Od chwili, kiedy przeczytałem Krystiana Ostrowskiego „List do dyrektora szkoły, problem ten zdominował wszystkie ewentualne tematy tego felietonu. A zwłaszcza po tym, gdy przeczytałem taką wymianę myśli-komentarzy:

 

Bogusław Olejniczak (Dyrektor IX LO w Łodzi)

Miłe, prawdziwe i takie młode. Sięgaj tam gdzie wzrok nie sięga. Oby się powiodło. Chociaż w małym ułamku. Warto.

 

Zofia Wrześniewska (Dyrektorka Zespołu Szkół Gastronomicznych w Łodzi)

Kilka lat temu wydawało mi się, że to takie proste, że komu jak nie mnie się to uda? Niestety okazuje się, że proces łatwy nie jest i nie każdy nauczyciel chce być autonomiczny. Nie poddaję się jednak i próbuję dalej…

 

Na co autor tamtego listu odpowiedział:

 

Christian Ostrowski

Oczywiście każdy może i powinien działać u siebie lokalnie. Ja jednak marzę o zjednoczeniu wszystkich w kraju. tak mocnym, że ten głos będzie słyszalny i nieustający. I wywrze nacisk na opinię publiczną a nawet rząd.

 

To były komentarze na moim profilu na Fb, gdzie zamieściłem link na OE z owym listem. Ale koniecznie muszę zamieścić jeszcze jeden komantarz – tym razem z fejsbukowego profilu Krystiana (Chrystiana?) Ostrowskiego – także pod tym listem:

 

Joanna Grzywińska-Dybek (Dyrektorka Szkoły Podstawowej im. Armii Krajowej w Blichowie)

 

Piękny przekaz i myślę że każdy, świadomy dyrektor chciałbym dążyć to takiej zmiany… zmiany prowadzącej do lepszego i bardziej przyjaznego postrzegania szkoły. Ale proszę mi wierzyć, że same chęci i drobne działania nie wystarczą dopóki nie zmieni się system wartości edukacyjnych i społecznych… dopóki organy prowadzące będą nas rozliczać za wyniki egzaminacyjne …. dopóki organ nadzorujący będzie pełnił funkcję wyłącznie kontrolującą….. dopóty my dyrektorzy będziemy się tylko „boksować” z dynamicznie zmieniającym się prawem oświatowym i biurokracją …. mając coraz mniej czasu dla Nauczycieli i Uczniów.

 

Pesymistycznie to brzmi ale po kilku latach pracy na stanowisku dyrektora, którą rozpoczynałam z rozłożonymi skrzydłami… dziś te skrzydła mam coraz bliżej ciała….

 

 

x           x          x

 

 

Ale zanim zacznę właściwy felieton – jeszcze kilku cytatów, tym razem wybranych fragmentów „Listu do dyrektora” Krystiana Ostrowskiego:

 

Bo gdyby każdy Dyrektor nagle zaczął patrzeć sercem – nie tylko na ucznia, ale też na swoich nauczycieli, których ma być silnym liderem i przewodnikiem, oraz na każdego rodzica, szkoła stałaby się niezwykłym miejscem, do którego mali ludzie biegliby z rana z radością i chęcią poznawania świata?”

 

A gdyby tak wszyscy Dyrektorzy zjednoczyli się w jednym wielkim proteście i stanęli po stronie tych, dla których istnieje szkoła, gdyby zbuntowali się przeciwko temu wszystkiemu, co ogranicza ich pracę, co zniewala ich kreatywne umysły, co nie pozwala ich nauczycielom na bycie tym, kim powinni być?”

 

Ty, jako Dyrektor, masz możliwość to ZMIENIĆ! Nie potrzebujesz żadnej dodatkowej ustawy, żadnej zmiany prawa! Nie chciałbyś, by zapamiętali Ciebie jako tego, który zaczął kruszyć ten betonowy mur postawiony przez system edukacji? Nie chciałbyś by uczniowie zaczęli Cię kochać i uwielbiać? By rodzice dostrzegli w Tobie człowieka zmian, któremu faktycznie zależy na dobru ich dzieci?”

 

Doceniaj tych nauczycieli, którzy się starają, którym zależy, którzy kochają swoją pracę. Rozwijaj ich skrzydła i pomagaj lecieć coraz wyżej i wyżej. Broń ich przed wszystkim, co ich osłabia.”

 

Nie pozwól, by Twoja szkoła była fabryką produkującą podobnie myślących obywateli, realizujących bezmyślnie podstawę programową, rywalizujących o niewiele znaczące w życiu oceny czy świadectwo z paskiem, skupionych na sprawdzianach czy egzaminach.”

 

Bądź zmianą, którą chciałbyś zobaczyć w świecie. Bądź inspiracją. Bądź światłem! Nie po to się urodziłeś i zostałeś Dyrektorem, by marnować czas na biurokrację. Nie po to zostałeś Dyrektorem, by potwierdzać sensowność istnienia systemu edukacji, którego korzenie sięgają czasów, gdy Polski nie było na mapie świata.”

 

 

x           x           x

 

 

A muszę jeszcze dodać,że – jak to wszyscy czytający mogli zobaczyć – pierwszym materiałem, i w pierwotnym założeniu, jedynym na ten dzień zaplanowanym, było nagranie rozmowy z Wiesławą Mitulską, który zatytułowałem Rozmowa „ku pokrzepieniu serc” – na progu nowego roku szkolnego”.

 

Dopiero po tym, gdy pojawił się ten materiał także na moim profilu, otrzymałem od Krystiana Ostrowskiego (jesteśmy znajomymi na Fb) prośbę o zamieszczenie na OE także jego „Listu do dyrektora”. Taka jest geneza tej zbieżności w czasie obu wypowiedzi: nauczycielki edukacji zintegrowanej, która od wielu lat realizuje autorski program nauczania, zakładający pracę z dziećmi bez ocen, podręczników oraz ćwiczeń, z apelem do dyrektorów szkół, napisanym przez żarliwego „misjonarza” „nauczania po nowemu”, który nauczycielem jast – ale we własnej, prywatnej szkole j. angielskiego, a dyrektorowanie szkołą zna zapewne z obserwacji funkcjonowania dyrektorek/dyrektorów szkół, których był uczniem. Jeśli jest z tym dyrektorskim doświadczeniem inaczej – przepraszam zainteresowanego, ale nigdzie nie mogłem znaleźć jego nauczycielskiej biografii.

 

A jak uczy stare polskie przysłowie – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

 

Otóż, aby nie przedłużać, wyłożę teraz mój punkt widzenia na apel kolegi Krystiana do dyrektorów szkół. Mój, czyli byłego dyrektora szkoły (12 lat), nieustającego obserwatora polskiej edukacji – od 2006 roku, i oczywistego zwolennika odesłania modelu pruskiej szkoły tam gdzie od dawna jest jej miejsce – do muzeum oświaty:

 

 

Po pierwsze:

 

W pełni popieram główny cel tego listu, to znaczy apel o zjednoczenie wysiłków wszystkich, którzy chcą zmieniać polskie szkoły i kruszyć ten betonowy mur postawiony przez system edukacji, aby szkoła stałaby się niezwykłym miejscem, do którego mali ludzie biegliby z rana z radością i chęcią poznawania świata.

 

Popieram także upowszechnianie prawdy, że (jak dotąd) można to robić nie potrzebując żadnej dodatkowej ustawy, żadnej zmiany prawa.

 

 

Po drugie:

 

Przy moim wielkim szacunku do intencji i żarliwości inicjatywy kolegi Krystiana, nie mogę nie dostrzegać, że to kolejny przejaw postromantycznej strategii mierzenia sił na zamiary. Nie tylko ja mam taką oceną – napisał to pod owym listem kolega dyrektor Bogusław Olejniczak: „Miłe, prawdziwe i takie młode. Sięgaj tam gdzie wzrok nie sięga.”

 

Nie mogę także nie dołączyć się do słów koleżanek dyrektorek: Zofii Wrześniewskiej i Joanny Grzywińskiej-Dybek. Ta pierwsza zauważyła, że „Kilka lat temu wydawało mi się, że to takie proste [… ] Niestety okazuje się, że proces łatwy nie jest i nie każdy nauczyciel chce być autonomiczny.”. Koleżanka Grzywińskiej-Dybek uzupelniła tę informację takimi słowami: „Piękny przekaz i myślę że każdy, świadomy dyrektor chciałbym dążyć to takiej zmiany.[…] Same chęci i drobne działania nie wystarczą dopóki nie zmieni się system wartości edukacyjnych i społecznych.[…] Po kilku latach pracy na stanowisku dyrektora, którą rozpoczynałam z rozłożonymi skrzydłami… dziś te skrzydła mam coraz bliżej ciała….

 

 

Reasumując:

 

Eduzmiana w naszych szkołach, wszystkich, nie tylko prywatnych i społecznych, ale przede wszystkim w tych, których jest przytłaczająca ilość – samorządowych, zależy nie tyle od ich dyrektorek lub dyrektorów, ile od pracujących tam nauczycielek i nauczycieli, a także od ich codziennych partnerów w tym dziele – rodziców uczniów… No i oczywiście od systemu oceny ich pracy…

 

Bo tak długo, jak długo organy prowadzące bądą oceniały pracę szkoły po wynikach egzaminów, tak długo niewielu dyrektorów zaryzykuje popieranie swoich nauczycieli w ich rewolucyjnych działaniach. A nawet jeśłi zaryzykuje, to może natrafić na bierny opór większości z nich. Bo – co jeszcze ważniejsze i groźniejsze dla eduzmiany – przy obecnym klimacie w organach nadzoru i stawkach wynagradzania nauczycieli, niewielu nauczycieli będzie chciało podejmować trud pracy w „rajdowych”, pionierskich warunkach, porzucając bezpieczną jazdę „po szynach” wypracowanych latami procedur. Do tego dołożą się rodzice, wychowani na modelu pruskiej szkoły, domagający się, aby ich dzieci przynosiły piatki i szóstki. I to każdego tygodnia…

 

A jeżeli przytłaczająca większość nauczycielek/i nie będzie zainteresowana zaangażaowaniem się w „uczenie inaczej”, to najbardziej żarliwa/y zwolennik/czka dyrektor’ka szkoły nic nie zdziała…

 

Tyle na dzisiaj moich refleksji, wywołanych lekturą „Listu do dyrektorów”. Nie poruszyłem dziś w ogóle problemu aktualnych nastrojów wśród dyrektorskiego środowiska. Ilu z nich ma jeszcze motywacje by myśleć o szkolnej rewolucji, a ilu zastanawia się kiedy odejść ze stanowiska…

 

Ten problem spróbuje podjąć za tydzień….

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź