Kolega Jarosław Pytlak wrócił do wcześniejszego zwyczaju zamieszczanie nowych tekstów na swoim blogu w weekendy. Śpieszymy więc z publikacją tego z minionej soboty  na stronie  „Obserwatorium Edukacji”:

 

 

 

Alerty z Krakowa w sprawie oceniania

 

Gabrielę Olszowską, następczynię niesławnej Barbary Nowak na stanowisku Małopolskiego Kuratora Oświaty, szczęśliwie nie pochłonęła bez reszty urzędnicza rutyna. Bardzo cenię jej wypowiedzi, pojawiające się regularnie w prasie i mediach społecznościowych, na tematy, które uważa za ważne z perspektywy swojego ogromnego doświadczenia praktyka pedagogicznego.

 

Ostatnio opublikowała dość lekki w tonie, ale poważny w treści post na fejsbuku, dzieląc się swoimi obawami wobec trwającego już sezonu wystawiania ocen w szkołach. Pozwolę sobie zacytować go tutaj w całości.

 

x            x          x

 

„Za miesiąc koniec szkoły… a tu same alerty RCB przychodzą… gdybym to ja tak mogła wysłać alercik…

– Czy wiedzą, czym jest ocenianie…

– Czy pamiętają, że nie wystawianiem stopni?!

– Czy wiedzą, że mają się posługiwać wymaganiami…

– Czy myślą wymaganiami…

– Czy stosują dostosowania…

– Czy wiedzą, że przy przewidywanej niczego się nie zdaje…

– Czy w ogóle wiedzą, co to za ciekawe narzędzie…

– Czy zarzucili tę koszmarną średnią, a patrzą na rozwój i przyrost wiedzy i umiejętności…

– Czy wiedzą mimo pokus, że formy sprawdzania są jednakowo ważne względem siebie?

– Czy wiedzą, że klasyfikuje się z całego roku… bo to roczne podsumowanie…

– Czy wiedzą, że nie klasyfikuje się, jeśli większość wymagań jest niespełniona ze względu na nieobecności, a nie ze względu na brak stopni szkolnych…

   Oby ta burza nas minęła…

Sprawdzę w książce „O!Cena w szkole. Nieodrobione lekcje. Od przepisów do sztuki”, jakie problemy mogą się jeszcze pojawić.”

x           x          x

 

Większość niepokojów wyrażonych w cytowanym poście podzielam. Co więcej, obawiam się, że na część pytań padłoby więcej odpowiedzi „nie” niż „tak”. Nawet powszechna lektura książki „O!Cena w szkole” niewiele by zmieniła. Obecna sytuacja stanowi wypadkową wielu czynników, wśród których nieświadomość/brak wiedzy nauczycieli jest tylko jednym, raczej nie najważniejszym. To także kwestia ugruntowanej tradycji, sposobu myślenia nie tylko samych nauczycieli, ale również uczniów i ich rodziców, kulejącej współpracy w zespołach pedagogicznych, funkcjonowania nadzoru pedagogicznego, biurokratycznego podejścia organów prowadzących, systemu kwalifikacji do szkół ponadpodstawowych. Jak widać, część tych przyczyn ma charakter systemowy i apelowanie do nauczycieli, a nawet ich intensywne dokształcenie, nie zmieni zbyt wiele.

 

Prezentując tutaj post pani Olszowskiej pragnę przede wszystkim zwrócić uwagę, jak niezwykle złożonym systemem naczyń połączonych jest narodowa edukacja. Boję się wizji zapowiadanej reformy, do której kluczem ma być tylko nowa podstawa programowa, oparta o profil absolwenta. Rysująca się wiara, że z jednego elementu da się wywieść wszystkie inne, wydaje mi się utopijna. Żeby zilustrować powyższe stwierdzenie, pozwolę sobie poszerzyć listę alercików RCB pani Gabrieli:

 

– Czy [nauczyciele] mają odpowiednie warunki pracy, a przede wszystkim czas, by móc głębiej podejść do kwestii oceniania poszczególnych uczniów?!

 

– Czy mają wsparcie dyrektorów i pozwalające na to zapisy w dokumentach szkolnych, aby zmieniać rolę i sposób oceniania?!

 

– Czy są w stanie wprowadzać takie zmiany nie po partyzancku, ale w całych zespołach pedagogicznych, ze zrozumieniem ze strony rodziców uczniów oraz dyrektorów i nadzoru pedagogicznego?!

 

– Czy mają w sobie siłę, by nie ulegać presji rodziców i samych uczniów, dla których stopień to zaspokojenie potrzeb klienta a nie odzwierciedlenie przyrostu wiedzy i umiejętności?!

 

– Czy nie utoną pod rosnącą listą dostosowań, które powodują, że skuteczne dostosowywanie wymagań w dużej klasie szkolnej może przekraczać ludzkie możliwości?! Czyli, czy system masowej edukacji jest zdolny obsłużyć wszystkie indywidualne potrzeby? I czy aby na pewno musi?!

 

– Czy poradzą sobie z oczekiwaniem rodziców i dużej części uczniów stopni, stopni i jeszcze raz stopni, oczywiście punktowych i jak najwyższych?!

 

– Czy nie ugną się pod presją uczniów i rodziców na dobre stopnie na świadectwie w ósmej klasie, od których zależą przecież szanse w rekrutacji do szkół ponadpodstawowych?

 

– Czy znajdą inne niż oceny metody motywowania uczniów do nauki, w czasach, gdy nawet szpagat z przewieszką uczyniony w klasie przez nauczyciela nie jest zdolny konkurować z najnowszym filmikiem dowolnego influencera na Tiktoku?! I czy znajdą w sobie siłę, by poszukiwać innych źródeł motywacji dla uczniów, nie mając gwarancji, że jest to w ogóle możliwe?!

 

 

Takie pytania mógłbym mnożyć, ale już tyle pozwala wykazać, jak bardzo złożony jest problem jednego wycinka systemu, fakt, że budzącego ogromne emocje Chciałbym wierzyć, że koncepcja nowej reformy zacznie się od naszkicowania jej wszystkich węzłowych elementów, wśród których podstawa programowa zajmie należne miejsce jednego z wielu.

 

A co do westchnienia pani Gabrieli z końcówki jej posta, pozostaje mi skomentować ze smutkiem, że burza nas nie ominie. Nadejdzie niezawodnie, a właściwie już trwa, jak co roku o tej porze. Co gorsza, w związku ze zmianami klimatu… społecznego, okaże się jeszcze bardziej niszcząca niż dawniej. Choć oczywiście, nauczyciele wciąż mają pewną moc, by łagodzić jej skutki. Także dla zachęty ku temu pozwoliłem sobie napisać tutaj o „alercikach” pani Kurator.

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/

 

 

 

P.s.

 

Polecamy także zamieszczone na blogu pod tym tekstem komentarze.



Zostaw odpowiedź