Foto: www.pbs.twimg.com
Jakub Wencel – dziennikarz, publicysta, autor tekstów publikowanych w książkach, m.in. w książce „Delfin w malinach”.
W ramach rutynowego przeglądania różnych portali, blogów, fenpage i stron głównych mediów, trafiliśmy na tekst, zamieszczony 29 października na stronie „Krytyki Politycznej”. Jego autorem jest Jakub Wencel, a tytuł – „Pokolenie JP2 kontra pokolenie .JPG”. Proponujemy, na początek, lekturę kilku wybranych fragmentów:
‚[…] PiS nie rozumie natury protestów, bo zawekował się demograficznie w podobny sposób, w jaki jego poprzednicy z PO zawekowali się geograficznie w swojej bańce informacyjnej.* Tak samo, jak PO nie rozumiało, że mieszczańska estetyka społeczeństwa obywatelskiego i bliskie jej tematy nie trafiają na prowincję, tak PiS nie zrozumiał, że z katolicko-narodowego panteonu autorytetów, wartości, punktów sporu, symboli może wyciskać wszystkie soki na poziomie instytucji trafiających do „boomerów” i czterdziesto- oraz pięćdziesięciolatków ostatniego pokolenia czynnej Solidarności, ale za nic nie skapują one na grzeszne głowy młodszych pokoleń.
Konserwatywne elity zamotały się w fantazji o młodzieży kultywującej „żołnierzy wyklętych”, Inkę, Pileckiego, formacjach „straży kibicowskiej”, gotowej w każdej chwili zmobilizować się spod trzepaków w obronie polskich kobiet przed „imigranckim najeźdźcą”, i są przekonane, że malująca na ścianach ministerstw i kościołów napisy „jebać PiS” młodzież to głośna anomalia systemu, której wystarczy wypuścić ten sam zużyty bestiariusz autorytetów: papieża, Wyszyńskiego, Lecha Kaczyńskiego. Kto by pomyślał jednak, że dzisiejsi nasto- czy dwudziestolatkowie nie chłoną hierarchii kultury, którą wyznacza lista bestsellerów w okienkach Poczty Polskiej?.[…]
Teraz, kiedy na ulice wyszła „milcząca większość” (przynajmniej ta z miast: ale już nie są to wyłącznie miasta duże) młodszej lub starszej młodzieży, okazało się, że wygląda ona jak motłoch z najgorszych koszmarów prawicowych liderów, którzy myśleli, że po 2015 ustanowili w Polsce nie tylko rząd, ale i rząd dusz. Pokolenie JP2 nie zauważyło, że wyrosło pod nim (także już częściowo przez nie samo wychowane) pokolenie .JPG.
To pokolenie, które ma gdzieś nie tylko konserwatywno-kościelny panteon wartości, bo wychowały je internet, memy, Netflix, k-pop i influencerzy. To pokolenie, które nie czuje się w jakikolwiek sposób zobowiązane do przestrzegania konwenansów życia społecznego i jakichś estetycznych reguł, które miałyby wyznaczać sposób, w jaki mogą wyrażać własną opinię. Większość swojego życia spędzili całkowicie zanurzeni w anglocentryczną przestrzeń informacyjną, strumień treści kulturowych, który pokazywał im, że to, co dla konserwatywnej prawicy i tradycjonalistycznych dziadków oraz rodziców jest bolszewicką egzotyką (czyli np. prawo do aborcji), dla śledzonych przez nich youtuberów, tiktokerów czy bohaterów seriali jest świętym standardem. Co więcej, standardem, którego należy się domagać i który można afirmować.
Jeśli czegoś lepiej może nauczyć wychowanie we współczesnej przestrzeni mediów społecznościowych, czego nigdy nie mogła nauczyć nas szkoła czy rodzice, to jest to wkodowanie braku obowiązku do usprawiedliwiania się z czegokolwiek, co dotyczy tylko naszych wyborów i naszej tożsamości, a nie życia innych: bez względu na to, czy jest to wygląd, orientacja seksualna, identyfikacja subkulturowa czy – a jakże – korzystanie z uniwersalnie uznanych praw człowieka. To procesy nie do zatrzymania, bo odpowiada za nie zglobalizowany kapitalizm 2.0 i chyba akurat wyjątkowo, jako dalej podlegający peryferyjnemu prawodawstwu Polacy, powinniśmy być za niego dziś wdzięczni.[…]
Milcząca większość pokolenia się obudziła, to fakt, ale dla rządzących poważniejszym problemem niż sam ten fakt jest to, że mówi kompletnie obcym dla nich językiem. Język ten jest tak obcy, że po prostu nie istnieje tu kanał komunikacji, którym można byłoby z młodymi negocjować, uspokoić ich czy spróbować odzyskać (w perspektywie lat).
Z pokoleniem, które w większości (a wystarczy spojrzeć nie tylko na tłumy na ulicach, ale też preferencje światopoglądowe oraz polityczne młodych i to, co one sugerują) chce cię tylko „jebać” (i to nawet nie w dwuznaczny sposób, ale w sposób z chorych peryferiów internetowego kontentu, na który nigdy nie zaglądasz), nie da się po prostu dyskutować. Można przed nim tylko uciekać.
Zresztą nie jest też tak, że prawica za wychowanie młodzieży zupełnie nie odpowiada – co najmniej od dekady, mniej więcej od Smoleńska, prawicowy przekaz i budowanie politycznej tożsamości prawicowego wyborcy polega przecież na dociskaniu pedału gazu w kolejnych kierunkach nagonki i agresji, kompletnie bez żadnego opamiętania. Uchodźcy, mniejszości seksualne, feministki, obrażający wyklętych komuniści, volksdeutsche, bojówkarze z Antify atakujący Marsz Niepodległości, nawet ci słynni „zadymiarze spod krzyża na Krakowskim Przedmieściu” i mieszczańskie lemingi – wszystkie te narracje były użyteczne co prawda raczej w ramach tradycyjnych środków przekazu, dla mobilizacji grup społecznych, które korzystają głównie z nich i na prawicę głosują, ale przez tyle lat i przy takiej, nieustannie wysokiej temperaturze politycznego sporu stały się kluczowym elementem polskiej kultury i debaty publicznej, od Radia Maryja po memy na Kwejku. Czy naprawdę tak nieoczekiwane było, że młodzież, wychowana właściwie większość swojego świadomego życia w świecie nieustającej naparzanki i nagonki politycznej, nie uodporni się na ten język i nie zawaha się krzyknąć „wypierdalać” – kiedy związane z partią rządzącą ośrodki komunikacji od dekady bezustannie każą wypierdalać drugiej połowie Polski? […]
Cały tekst „Pokolenie JP2 kontra pokolenie .JPG” – TUTAJ
Jakub Wencel – dziennikarz i publicysta, pisał m.in. na łamach Newsweek.pl, Dwutygodnika, OKO.Press i „Res Publiki Nowej”. Współautor książek kulturoznawczych, m.in. Antonioni. Powiększenie krytyczne i Delfin w malinach. Snobizmy i obyczaje ostatniej dekady.
Źródło: www.krytykapolityczna.pl
*Pogrubienia i podkreślenia fragmentów cytowanego tekstu – redakcja OE.