Foto: Archiwum prywatne[www.wyborcza.pl]
Robert Drachal – matematyk, wykładowca akademicki, autor podręczników
W „Wolnej Sobocie” – cotygodniowym dodatku do „Gazety Wyborczej” z 11 czerwca 2021 roku zamieszczono obszerny tekst Roberta Drachala – matematyka, wykładowcy „Collegium Civitas”, zatytułowany „Więcej fizyki zamiast religii? Nic to nie da, skoro w programie jest archaiczny silnik parowy”. Polecając lekturę jego pełnej wersji (załączamy link) – prezentujemy poniżej kilka jego, wybranych, fragmentów, bo wszak nie stracił ten tekst na swej aktualności:
[…] Wszystkie poprzednie rządy zaniedbały sferę szkolnictwa i nauki. Po 1989 r. stosunek do oświaty oscylował między traktowaniem jej jako mało znaczącego elementu w funkcjonowaniu państwa aż do pomysłów, w których postrzegano szkoły i uczelnie prawie jak przedsiębiorstwa produkcyjne, z całym zestawem ekonomicznych parametrów: bilans, rachunek zysków i strat czy cash flow. […]
Również dzisiaj PiS wykorzystuje słaby stan polskiego szkolnictwa. Dzięki wieloletniemu trendowi spadkowemu w edukacji może bezkarnie doprowadzać ten sektor pod względem programowym i organizacyjnym do katastrofy. Im więcej polityki PiS-u, tym gorsze szkolnictwo, im gorsze szkolnictwo, tym większa aprobata dla pisowskiej polityki.
[…]
Ale pisowska władza nie potrzebuje nowoczesnej szkoły. Uwiera ją polska inteligencja. Zdaje sobie sprawę, że samodzielni intelektualnie obywatele nie zaaprobują irracjonalnej i antynaukowej narracji.
O pisowskich pomysłach dla oświaty pisał przecież niegdyś Albert Einstein: „Najgorzej, gdy szkoła ucieka się do takich metod jak zastraszanie, przemoc czy sztuczny autorytet. Metody te niszczą u uczniów naturalne odruchy, szczerość i wiarę w siebie, czyniąc ludzi uległymi”.
PiS nadal będzie płacił nauczycielom tak, jak wspomaga się żebraków. Tymczasem potrzebne są dodatkowe środki na przedsięwzięcia niezbędne do kształcenia nauczycieli w nowoczesnym państwie: naukę języków obcych, studia podyplomowe, drugi fakultet, doktorat czy kontakt z wyższymi uczelniami. Zmiany w oświacie powinny być takie, aby myślenie nauczycieli nie koncentrowało się głównie na zachowaniu posady, utrzymaniu poprawnych relacji z przełożonymi i rodzicami oraz dorobieniu do skromnej pensji. Muszą zachować intelektualną swobodę, niezawisłość polityczną i światopoglądową.[…]
Dziś lekcji fizyki jest bez porównania mniej niż lekcji religii. I to fizyki archaicznej. To absurd. Jak można więc mówić o jakimkolwiek światopoglądzie absolwentów na miarę współczesności? Czy uczniowie wiedzą cokolwiek o zakrzywionej przestrzeni czy teorii strun? Taka jest współczesna fizyka, a nie zasada działania silnika parowego.
Polska szkoła bardziej kojarzy się z uczniowskim obowiązkiem niż z poznawczą pasją. Kiedy młodzi ludzie słyszą, że dowód wielkiego twierdzenia Fermata zajął matematykowi Andrew Wilesowi niemal 100 stron, że na ten rezultat pokolenia najwybitniejszych uczonych czekały z nadzieją kilkaset lat i że punktem wyjścia była zwyczajna ludzka ciekawość, są tym szczerze zadziwieni.[…]
Nowoczesna szkoła powinna rozwijać całkowicie bezinteresowną twórczą pasję. Jest to podobne do zależności między badaniami podstawowymi i stosowanymi. Bez zakrojonych na szeroką skalę badań podstawowych nie ma możliwości rozwijania badań wdrożeniowych.
Tymczasem dziś w Polsce autor teorii względności na wielkie fundusze nie mógłby liczyć, podobnie jak wielu innych noblistów, którzy są przecież twórcami współczesnej cywilizacji i których prace są podstawą niezliczonej ilości badań wdrożeniowych, a w rezultacie gospodarczego i społecznego postępu. […]
Często mówi się też, że wystarczy odchudzić programy i wtedy wszystko jakoś się ułoży. To nieporozumienie. Programy są przede wszystkim nielogiczne, niespójne i nudne. O lata świetlne oddalone od pasjonujących zagadnień współczesnej nauki i cywilizacji. Uczniowie znudzeni przeładowanymi zajęciami mało umieją i prawie nic nie rozumieją.
W podobno „przeładowanej treścią i programami” polskiej szkole wystarczy, by maturzysta zajrzał do staroegipskiego papirusu Rhinda, który powstał ok. 1650 lat p.n.e. Znajdzie tam większość tego, czego potrzebuje, aby zdać z matematyki maturę podstawową.
Najprostsze elementy analizy matematycznej od lat przemieszczamy do klas wyższych, co absurdalnie utrudnia naukę, chociaż naturalnie i intuicyjnie objaśniają one rzeczywistość. Podobnie jest z trygonometrią czy elementami geometrii analitycznej. Dlatego lekcje fizyki w szkole stały się dla prowadzących prawdziwą ekwilibrystyką. A przecież już próby Archimedesa obliczania objętości figur przywodzą na myśl dzisiejsze całkowanie. Początki analizy matematycznej w dzisiejszej postaci, obecne u Newtona i Leibniza, to już wiek XVII. […]
Brakuje kształtowania umiejętności samodzielnego, intuicyjnego i logicznego myślenia, za dużo jest gołych wzorów bez dowodów. Oto przykład.
Parę lat temu hiszpańska fundacja BBVA przeprowadziła badania wśród 16 tys. osób, m.in. z Czech, Niemiec, Polski, Włoch, Francji, Hiszpanii i USA na temat szeroko pojętej kultury naukowej, zwłaszcza matematycznej. Włosi, Hiszpanie i Polacy wykazali się najsłabszymi umiejętnościami. Połowa rodaków nie wiedziała, że pierwsi ludzie nie żyli w epoce dinozaurów, mniej niż jedna trzecia, że antybiotyki nie zwalczają wirusów, a jedna czwarta nie znała żadnego uczonego światowej sławy. […]
Absolwenci szkół nie potrafią dowodzić i argumentować. W dyskusjach światopoglądowych, prawnych, politycznych mylą język z metajęzykiem. Przedstawiciele prawej strony wykazują ogromny intelektualny deficyt, kiedy mówią, że w ramach wolności słowa mają prawo odmawiać swojemu adwersarzowi wolności głoszenia jego poglądów. W taki sposób np. argumentują swój brak tolerancji w sprawach obyczajowych, wzmocniony brakami w wykształceniu w naukach ścisłych i przyrodniczych.
Dowody to w szkole skromny margines. Ilu maturzystów udowodni dziś z biegu banalne twierdzenie Pitagorasa, nie myląc tezy z dowodem? Pomijam kilka najlepszych szkół średnich. Dlatego absolwenci w dorosłym życiu nie mają nawyku samodzielnego analizowania zjawisk, nie domagają się argumentów. W większości przyjmują opinie na wiarę i ufają fałszywym autorytetom. […]
Postęp społeczny, cywilizacyjny, rola nowych mediów i płynącej za ich pośrednictwem wewnętrznie sprzecznej propagandy wymaga tego, aby już w szkole średniej przystępnie prezentować uczniom praktyczne wnioski, jakie płyną z XX-wiecznej logiki matematycznej czy teorii prawdy. Chodzi o praktyczne wnioski z teorii typów Russella, rozumienie definicji prawdy Tarskiego czy dokonań Turinga. Owszem, to zagadnienia trudne nawet dla studentów nauk ścisłych. Ale takie ryzyko jest konieczne. To ogromne pole do popisu dla osób z pasją popularyzatora.
Większość absolwentów nie rozumie funkcjonowania gospodarki, nie potrafi roztropnie korzystać z usług bankowych i ubezpieczeniowych. […]
Uzdrowienie szkolnictwa jest najważniejszym zadaniem dla opozycji po przejęciu władzy.
Cały tekst „Więcej fizyki zamiast religii? Nic to nie da, skoro w programie jest archaiczny silnik parowy” – TUTAJ
Źródło: www.wyborcza.pl/magazyn/