinia większości…

 

A i w konsultacjach ze środowiskiem uczonych akademickich także trzeba zwracać uwagę, czy wypowiada się profesor, mający podstawy do wygłaszania swoich ocen, czy też ktoś, kto  choć napisał dziesiątki „uczonych” rozpraw o tym jaka powinna być szkoła, to nie tylko nie widział jej od czasu, kiedy zrobił maturę, to jeszczeż nigdy nie prowadził żadnego badania jej funkcjonowania – i to z zastosowaniem rzetelnych narzędzi badawczych…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



Zostaw odpowiedź