Foto: www.cialopedagogiczne.pl
W dniu wyborów Jarosław Pytlak nie pauzował i zamieścił na swoim blogu kolejny tekst, zatytułowany – jak zwykle intrygująco – „Nie strzelać do (biało-)czerwonych pasków!”. Oto jego pierwsza część i link co pełnej wersji:
Na internetowej strzelnicy, w dziale „Szkoła”, stoi kilka łatwych i bardzo popularnych celów. Wśród nich, na przykład: oceny szkolne, czerwony pasek, nieodkryte pasje, prace domowe, nieżyciowy program, dyktatura testów. Ostrzał trwa praktycznie bez przerwy, może tylko w zależności od fazy roku szkolnego na niektórych odcinkach słychać istną kanonadę, na innych zaś tylko pojedyncze wystrzały. I tak oto pod koniec roku szkolnego ucichło (chwilowo) wokół prac domowych, za to szczególnie popularnymi celami są oceny oraz tzw. czerwone paski na świadectwie (w istocie biało-czerwone, więc bardzo patriotyczne, co wcale jednak nie łagodzi krytyki).
Krytyka ocen jest łatwa, bo wokół nich koncentruje się cała dydaktyka i niemal całe życie społeczne szkoły, prowadząc nieledwie do segregacji rasowej intelektualnej, na tych, którzy ku satysfakcji nauczycieli zdobywają wysokie noty, oraz całą resztę. Ja zresztą zgadzam się z krytykami i gdybym tylko wiedział, jak wykorzenić z nauczycielskiej i rodzicielskiej świadomości przekonanie, że oceny być muszą, uczyniłbym to bez namysłu. Na razie jednak mam z tyłu głowy fiasko, jakie poniosła próba prawnego zakazania w najmłodszych klasach podstawówki wystawiania ocen innych niż opisowe, co wyzwoliło ogromną kreatywność nauczycieli w wymyślaniu buziek, słoneczek, kwiatów o różnej liczbie płatków, napędzaną potężnym zapotrzebowaniem ze strony rodziców. Obserwuję również, jak wiele inwencji wkłada się cały czas w doskonalenie elektronicznych systemów przeliczania wyników, nadawania wag, wyliczania średnich itd., i rozumiem, że nagła rezygnacja z tego mogłaby zaburzyć równowagę wszechświata w świadomości większości aktorów życia szkolnego. Dlatego sam od ćwierć wieku unikam rewolucji, starając się jedynie z jakim takim sukcesem uczynić z oceniania narzędzie, a nie cel w edukacji. Co wychodzi całkiem nieźle na poziomie klas 4-6, a marnie powyżej, gdzie byt, czyli perspektywa egzaminu, określa świadomość, czyli oczekiwanie zrozumiałego dla rodziców i prowadzonego na bieżąco pomiaru.
Gorzej z krytyką czerwonego paska, któremu można zarzucić jedynie to, że opiera się na skądinąd potępianym ocenianiu, oraz że premiuje tych uczniów, którzy uczą się z powodzeniem wszystkiego, zamiast wybiórczo rozwijać swoje potencjalne pasje. To jednak zupełnie wystarczy, by poddać istnienie świadectw z wyróżnieniem pryncypialnej krytyce, szczególnie, że każdy strzelec ma swoje doświadczenia, które służą jako dodatkowe źródło amunicji. Co pokażę na przykładzie postu zaczerpniętego z fejsbuka.
Miałam zawsze czerwone paski. Byłam zwolniona z ustnej matury za oceny z pisemnej. Magisterka bdb… Po skończeniu podstawówki płakałam, że to świadectwo nic nie znaczy, że wolałabym zostać w tej szkole, z tymi ludźmi… W liceum miałam lepszy kontakt z nauczycielami niż z 90% klasy… Teraz mam zbyt dużo lat i ciągle nie wiem, co mam zrobić ze swoim życiem zawodowym… Bo jakaś tam bystrość daje mi możliwość bycia dobrą w tym, co robię i łatwość uczenia się nowych rzeczy, ale one nie dają mi spełnienia… W szkole nikt mi nie pomógł odkryć jakiejś pasji… Nikt mną nie pokierował w dobrą stronę, kiedy był na to czObserwuję również, jak wiele inwencji wkłada się cały czas w doskonalenie elektronicznych systemów przeliczania wyników, nadawania wag, wyliczania średnich itd., i rozumiem, że nagła rezygnacja z tego mogłaby zaburzyć równowagę wszechświata w świadomości większości aktorów życia szkolnego. Dlatego sam od ćwierć wieku unikam rewolucji, starając się jedynie z jakim takim sukcesem uczynić z oceniania narzędzie, a nie cel w edukacji. Co wychodzi całkiem nieźle na poziomie klas 4-6, a marnie powyżej, gdzie byt, czyli perspektywa egzaminu, określa świadomość, czyli oczekiwanie zrozumiałego dla rodziców i prowadzonego na bieżąco pomiaru. as… Dobra we wszystkim, więc po co się nią zajmować… Nie tego oczekiwałam od szkoły… Powiecie: roszczeniowa? Raczej marzycielka, że szkoła będzie „produkować” szczęśliwe, świadome siebie istoty, a nie istoty „wycenione średnią”…
Mamy w tej wypowiedzi obraz niespełnionego życia, mimo czerwonych pasków na świadectwach i wszelkich innych możliwych sukcesów edukacyjnych. Przedstawiony w pakiecie z reklamacją pod adresem szkoły, że nie pomogła odkryć pasji i nie wyprodukowała w osobie autorki szczęśliwej, świadomej istoty.
To teraz ja:
Miałem zawsze czerwone paski. Z matury same piątki (szóstek jeszcze nie było). Świetne świadectwo ukończenia podstawówki otworzyło mi drogę do wybranego liceum (był wtedy konkurs świadectw), zaś maturalne pozwoliło dostać się bez egzaminu na wybrany kierunek studiów… […]
Cały post „Nie strzelać do (biało-)czerwonych pasków!” – TUTAJ
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl