Ewa Przybysz- Gardyza prowadzi bloga „Dla nauczycieli”. Do dzisiaj nie trafiliśmy na niego, ale los uśmiechnął się do nas tego ranka. Poniżej prezentujemy obszerne fragmenty jej najnowszego wpisu:
Alfabetyzm cyfrowy na miękko
Podczas panelu dyskusyjnego na konferencji ART.DATA prowadzący zapytał mnie o przyszłość edukacji. Bez wahania odpowiedziałam, że marzę o tym, aby kompetencje cyfrowe przestały być celem samym w sobie, a stały się naszym zasobem służącym do odbierania, ale i współtworzenia otaczającego nas świata. Teraz, kiedy o tym myślę, dodałabym jeszcze jedną rzecz: marzę o tym, aby kompetencje cyfrowe zaczęły być powszechnie rozumiane nie tylko jako techniczna umiejętność korzystania z urządzeń cyfrowych, ale też jako umiejętność krytycznego myślenia przy wyszukiwaniu informacji, ich ocenie oraz tworzeniu treści, a także umiejętność komunikacji i zachowania bezpieczeństwa (swojego i innych). Taka zresztą jest ich definicja
Według UNESCO alfabetyzm cyfrowy to umiejętność wyszukiwania, zarządzania, rozumienia, włączania, komunikowania, oceniania i tworzenia informacji w sposób bezpieczny i właściwy za pomocą urządzeń cyfrowych oraz w sieci w celu uczestniczenia w życiu ekonomicznym i społecznym. Składają się na to pojęcie kompetencje określane jako alfabetyzm komputerowy, informatyczny, informacyjny oraz medialny.* I chociaż alfabetyzm to nie do końca to samo, co kompetencje, bardzo często pojęcia te stosowane są zamiennie. Ja też pozwolę sobie w tym artykule postawić między nimi znak równości.
Oczywiście, aby rozwijać kompetencje cyfrowe potrzebujemy dostępu do technologii. Tak, jak ucząc się czytać potrzebujemy tekstów czy ucząc się pisać korzystamy z kartki i ołówka. A jednak różnica jest widoczna – kiedy w pierwszych klasach w szkole rozwijamy umiejętności czytania i pisania, nie zatrzymujemy się na składaniu liter, ale analizujemy teksty, szukając tego, czego wprost w tekście nie napisano, poznajemy różne rodzaje zdań oraz tworzymy coraz dłuższe wypracowania skupiając się na poprawności i spójności. Jest to zapisane w podstawie programowej, znajduje się w podręcznikach i stanowi wręcz trzon edukacji językowej każdego ucznia i uczennicy.
Tymczasem w zakresie kompetencji cyfrowych często zatrzymujemy się na dostępie do sprzętu i umiejętnościach technicznych (obsługa hardware i software). W podstawie programowej do informatyki znajdziemy przede wszystkim kompetencje twarde, a te miękkie – jak rozumienie przekazu reklamowego czy rozumienie tekstu czytanego – zawarte są w podstawach programowych innych przedmiotów (głownie język polski, wos) i zwykle kształtowane są za pomocą podręczników, a nie mediów cyfrowych. Zagadnieniom tym poświęca się zdecydowanie zbyt mało uwagi.
Nie przekłada się to na życie codzienne, które w dużej mierze spędzamy w sieci. 66,3% Polaków korzysta z social mediów, spędzając tam średnio 2 godz. dziennie. Przeciętnie Polacy każdego dnia oglądają telewizję przez ok. 3,5 godz., słuchają radia przez 2 godz., a niecałe 1,5 godz. spędzają na czytaniu prasy (online i w wersji papierowej).** Algorytmy projektowane przez wielkie światowe firmy wrzucają nas do baniek i podpowiadają, co mamy czytać lub oglądać. Nie każdy rozumie, jak to działa. Zaledwie niektórzy próbują wyjść poza tę bańkę, sprawdzają różne źródła informacji czy zastanawiają się, zanim poślą wiadomość dalej w świat.
Kolejną trudność stanowi komunikacja online. Ze świecą szukać lekcji, na których dzieci i młodzież uczą się tworzenia treści online, poznają zasady działania dezinformacji i trenują prawidłowe reakcje na nią, rozwijają umiejętność rozpoznawania swoich emocji i komunikowania się w zgodzie ze sobą i z szacunkiem dla innych osób. Uczniowie i uczennice uczą się o prawie autorskim (mam nadzieję), ale poprzestają najczęściej na „wiedzy o” zamiast „wiedzy jak” i ćwiczeniom praktycznym w pisaniu w oparciu o materiały znalezione w sieci.
Wiedza o sieci i nowoczesnych technologiach jest nadal celem samym w sobie. Tymczasem należy skupić się na tym, jak wykorzystywać technologie do innych celów, np. do rozwijania kompetencji współpracy (dobrą praktyką są tu np. projekty eTwinning), organizacji pracy czy rozwiązywania problemów.
Być może jest jeszcze za wcześnie. […]
Być może dorośli zbyt mało potrafią, aby kształtować umiejętności młodszych. […]
Być może nauczyciele i nauczycielki za bardzo skupiają się na urozmaicaniu lekcji z wykorzystaniem różnych aplikacji. […]
Być może za bardzo polegamy na podręcznikach. […]
Być może za bardzo polegamy na szkole. […]
Być może zbyt wiele wolności dajemy firmom dostarczającym informacje. […]
Nie znam przepisu na idealną edukację cyfrową. Niestety, jest to proces tak skomplikowany i uwarunkowany wieloma czynnikami, że trudno przewidzieć z pewnością, jakie rozwiązania przyniosą zamierzony efekt. Możemy jednak próbować, uważnie obserwując, badając efekty i reagując w razie potrzeby. Ja przetestowałam odejście od podręczników i pracę projektową z wykorzystaniem zasobów sieci. Widziałam, że moim uczniom dało to dużo. Jednak aby efekt był trwały, potrzebne są działania kompleksowe – szkolne i systemowe.
Zacznijmy od zmiany myślenia – alfabetyzm cyfrowy to nie tylko obsługa komputera. To szereg kompetencji miękkich, których trzeba nie tylko nauczyć, ale też wytrenować na tyle, aby stały się nawykami.
Cały tekst „Alfabetyzm cyfrowy na miękko” – TUTAJ
Źródło: www.dlanauczycieli.blogspot.com