Foto: www.lidzbark.pl

 

Portal na:Temat zamieścił dziś wywiad, jaki Anna Dryjańska – socjolożka, publicystka, felietonistka Dziennika Opinii – przeprowadziła z  Agnieszką Czeredrecką, którą przedstawiono tam jako byłą wychowawczynię w żłobku i przedszkolu, a która jest powszechniej znaną z zaangażowania w Ogólnopolski Strajk Kobiet. Oto fragmenty zapisu tej rozmowy, który nosi tytuł „Absurdalne i niebezpieczne”. Była wychowawczyni ocenia punkt po punkcie pomysły rządu ws. żłobków”, oraz link do jego pełnej wersji:

 

Anna Dryjańska: Jeśli w placówce pojawi się koronawirus, to wkrótce wszyscy będą zakażeni: dzieci, kadra, inni pracownicy – Pomysł rządu PiS, by otworzyć żłobki i przedszkola tuż po majówce jest…

 

Agnieszka Czerederecka: – Niebezpieczny. Gdy dowiedziałam się, co planują politycy, włosy stanęły mi dęba na głowie. Pomyślałam o moich koleżankach, które nadal pracują jako wychowawczynie w żłobkach i przedszkolach. Bardzo mi ich żal. Zaraz będą miały takie piekło, jakie obecnie panuje w domach pomocy społecznej. A razem z nimi ich bliscy.


A.D. Dlaczego? Przecież koronawirus nie jest zagrożeniem dla dzieci.

 

A.Cz. – Ale to nie znaczy, że dzieci nie zakażają siebie i innych. To, że są zwykle bezobjawowymi nosicielami, to już inna sprawa. Koronawirus jest za to groźny dla wychowawczyń z obniżoną odpornością, w tym tych nauczycielek, które zbliżają się do wieku emerytalnego.

 

Praca w żłobku lub przedszkolu jest specyficzna. Jeśli w placówce pojawi się koronawirus, to wkrótce wszyscy będą zakażeni: dzieci, kadra, inni pracownicy… A przecież nawet młode i silne wychowawczynie mają rodziców, a czasem dziadków, którzy są w grupie ryzyka, a one, przez to przedwczesne otwarcie placówek, mogą im przekazać infekcję. Dlatego nie zazdroszczę im tej sytuacji. Staną przed bardzo trudnym wyborem.

 

A.D. -Przejdźmy te wymogi punkt po punkcie. Klasy mają być mniejsze o połowę.

 

A.Cz. -To prosta droga do wykreowania konfliktu między rodzicami. Ci, których dzieci się nie załapią do żłobka lub przedszkola, będą mieli pretensje. […]

 

A.D. -Przejdźmy do kolejnego wymogu. Dzieci myją ręce od razu po przyjściu do żłobka.

 

A.Cz. – To akurat normalna praktyka, która funkcjonowała w mojej placówce na długo przed epidemią koronawirusa. To, że rano przed śniadaniem prowadzimy dzieci do łazienki, by umyły ręce, było standardem. Więc ten wymóg jest realistyczny, ale to wyważanie otwartych drzwi, bo to już funkcjonuje.[…]


A.D. – Następny: zabawa tylko w małych grupach co dwie godziny.

 

A.Cz. – Co to są „małe grupy”? I co dzieci mają robić, gdy się nie bawią? Przecież maluchy bawią się cały czas, o ile nie jest to czas posiłku lub leżakowania. Nawet treści edukacyjne są im przekazywane w formie zabawy. To co, pomiędzy zabawą 2–, 3–, i 4–latki mają siedzieć w miejscu? Przecież to niewykonalny absurd. Nie wiem jak można było wpaść na coś takiego. […]

 

A.D. – Idźmy dalej: siedzenie przy stołach co najmniej dwa metry od siebie.


A.Cz. – Kolejna niedorzeczność. Po pierwsze warunki lokalowe placówek są takie, że nie da się utrzymać takiej odległości między kilkunastoma, a może nawet kilkudziesięcioma dziećmi. Po drugie jest kwestia wyposażenia: w żłobkach i przedszkolach dzieci mają malutkie krzesła i stoliki. No i po trzecie: nawet, gdyby była przestrzeń i odpowiedni sprzęt, małym dzieciom nie da się wytłumaczyć, że mają do siebie nie podchodzić, bo koronawirus. Nawet nie wszyscy dorośli tego przestrzegają, a tu politycy oczekują, że karnie zastosują się małe dzieci?

 

Maluchy dotykają wszystkiego, a potem wkładają dłonie do ust: sobie lub innym dzieciom. A potem przytulają się do wychowawczyń, bo inne dziecko zabrało im zabawkę albo się z nimi pokłóciło. Tak to wygląda w praktyce. 2 metry dystansu to fikcja. […]

 

 

Cały zapis wywiadu „Absurdalne i niebezpieczne”. Była wychowawczyni ocenia punkt po punkcie pomysły rządu ws. żłobków” – TUTAJ

 

 

Źródło: www.natemat.pl

 



Zostaw odpowiedź