Foto: www.wartowiedziec.pl
Marcin Stiburski – ilustracja do wywiadu z nim pt. „Wyobrażam sobie szkołę całkowicie pozbawioną ocen”
Dziś postanowiliśmy zaprezentować kilka, wybranych, refleksyjnych postów z fejsbukowego profilu Marcina Stiburskiego:
12 września
Dlaczego nie naśladujemy wzorców, które się sprawdzają i które uznajemy za wartościowe?
100 lat temu została założona pierwsza demokratyczna szkoła Summerhill, przez wizjonera Alexandera Sutherland Neill’a.
To od przeczytania jego książki na początku lat 90-tych, wywróciłem do góry nogami cały swój świat edukacyjny.
Ale nie była to rewolucja narzucająca nowe idee, a energia, która usystematyzowała we mnie to co idealnie dopasowało się do myśli przestawianych przez Alexandra.
Uczeń jest podmiotem w procesie edukacji.
Niby wyświechtany slogan, ale na ile pozwalamy uczniowi być podmiotem, a na ile twierdzimy że wiemy lepiej.
To „lepiej” powoduje, że narzucamy uczniowi, dziecku, młodzieży, metody, sposoby, treści, nie uwzględniając komunikatów które to nas ta młoda osoba wysyła.
My wiemy lepiej. A młody, młoda jak dorośnie to zrozumie nasze metody łamania mu karku. I jeszcze do doceni…
Wielu ma złudne wrażenie, że docenia starania swoich nauczycieli, którzy poprzez narzucanie metod i sposobów spowodowali, że wyrośli na takich a nie innych ludzi.
Ala pamiętajmy, że to bardzo prosty mechanizm Efektu Utopionych Kosztów. W prostych słowach to mechanizm racjonalizowania rzeczywistości, w taki sposób aby uwiarygadniał sensowność naszego życia.
W tej racjonalizacji nie dostrzegamy mniejszych lub większych traum, skrzywień, które doznaliśmy, a które cały czas pracują w naszych ciałach i umysłach. Doświadczeni psychologowie widzą je już po przekroczeniu progu poradni przez klienta, który zgłasza się z problemami w życiu.
A wystarczyłoby nie przeszkadzać w naturalnym nieskrępowanym wzroście, dostarczając niezbędnych do wzrostu elementów.
Gdy apeluję o uwolnienie edukacji, gdy apeluję o dobrowolność nauki, to nigdy nie wnoszę o likwidację swobodnego dostępu do tejże nauki.
A osoby straumatyzowane edukacją, tego nie dostrzegają. One widzą swoją drogę edukacyjną, która w ich racjonalizacji spowodowała to, że są jacy są. I uznają ten stan za dobry.
W Polsce mamy także piękne osobistości edukacyjne, ale prócz zachwycania się nad znanym zdaniem Jana Zamojskiego lub postawą Janusza Korczaka, nie staramy się uchwycić myśli jakie te osoby nam przekazują.
Pierwsza dotyczy państwa.
Jeżeli chcemy mieć państwo DEMOKRATYCZNE składające się z WOLNYCH obywateli, to musimy mieć szkołę DEMOKRATYCZNĄ składającą się z WOLNYCH uczniów.
Nasze społeczeństwo nie tworzy się w próżni. Ono powstaje w szkole. I jaką będziemy mieć szkołę takie później będziemy mieć państwo.
Druga myśl dotyczy człowieka.
„Nie ma dzieci – są ludzie.” – to jedno zdanie wystarczy aby uświadomić sobie czym powinna być szkoła. I jaką relację powinniśmy budować pomiędzy dziećmi-ludźmi, dorosłymi-ludźmi.
Rozwiązanie jest.
To krzewienie idei szkoły Summerhill Alexandera Sutherland Neill’a. Tylko tyle i aż tyle.
W 100-lecie powstania tej pięknej idei:
https://www.100yearsofsummerhill.co.uk/
https://pl.wikipedia.org/wiki/Alexander_Sutherland_Neill
https://pl.wikipedia.org/wiki/Summerhill_(ksi%C4%85%C5%BCka)
15 października (przed południem)
Szukam i szukam na rynku edukacyjnym przystani. Intuicyjnie czuję, że ważny jest aspekt bezpłatności usług edukacyjnych. Aby nie było czynnika płacę-żądam.
