Wczoraj wieczorem (6 października 2022 r.) dr Marzena Żylińska napisała na swoim fb-profilu o „zagonionym świecie” uczniów. I o tym kto jest tego sprawcą. I o tym że wcale tak nie mysi być…
Stan zagonienia, to taki stan, gdy dajesz z siebie wszystko i czujesz, że liczba zadań cię przerasta, że i tak nie dasz rady.
W stanie zagonienia życie traci smak, nic człowieka nie cieszy, wszystko przygnębia. Człowiek traci poczucie sprawstwa i wiarę w to, że jego praca ma sens.
Ile dzieci, ilu młodych ludzi tak się czuje? Czy nas dorosłych interesuje, jak radzą sobie z naszymi zadaniami domowymi i zapowiedzianymi klasówkami, kartkówkami i testami? Czy szkoły monitorują, ile czasu uczniowie spędzają w domu nad książkami, w jakim wymiarze godzin w rolę nauczycieli wchodzą rodzice?
Ja dobrze wiem, jak czuje się człowiek w stanie zagonienia, jak nieefektywna jest wtedy jego praca, jak niska jakość życia.
Ile dzieci / młodych ludzi dostaje zadania, którym nie może podołać? Ilu z nich dostaje zadania, które je / ich przerastają? Jak stan zagonienia wpływa na ich rozwój, na myślenie o sobie, na podejście do nauki?
Czego potrzeba? Refleksji, empatii, mądrości i zwyczajnej ludzkiej dobroci i serdeczności. Dlaczego w tak wielu szkołach ich brakuje?
P.S.
Nie piszcie proszę, że uderzam w nauczycieli. Nauczyciele mają wybór, dzieci tego wyboru nie mają. Gdy tracą dzieciństwo, to tracą je na raz na zawsze. Są wtedy pozbawione czegoś niezwykle cennego, czego już nikt nie będzie im mógł oddać.
Sama wystarczająco długo byłam nauczycielką, by wiedzieć, ile zabieramy naszym uczniom. Sama też zabierałam, bo myślałam, że tak trzeba. Dziś wiem, że nie tylko nie trzeba, ale wręcz nie można. Nie można okradać dzieci z dzieciństwa, a młodych ludzi z życia. Nie można fundować kolejnych dni pełnych stresu, strachu i braku sensu. Nie można.
Ten post napisałam po rozmowie w uczniem klasy 8, który już teraz, na początku października, mówi, że nie da rady, że nie chce chodzić do szkoły. To niezwykle uzdolniony chłopiec, który każdego dnia prosi rodziców, żeby pozwolili mu zostać w domu, bo … chce się uczyć w spokoju, bez nerwów i stresu. Dotychczas nie zgadzali się na to, ale teraz, widząc, co się z nim dzieje, przestraszyli się. Myślą o Szkole w Chmurze. W szkole nikt nie rozumie, o co im chodzi, przecież trzeba dzieci przygotować do egzaminu po 8 klasie. A co jeśli nie dają rady, co jeśli tracą wiarę w siebie i w sens nauki? Czy ktoś zadaje sobie takie pytania? Czy ktoś bierze odpowiedzialność za to, co dzieje się z dziećmi / młodymi ludźmi?
Źródło: https://www.facebook.com/marzena.zylinska