Gdy felieton piszę 1 września, to nie uniknę licznych skojarzeń z wydarzeniami, które w skali makro, ale i w mojej – mikro – w tym dniu miały miejsce w przeszłości. Dla  chyba wszystkich Polek i Polaków ten dzień nieodmiennie kojarzy się z datą wybuchu Wojny 1939 Roku, dniem, w którym wojska niemieckie zaatakowały terytorium Polski. Ale w indywidualnej biografii tychże samych Polek i  Polaków – w tym i w mojej – dzień ten zawsze będzie dniem początku kolejnego roku szkolnego. Nie będę tu dzisiaj snuł moich osobistych wspomnień z pierwszego dnia nauki w ogóle – w I klasie SP nr 135 na Nowym Złotnie w 1951 roku, ani w Szkole Rzemiosł Budowlanych w roku 1958, ani nawet z 1 września 1993 roku, w którym to dniu zainaugurowałem nowy rok szkolny w Zespole Szkół Budowlanych nr 2 w Łodzi jako jej nowopowołany dyrektor, szkole, która była kontynuatorką tej samej, w której zdobyłem zawód murarza – w konsekwencji ukończenia owej SRB przy dawnym Technikum Budowlanym nr 1. Choć najbliżej  jest mi do wspomnień sprzed 20 lat, kiedy – wtedy tego jeszcze nie wiedziałem – po raz ostatni poprowadziłem jako dyrektor uroczystość rozpoczęcia kolejnego roku szkolnego w Zespole Szkół Ponagimnazjalnych nr 15, jak od trzech lat nazywał się Zespół Szkół Budowlanych nr 2 w Łodzi. Ale i o tym już nic dzisiaj nie napiszę. Wszystkie te wspomnienia już opisałem i upubliczniłem na OE w przeszłości.

 

Dlatego dzisiaj zajmę się początkiem roku szkolnego 2024/2025, który z oczywistych przyczyn we wszystkich polskich szkołach będzie celebrowany jutro. Pierwszą moją myślą byłego dyrektora szkoły – emeryta z 19-letnim stażem – jest ta, że nie dziwię się tym dyrektorkom i dyrektorom polskich szkół, którzy osiągnąwszy już ustawowy wiek emerytalny, mając jeszcze przed sobą kilka lat z pięcioletniego prawa zasiadania na tym fotelu, już podjęli decyzję o odejściu na ową zasłużoną emeryturę, albo cały czas biją się z myślami, czy tego nie zrobić – np. z końcem roku kalendarzowego, albo – co podobno byłoby najkorzystniejsze z punktu widzenia naliczenia wysokości świadczenia – w pierwszych miesiącach nowego roku kalendarzowego.

 

Drugą była myśl o tym, że współczuję dyrektorkom i dyrektorom szkół, prawdopodobnie z małych miejscowości, którzy ze zrozumieniem i aprobatą przyjęli decyzję o ich uprawnieniu do łączenia nielicznych uczniów pragnących uczestniczyć w lekcjach religii z trzech klas z różnych poziomów w jedną grupę i teraz przeczytali – najpierw  informację o postanowieniu Trybunału Konstytucyjnego o zawieszeniu – do czasu ogłoszenia w tej sprawie wyroku – rozporządzenia MEN  w sprawie uprawnienia dyrektorów szkół do łączenia uczniów z trzech roczników w jedną grupę na lekcje religii, a zaraz potem wypowiedź ministry Nowackiej, że to postanowienie nie obowiązuje, bo zostało ogłoszone przez nielegalnie działającą instytucję, samozwańczo nazywającą się Trybunałem Konstytucyjnym.

 

Widzę ten problem wielopłaszczyznowo. Bo jeśli dyrektor/ka jest przekonany/a o słuszności stanowiska MEN, ale organ prowadzący tej szkoły jest z nadania PiS,  zrealizując nadane jej rozporządzeniem uprawnienie – po dokonaniu diagnozy o liczbie rodziców uczniów deklarujących chęć uczestniczenia ich dzieci w lekcjach religii –  będzie chciała postąpić zgodnie z danym jej w upoważnieniem i połączy te dzieci w jedną np. 18-osobową grypę uczniów z klas od IV do VI, to czy powinna się liczyć z jakąś formą kary ze strony organu prowadzącego? I czy to zaryzykuje?

 

Ale jest jeszcze możliwość dylematu, jaki może mieć dyrektor/ka w analogicznej sytuacji, jeśli jest zwolenniczką PiS. Głosowała na nich i całym sercem popiera postanowienie Trybunału Konstytucyjnego, więc utrzymuje w szkole lekcje religii nawet dla dwu-trzech osób z jednej klasy, ale  Szkolna Rada Rodziców, niezadowolona z tej decyzji, bo skutkowała ona bardzo niewygodnymi tygodniowymi planami lekcji – z powodu bardzo różnych godzin ich zaczynania i kończenia -skierowała skargę do kuratorium, a to – po dokonaniu kontroli – poleci jej połączyć uczniów, nawet z trzech klas w jedną grupę? Czy ma się „postawić” kuratorowi działającemu z poparciem Koalicji 15 Października i zasłużyć na chwałę w swojej partii, czy położyć uszy po sobie, wykonać polecenie KO i nie obawiać się o swoją przyszłość, przynamniej „w tym układzie” politycznym?

 

A poza tym w ogóle – nie chciałbym być teraz także szeregowym nauczycielem. Dlaczego? Chyba nie musze uzasadniać – wszyscy lepiej ode mnie wiecie co jest aktualnie największą traumą w tym zawodzie. A jest to multitrauma…

 

Ale dość tego czarnowidztwa spod klawiatury laptopa staruszka. Może, mimo wszystko, powinieniem życzyć wszystkim stającym jutro do swoich obowiązków w polskich szkołach wiary w siebie, w zdolności swych uczniów, w to, ze jednak będzie lepiej niż było, i że kilejne miesice pryniosą dalszą poprawę. Także wynagrodzeń!

 

No, może już wystarczy tego jak na jeden felieton. Co prawda mam jeszcze kilka tematów z łódzkiego podwórka, ale o tym to może za tydzień.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź