Foto: www.prawo.pl

 

 

Wczoraj (16 listopada) na portalu mama:Du zamieszczono tekst Karoliny Stępniewskiej, w którym autora podniosła problem bierności uczniów, płynącej z ich lęku przed ośmieszeniem się, a bywa, że i zastraszenia. Oto jego obszerne fragmenty i link do jego pełnej wersji:

 

 

 

To zdanie nigdy nie pada w klasie z ust ucznia. A szkoda, mogłoby zmienić jego życie

 

Albo pytanie. Lub kombinacja obu. „Przepraszam, ale nie zrozumiałem. Czy mogłaby pani to jeszcze raz wytłumaczyć?”. Dlaczego dzieci nie proszą nauczycieli o pomoc w zrozumieniu materiału? Odpowiedź jest prosta… i bardzo smutna.

 

W idealnym świecie uczniowie zawsze mogą poprosić nauczyciela o wytłumaczenie zagadnienia, którego nie zrozumieli i wiedzą, że jeśli się do niego zwrócą, otrzymają odpowiednie wsparcie. Brzmi logicznie i słusznie, prawda?

 

A jednak rzeczywistość polskiej sali lekcyjnej wygląda tak, że siedzi jeden uczeń z drugim w ławce, tępo gapią się na tablicę i nie ogarniają. Prędzej piekło by zamarzło, niż któryś z nich podniósłby rękę, by powiedzieć nauczycielowi, że czegoś nie zrozumiał. […]

 

Dlaczego uczeń nie prosi nauczyciela o wytłumaczenie?

 

Powody mogą być różne, ale głównym, w mojej ocenie, jest strach. Przed nauczycielem, który może ośmieszyć ucznia przed kolegami z klasy („No Jasiu, jakbyś uważał, zamiast myśleć o niebieskich migdałach, tobyś rozumiał”) albo okazać niezadowolenie („Ja nie mam czasu każdemu z was tłumaczyć wszystkiego z osobna, trzeba było uważać„). Przed oceną rówieśników, którzy mogą uznać „Jasia” za głupiego (<side-eye> „Jaki cringe, for real, Jasiu znów ma odklejkę, kys bruh„).

 

Do tego dochodzi wyniesione z domu i ugruntowane kulturowo przekonanie, że o pomoc proszą słabi i trzeba sobie radzić samemu. […]

 

Czy można to zmienić?

 

[…] Żeby dziecko mogło poprosić nauczyciela o pomoc w zrozumieniu jakiegoś zagadnienia, musi czuć się bezpiecznie w klasie oraz w obecności swoich rówieśników i pedagoga. Nie może bać się wyśmiania. Ale tu też duża rola nauczyciela, jeśli prowadzi swoje lekcje w sposób, który sprzyja zadawaniu pytań, drążeniu tematu, zaspokajaniu ciekawości, to uczeń nie będzie bał się przyznać, że czegoś nie wie.

 

Szkoła pozorów

 

Co gorsza, nie tylko podniesienie ręki w czasie lekcji i poproszenie o pomoc paraliżuje uczniów. To samo dotyczy poproszenia o powtórzenie czegoś. Nawet takiej błahostki jak to, co jest zadane do domu. Uczeń woli nie wiedzieć, jakie jest zadanie domowe, niż przyznać się, że nie dosłyszał. Najwyżej dopyta kolegów, ale też niekoniecznie.

 

Niedawne badania naukowców z uniwersytetów w Stanfordzie i Chicago wykazały, że już siedmioletnie dzieci utożsamiają proszenie o pomoc z przyznaniem się przed innymi, że brakuje im wiedzy, że nie są dość mądrzy. Wolą udawać, że wszystko rozumieją, niż powiedzieć głośno, że z czymś sobie nie radzą. I znowu wracamy do lęku przed oceną, ośmieszeniem oraz do zachowywania pozorów.

 

 

Cały tekst „To zdanie nigdy nie pada w klasie z ust ucznia. A szkoda, mogłoby zmienić jego życie”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.mamadu.pl

 



Zostaw odpowiedź