Pan minister Czarnek jeździ po kraju, nawiedza szkoły z których – zapewne z różnych powodów – nie płyną do niego trudne pytania, a tymczasem w większości szkół narasta niepokój o przyszłość jaką szykuje władza w zakresie zmian pragmatyki zawodowej, zapisanej w Karcie Nauczyciela, w tym – liczby godzin nauczycielskiego etatu. Przypomnę, że projekt – z którego pan minister jest dumny – przewiduje 22 godziny obowiązkowej pracy w tygodniu + 8 godzin do dyspozycji na terenie szkoły..

 

Nie zamieszczałem tego materiału na stronie OE, ale postanowiłem od niego wyjść w tym felietonie. Mam tu na myśli zapis rozmowy Katarzyny Piotrowiak z Małgorzatą Krysiak, dyrektorką Szkoły Podstawowej nr 1 w Kowarach, opublikowany w „Głosie Nauczycielskim” nr 43 z 27 października 2021r. a w Internecie – 29 października 2021 roku, który został zatytułowany: „Dyrektor Małgorzata Krysiak: Wzrost pensum może być ciosem dla edukacji wczesnoszkolnej”.

 

W tym miejscu zacytuję tylko dwa fragmenty wypowiedzi koleżanki dyrektor Małgorzaty Krysiak:

 

[…] Najważniejsze pytanie teraz brzmi: jak zostanie rozwiązany ten problem w edukacji wczesnoszkolnej? Chodzi o to, że w klasach I-III liczba godzin wynikających z ramowego planu nauczania to 18 plus dwie godziny języka obcego oraz dwie godziny religii. Łącznie to 22 godziny. Z tym, że te podstawowe godziny realizowane przez nauczyciela edukacji wczesnoszkolnej to jest 18 godzin. I tu więcej nie ma. Jeśli pensum wzrośnie do 22 godzin, to będę musiała komuś zabrać np. cztery godziny albo w ogóle jeden etat rozebrać, żeby dopełnić godziny pozostałym nauczycielom. Kompletnie nie rozumiem, po co to wszystko próbuje się wdrożyć? Po co? […]

 

Nie może być tak, że do klasy 1a na cztery godziny przyjdzie jedna pani, druga na kolejne cztery, trzecia znowu na cztery itd. O tym się nie mówi, a ja nigdzie nie doczytałam się rozwiązań. Mam nadzieję, że MEiN wkrótce coś przedłoży, bo zakładam, że tam są też ludzie, którzy powinni wiedzieć, jak wygląda system edukacji wczesnoszkolnej i ramówka.

[Źródło: www.glos.pl]

 

Jakże to brzmi prawdziwie i tragicznie! Ale to jeszcze nie koniec „próbnego strzelania” kolejnymi propozycjami ze strony ministerstwa. Oto o czym poinformowała „Gazeta Prawna” :

 

Kolejna wersja wymiaru nauczycielskiego pensum i bez zmian w propozycji wynagradzania – takie informacje płyną po spotkaniu związków zawodowych z ministrem Przemysławem Czarnkiem.

 

Ministerstwo Edukacji i Nauki złożyło nauczycielom kolejną propozycję zmian w pragmatyce zawodowej. Ci, którzy pracowaliby do 25 godzin „przy tablicy” mieliby do wypracowania osiem tak zwanych godzin karcianych. Ci, którzy mieliby tych godzin mniej niż 25 – 3 godziny karciane. Pensum nauczycieli przedszkoli składałoby się z 25 i dwóch godzin.”

[Źródło:www.serwisy.gazetaprawna.pl]

 

I bądź tu mądry, człowieku… Ale cokolwiek bym miał zamiar uczynić, to nie będę z tego powodu pisał wierszy. Za to puszczę trochę wodzy wyobraźni i zaprezentuję taką oto hipotezę:

 

Odnoszę wrażenie, że rząd PiS, a szczególnie minister Czarnek, postanowili zastosować stary sposób pewnego rabina, o którym pamięć w narodzie – nie tylko wyznania mojżeszowego – trwa niezniszczalna w przekazywanym z pokolenia na pokolenie dowcipie:

 

Mosze skarżył się rabinowi na warunki panujące w jego domu: – Rebe, jaki u mnie hałas, ciasnota, żona krzyczy, dzieci płaczą, co mam robić? Rabin poradził mu: – Mosze, ty kup sobie kozę. Mosze posłuchał rady i zrobił to, co radził mu rabin. Po kilku dniach jednak Mosze znów przyszedł do rabina na skargę: – Rebe, coś ty mi doradził? Teraz jest jeszcze gorzej, niż było, jest jeszcze większa ciasnota i hałas, żona krzyczy, dzieci płaczą, koza beczy. Na to rabin odparł: – Mosze, ty teraz sprzedaj tę kozę. Żyd znów posłuchał rady i po kilku dniach powrócił do rabina, mówiąc: – Dzięki ci, rebe, za radę, sprzedałem kozę. Jaki ja mam teraz spokój!

 

Obserwując kolejne fazy rozmów ministra lub jego przedstawicieli z nauczycielskim związkami zawodowymi, dowiadując się o kolejnych projektach serwowanych przez stronę rządową, odniosłem wrażenie, że cała ta eskalacja nowych obciążeń i obowiązków serwowanych nauczycielom, z cukiereczkiem rzekomych podwyżek wynagrodzeń na osłodę, to jedynie taki „teatr dla ubogich” (czytaj – naiwnych). Myślę, że rządzący zdaja sobie sprawę, że strona pracownicza nigdy tych propozycji nie zaakceptuje, wtedy oni trochę spuszczą ze swoich wyśrubowanych propozycji zwiększenia godzin pracy nauczycieli (22 „przy tablicy” + 8 tzw. „karcianych”), ale także wycofają się z dotychczas prezentowanych tabel płacowych, zmniejszając zapisane tam stawki. I będą liczyli na wdzięczność tzw. „mas nauczycielskich”, które z ulgą przyjmą ten ruch „dobrego pana”, co to „odpuścił” z wymagań, i jednak trochę do wypłaty dołożył.

 

Bo lud pamięta czasy, gdy mówiło się: Dobry pan!!! Mógł zabić a tylko pobił!”

 

A strajku nauczycieli władza się nie boi – już przećwiczyły to obie strony przed ponad dwoma laty…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź