Foto:www.google.com
Jarosław Pytlak – dyrektor Zespołu Szkól Społecznego Towarzystwa Oświatowego na Bemowie
W minioną niedzielę (2 maja 2021r.) przed południem Jarosław Pytlak zamieścił na swoim blogu kolejny tekst, jak zwykle – niekrótki, którego fragmenty i link do pełnej wersji zamieszczamy poniżej:
Kręta droga do wyjścia z cienia
Ogłoszony przez władze plan stopniowego powrotu uczniów do stacjonarnej nauki spotkał się w środowisku szkolnym, o dziwo, z bardzo różnym przyjęciem. Oczywiście nie zabrakło głosów radości, zarówno wśród nauczycieli, jak rodziców. Co za ulga, nareszcie nie z domu! Nareszcie bezpośrednio! Nareszcie normalnie! Pojawiło się jednak również wiele obaw. Powszechny niepokój budzą potencjalne złe skutki epidemiczne ponownego wtłoczenia młodych ludzi do szkolnych budynków. Jest on o tyle uzasadniony, że bilet do normalności, jakim w obecnych warunkach jest szczepienie, pozostaje niedostępny dla dzieci i młodzieży, a i ostatni chętni dorośli zostaną zaszczepieni w Polsce nie wcześniej niż podczas wakacji. Po co więc narażać zdrowie publiczne dla dosłownie kilku tygodni chodzenia do szkoły, w czasie kiedy i tak głównie wystawiane są stopnie, a potem wszyscy zwyczajowo zastygają, oczekując już tylko rozdania świadectw?! […]
Osobiście jestem zwolennikiem powrotu. Celem tego artykułu nie jest jednak agitacja za takim czy innym rozwiązaniem. Sądzę zresztą, że większość czytelników ma już wyrobione własne zdanie, a znakiem współczesności jest to, że wszyscy mają rację, oczywiście każdy swoją. Zanim jednak łącza internetowe rozgrzeją się do czerwoności, zanim zaczniemy wieszać psy na zwolennikach odmiennego poglądu, uogólniać własne złe, fatalne, koszmarne, a sporadycznie nawet dobre doświadczenia szkolne, warto przyjrzeć się sytuacji, która jest naprawdę złożona. W przypadku dyrektorów i nauczycieli jest to szczególnie ważne, bowiem od ich decyzji i sposobów postępowania zależeć będzie powodzenie i ostateczna ocena operacji „Powrót”. Oraz – z czego może nie każdy zdaje sobie sprawę – także baza, z której wystartują w swoich szkołach we wrześniu. […]
Zacznijmy od trzech twierdzeń fundamentalnych.
Po pierwsze, sytuacja uczniów po roku edukacji na odległość, a co za tym idzie ich indywidualne potrzeby, są bardzo różne. Na przykład, z badań prof. Jacka Pyżalskiego wynika, że około jedna piąta spośród nich lepiej czuła się w zdalnym nauczaniu niż ucząc się na terenie szkoły. W odczuciu tej grupy powrót będzie zmianą na gorsze.
Po drugie, żadne rozwiązanie nie zadowoli wszystkich. To jasne dla każdego, kto obserwuje życie społeczne AD 2021 w jego najróżniejszych przejawach. Dosłownie każdy pogląd, w dowolnej kwestii, ma swoich zwolenników i przeciwników, a bezkresna przestrzeń internetu pozwala swobodnie wyrażać zdanie i jednym, i drugim. No i oczywiście ścierać się w danej kwestii. Dotyczy to również każdej placówki oświatowej, a opinie podzielone są także wewnątrz poszczególnych grup: uczniów, ich rodziców i nauczycieli.
Po trzecie wreszcie, różne są możliwości poszczególnych placówek, ale również stojące przed nimi wyzwania. W innej sytuacji jest mała wiejska podstawówka, w której wszyscy doskonale się znają, a w innej warszawskie liceum, mające blisko tysiąc uczniów i stu nauczycieli, często nieznających się wzajemnie. Większe pole manewru ma szkoła niepubliczna, zasilana pieniędzmi z czesnego niż placówka publiczna, finansowana z budżetu. Trudno zatem o uniwersalne recepty. […]
To trauma na skalę pokolenia!
To oczywiste, że po okresie ograniczeń chcemy powrócić do normalności. Normalne jest dla nas to, co dobrze znamy, mamy więc nadzieję, że będzie tak, jak było. Tylko nieliczni potrafią w obliczu zmęczenia i znużenia snuć wizje zmiany. Tylko niektórzy są gotowi pójść za ich głosem. Ale za oczywistym marzeniem kryje się złudne przekonanie, że powrót do przeszłości jest możliwy. Tymczasem trzeba sobie powiedzieć wprost: doświadczenie pandemii zmieniło wszystkich. Zaburzyło poczucie bezpieczeństwa. Podważyło zaufanie społeczne – wcześniej i tak bardzo wątłe. Niektórym dostarczyło szczególnie bolesnych doświadczeń – śmierci bliskich (sto tysięcy zgonów więcej niż średnia wieloletnia, to sto tysięcy więcej rodzinnych tragedii), utraty źródeł utrzymania. W przypadku młodych ludzi – osłabiło więzi rówieśnicze, pozbawiło tego, co wydawało się naturalne i należne. Na przykład, można bagatelizować fakt, że w szkołach maturalnych nie odbyły się studniówki, ale dla wielu uczniów był to autentyczny zawód, a co gorsza, rzecz nie do odrobienia. Takie pozornie niewielkie nieszczęścia sumują się w ogromne poczucie krzywdy. […]
Nie tyle wracamy po roku zdalnej nauki, by kontynuować ją w ławkach, ile przynosimy bagaż nowych doświadczeń, które przyjdzie nam wspólnie przepracować. To prawdziwe wyzwanie.
Relacje, ale nie tylko!
Minister Czarnek, który wcześniej zapowiadał intensywne nadrabianie w szkołach zaległości w realizacji programu, dokonał istotnej korekty kursu. „Zachęcamy dyrektorów i nauczycieli, aby ten ostatni miesiąc w tym roku szkolnym był czasem odbudowy relacji z rówieśnikami, odbudowy poczucia wspólnoty”. Tylko przyklasnąć, tym bardziej, że to postulat dość powszechny, a w kontekście minionego roku – oczywisty. Wprowadzenie go w życie w szkole nie jest wszakże takie proste, jak mogłoby się wydawać, szczególnie, jeśli postawić sobie ambitny cel odbudowy relacji uczniów z nauczycielami. Po prostu te relacje już przed pandemią były bardzo… różne. […]
Wycieczka – koniecznie! Zabawa w okolicy szkoły – obowiązkowo! Kilka godzin z wychowawcą, spędzonych na rozmowach – jasne! Ale również miejsce na taką zwykłą naukę, o której napisała autorka posta w grupie Ja, nauczyciel:
Jak widzicie to słynne „nadrabianie relacji”? Będziemy zamiast dzieci uczyć urządzać sobie pogawędki, spacery przez pół maja, czy co? Każdy przedmiotowiec? Ja zamierzam jak zwykle z uśmiechem i ciepłym podejściem prowadzić swój przedmiot, bo za to mam płacone, bez trzymania nad nimi bata i rozliczania z każdego zadania na zdalnym. Po prostu z zaangażowaniem zaczniemy, co przypadnie, dalej realizować. Wyobrażam sobie, że część rodziców może nie być zadowolona, że dzieci wróciły do szkoły uczyć się, jakby nie było ryzykując mimo wszystko zdrowie, po to, by na każdym przedmiocie zamiast uczyć się wielce sobie z nauczycielami bąki zbijać. A Wy też zamierzacie sumiennie i bez nacisku przejść po prostu do nauczania swojego przedmiotu?
Możemy snuć piękne wizje, ale póki co nauczyciel matematyki pozostaje nauczycielem matematyki, biolog biologiem i tak dalej, a szkołą miejscem zdobywania wiedzy. Warto skorzystać z okazji oraz przyzwolenia dobiegającego z ministerialnych ust, by poszukać przyjemności w powolnej nauce, bez presji. Nie da się jednak tego osiągnąć bez błyskawicznej terapii odwykowej od narkotyku, jakim dla uczniów, nauczycieli i rodziców są oceny szkolne. […]
Niestety, jeśli chodzi o uczniów klasy ósmej, to oceny muszą być wystawione z pełną powagą, życzliwie, ale w zgodzie z obowiązującymi w szkole zasadami. Nie dlatego, że tak jest na pewno dobrze. Dlatego, że tego wymaga uczciwość wobec wszystkich innych ósmoklasistów w perspektywie rekrutacji do nowych szkół.
Z tym jednym wyjątkiem dajmy sobie przynajmniej chwilowy spokój z misterium oceniania, ale w zamian zaprośmy uczniów do wspólnego zrobienia diagnozy, co zostało im w głowach po zdalnym nauczaniu. Nie po to, by wystawić stopnie, ale dowiedzieć się, z jakiego punktu wyjścia wyruszymy wspólnie po wakacjach. Bo przecież wyruszymy.
Powrót ma sens!
[…] Należy liczyć się z tym, że nie wszyscy młodzi ludzie wrócą w maju do szkoły. Niekoniecznie z własnej woli, ale także za sprawą decyzji rodziców. Dobrze jest mieć pomysł, jak zamknąć rok szkolny bez konfliktów w tej sprawie. Obawa jest naprawdę uzasadniona okolicznościami, a ewentualne starcie tylko utrudni porozumienie we wrześniu, kiedy już – święcie w to wierzę – niebezpieczeństwo związane z COVID znacząco zmaleje.
Warto poświęcić czas końca maja i czerwca, by zebrać jak najwięcej informacji, które pomogą przygotować się do kolejnego roku szkolnego. Dowiedzieć się w tym kontekście, co myślą, czują, o czym marzą uczniowie. I nauczyciele także.
Uwaga na najsłabszych!
[…] Słowo „najsłabsi” nie musi oznaczać uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, mało uzdolnionych czy nawet tylko najmniej pracowitych. Dzisiaj „najsłabszy” może być ten, który po roku izolacji od rówieśników boi się powrotu, na przykład dlatego, że przytył. Takich uczniów trzeba rozpoznać wspólnym wysiłkiem nauczycieli i otoczyć w szkole szczególną uwagą. Większość po prostu potrzebuje czasu i zwykłej życzliwości, by dojść do siebie.
„Miej serce i patrzaj w serce”!
Kończąc ten artykuł pozwolę sobie zadedykować Czytelnikowi powyższe słowa Adama Mickiewicza. Na użytek projektu „Powrót do szkoły” proponuję jednak rozwinąć zawartą w nich myśl w duchu już nie romantycznym: Miej serce i patrzaj w serce, ale kieruj się w drodze rozumem!
Cały tekst „Kręta droga do wyjścia z cienia” – TUTAJ
Źródło: ww.wokolszkoly.edu.pl