Dzisiejsza lektura pochodzi z bloga „Co z tą edukacją”, prowadzonego przez Jarosława Blocha. Tekst ten został zamieszczony 11 marca 2023 roku, ale dopiero wczoraj wieczorem zajrzeliśmy pod ten adres. Przyznajemy się – dawno nie sprawdzaliśmy czy  jest tam coś nowego, bo do niedawna najnowszym był post z 30 grudnia 2022 roku, zatytułowany „Jedni na emeryturę, drudzy do zwolnienia”.

 

Oto ten tekst – bez skrótów – udostępniony przez nas z powodu tematu, który podjął w nim jego Autor:

 

 

 

                                                                  Dudki, dudku über alles *

 

Pojawił się pomysł aby wakacje, podobnie jak ferie, nie były w jednym terminie dla wszystkich. Rozumiem argumenty branży turystycznej, jednak pomysł uważam za niezbyt przemyślany. Koniec roku szkolnego to skomplikowany czas, gdzie kończy się nie tylko rok szkolny, ale trwają także egzaminy i toczy się proces rekrutacji. Każdy ma swoje argumenty. W mediach słychać głownie głosy przedsiębiorców związanych z turystyką. Ja wymienię kontrargumenty uczniów i nauczycieli.

 

Ferie mogą być rotacyjne. Ferie nic nie kończą, są w środku roku szkolnego. Czasem są początkiem lub końcem semestru, ale semestr to w szkołach coś czysto umownego, wirtualnego. Nie ma tam żadnych wiążących decyzji, ani konieczności przygotowania istotnych urzędowych dokumentów. Podsumowanie semestralne wypada gdzieś w połowie stycznia lub na początku lutego, niezależnie od ferii (bo województwa, które mają ferie w drugiej połowie lutego, są już w trakcie drugiego semestru.

 

Tak naprawdę koniec roku rozpoczyna się już w ostatni piątek kwietnia, gdy pracę kończą maturzyści. Potem są matury, a po nich rozpoczyna się wielka operacja logistyczna związana z ich sprawdzeniem. To w liceach. W technikach i szkołach branżowych oprócz matur przeprowadzane są egzaminy zawodowe, teoretyczne i praktyczne. Te też trzeba sprawdzić. Większość egzaminatorów to nauczyciele, którzy znajdują czas na sprawdzanie arkuszy, pomimo nawału pracy związanej z podsumowaniem roku. Są jeszcze egzaminy klasyfikacyjne. Czas egzaminów zazębia się z początkiem rekrutacji do szkół. Ta trwa do końca lipca, a gdy się skończy zaczyna się rekrutacja uzupełniająca i egzaminy poprawkowe, szkolne i maturalne. Wszystko po to by we wrześniu mieć jasność kto może przystąpić do nowego roku szkolnego. Branża turystyczna nawet nie zdaje sobie sprawy jak olbrzymi „mechanizm” chce zaburzyć. Bo przecież od lat wszystko jest ustalone pod wakacje w lipcu i sierpniu.

 

Czy nauczyciele mogliby się cieszyć z wakacji rotacyjnych? Wątpię. Bo jeśli ktoś myśli, że wyjadą na późniejsze wrześniowe, tańsze wakacje, to jest w błędzie. Dwa ostatnie tygodnie wakacji przeważnie zajmuje im szkoła, dyrektorzy wyznaczają terminy poprawek, proszą o dyspozycyjność w ostatnim tygodniu, bo przecież rok szkolny trzeba przygotować, pracuje nad tym wiele osób w każdej szkole. Niewielu udałoby się wyjechać taniej. Ci zaś, którzy musieliby pracować do połowy lipca pewnie też nie byliby zadowoleni. Bo jak tu mobilizować ucznia gdy za oknem lato w pełni? W połowie lipca trzeba by zacząć rekrutację, która trwa w lato cały miesiąc, więc część na urlop zostałaby wypuszczona… 15 sierpnia… A traf w tym wszystkim w pogodę, która jest coraz bardziej zmienna. A nawet ci, którym udał by się urlop i pogoda w pierwszej połowie września, nie mieliby taniej. Tak naprawdę tanio wyjeżdża się w maju, jeszcze do połowy czerwca, a potem od połowy września…

 

Młodzież jest sceptyczna. Chcą jej zabrać coś co od zawsze było nienaruszalne. Podkreślają, że w naszych realiach pogodowych grupa, która trafi na wakacje wrześniowe może być po prostu poszkodowana. Wrzesień to pogodowa ruletka, a do tego dzień jest już wyraźnie krótszy. Starsza młodzież zwraca uwagę na to, że w innych województwach mają znajomych, a rotacyjne wakacje skomplikowały by im wspólne wyjazdy się z rówieśnikami. Sami też zauważają, że koniec czerwca i początek lipca to nie są dobre miesiące dla nauki…

 

Jest jeszcze przygotowanie do egzaminów. Uczeń zaczynający klasę maturalną w połowie września, miałby mniej czasu na przygotowanie. Jak to się ma do rekrutacji na topowe kierunki studiów, gdzie o przyjęciu decydują niuanse, to każdy może sobie dopowiedzieć. Rok szkolny w klasie maturalnej byłby dla niektórych krótszy. Byłoby więcej pretensji, może nawet przypadków odwołania od wyniku. No chyba, że maturę także zrobimy rotacyjną… Nabór na studia także jest prowadzony w oparciu o roczny kalendarz szkół średnich, a przecież trzeba by go robić taki sam dla wszystkich, by maturzyści z każdej części Polski mieli szansę dostać się na wymarzone studia…

 

A może rozwiązanie mniej drastyczne? Nauczyciel ma dziś urlop narzucony, przeważnie w najdroższej części roku. Dajmy nauczycielowi wybrać te dwa tygodnie (10 dni roboczych) w innym terminie niż lipiec i sierpień… Świat się nie zawali, w końcu już teraz nauczyciele nie raz są na L4 po 2-3 tygodnie i szkoły funkcjonują. W zamian niech taki nauczyciel popracuje w lato przy rekrutacji lub przy innych zadaniach, których w szkole nie brakuje. Pozwólmy też młodzieży jechać z rodzicami poza czasem wakacji, to w końcu ich sprawa i ich zaległości. Komu będzie bardzo zależało to i wypocznie, i potem nadrobi. Trochę elastyczności i ludzkiego podejścia pozwoli jednym wypocząć poza sezonem, a drugim zarobić, nie zmieniając kalendarza końca roku szkolnego. Potrzeba tylko dobrej woli.

 

 

 

Źródło: www.jaroslawbloch.ovh

 

 

 

*Słowo „dutki” Autor użył  tu w znaczeniu „pieniądze”. Młodzi, nieznający języka niemieckiego, mogą nie rozumieć  drugiej części tytułu, który na język polski tłumaczy się „ponad wszystko”.

 

 

 



Zostaw odpowiedź