Wiem, że są szkoły niepubliczne, które dopinają swoje budżety wyłącznie w oparciu o gołą subwencję.
Żyją skromniej, ale są uwolnieni od zabiegania o względy. W tym zabieganiu jest ryzyko fałszu.
Pojawia się nieszczerość w intencjach.
Dlatego jestem zwolennikiem bonu edukacyjnego, który w przejrzysty sposób przekazywałby pewną kwotę pieniędzy dla szkoły, która wybraliby rodzice. Bez podziału na szkoły publiczne, niepubliczne.
Spotkanie w Poznaniu zaowocowało rozmową, poznaniem z osobami zaangażowanymi w budowanie sieci szkół niepublicznych, które są bezpłatne.
To dla mnie ważny kierunek, z którym jestem wewnętrznie spójny.
15 października (po południu)
Co by się zmieniło w szkole, gdybyśmy rozdzielili funkcję nauczania od oceniania?
Tak jak na kursie na prawo jazdy, kto inny ciebie uczy, kto inny ciebie egzaminuje.
Obecnie nauczyciele pełnią tę rolę, jednocześnie będąc adwokatem ucznia, prokuratorem oraz sędzią.
Co by to spowodowało, gdybyśmy sprowadzili nauczyciela do roli tutora, opiekuna, mentora, a ocenianie pozostawili innym wyspecjalizowanym osobom, które wykonałby tę czynność wyłącznie na
ŻĄDANIE ucznia, wtedy kiedy byłby na to gotowy i byłoby mu to do czegoś potrzebne.
17 października
Próbuję różnorodnych strategii, aby idee nowego spojrzenia na edukację krzewić gdziekolwiek się da. Możemy oczywiście poprzestać na działaniu na forum Facebookowej grupy Szkoła Minimalna, możemy narzekać na edukację w swoich domach lub w pokojach nauczycielskich. Ale czujemy wtedy, że prócz upuszczenia napięcia, nic się w sprawie edukacji nie zmienia.
Dlatego podjąłem decyzję, że aby skuteczniej wpływać na zmiany w edukacji należy zacząć rozmawiać z osobami, które mają na nią realny wpływ.
Początkiem takiego myślenia było moje uczestnictwo w konferencji w Senacie RP, gdzie dzięki ciężkiej pracy Dopamina Lab mogliśmy wypracować rekomendacje dla edukacji. Była także moja próba napisania treści interpelacji poselskiej, która została złożona przez posła Artura Dziambora na ręce Marszałek Sejmu.
Obecnie próbuję swoich sił wewnątrz Platformy Obywatelskiej, gdzie koncentruję się wyłącznie na temacie edukacji w Polsce.
Dziś miałem okazję być na spotkaniu przedwyborczym do struktur PO i wykorzystałem tę chwilę na krótką rozmowę o edukacji z Donaldem Tuskiem.
Uważam, że w pracy u podstaw, działa metoda kropli drążącej skałę.
Wystarczy przedstawiać argumenty, pokazywać emocje i okazuje się wtedy, że myśli są skutecznie przekazywane, a idee nowej edukacji goszczą wśród kolejnych ludzi.
21 października
Czas dla ucznia, to czas właśnie W KLASIE, PRZY TABLICY, wtedy właśnie jest ta relacja, o którą zabiegamy. Nauczyciele w zdecydowanie większości po odfajkowaniu pensum
ZNIKAJĄ z życia ucznia. Mówią, że się przygotowują do zajęć – czyżby opracowywali kolejne sprawdziany i klasówki?
Dodatkowo jeszcze raz zapytam. Skoro jest tyle pracy do przygotowania poza pensum (18 lekcji = 13.5h) to dlaczego wielu nauczycieli znajduje czas na drugi cały ETAT. Czyżby już zdążyli nawiązać skutecznie relacje ze swymi uczniami i z nudów robili to w innych szkołach z innymi uczniami? Czyżby drugi etat zwalniał ich z potrzeby przygotowywania się do sprawdzianów i kartkówek?
Pamiętajcie drodzy nauczyciele, że pracując dziś na dwa etaty zarabiacie już całkiem przyzwoicie jak na standardy naszego kraju.
Wystarczy nie marnować czasu na przygotowania do obciążających was sprawdzianów i klasówek, a poświęcić ten czas na relacje z uczniami, które uznajecie przecież za najważniejsze.
Źródło: www.facebook.com/