Foto: www.facebook.com/photo.

 

Mikołaj Marcela – rozmówca Katarzyny Pawłowskiej w wywiadzie z 28 marca „Koronawirus zabije szkołę, jaką znamy. I dobrze.”

 

 

28 marca Mikołaj Marcela zamieścił na swoim fejsbukowym profilu link do strony, na której w „Wysokich Obcasach” zamieszczono jego wywiad „Koronawirus zabije szkołę, jaką znamy. I dobrze.”

 

W ramach komentarzy, autor Felietonu nr 315 na OE poinformował gospodarza profilu o swoim felietonie: „Jako rozbudowany komentarz do jednego tylko wątku Pana wypowiedzi załączam link na stronę OE.”

 

 

Wczoraj (30 marca) pod tym tekstem Mikołaj Marcela zamieścił taką replikę:

 

 

Dzięki! To na pewno jeden z sposobów patrzenia na ten problem. Ponieważ znacznie bliższa jest mi unschoolingowa wizja szkół w wydaniu Johna Holta, sądzę, że zniesienie podstawy programowej miałoby bardzo dobre skutki, choć zdaję sobie sprawę, że to także kwestia mojej perspektywy. Patrząc po sobie wiem, że człowiek nie uczy się tego, co obejmuje podstawa programowa – to się zalicza dla świętego spokoju i niewiele z tego pamięta. Zwłaszcza teraz, kiedy młodzi ludzie są zalewani potokiem informacji na każdym kroku, a szkoła dokłada do tego swoje, nieustannie jeszcze rozbudowując podstawę i dokładając kolejne elementy.

 

Dziś ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje młody człowiek, jest jeszcze większa ilość informacji narzucanych odgórnie przez podstawę programową, a podstawa programowa jest właśnie potrzebna, by zapewnić nam spokój ducha, że wszyscy dostają to samo i mogą liczyć na podobne wykształcenie w ramach systemu edukacji.

 

Co do skrajnych wersji: myślę, że skrajną – i pożądaną – byłaby sytuacja, w której mielibyśmy tyle uczniowskich ścieżek edukacyjnych, ilu uczniów. Bo ja nie sądzę, że nauczyciel jest od nauczania – według mnie jest on od wspierania procesu uczenia i celów wyznaczanych przez samego ucznia. Jestem też zdania, że obecne myślenie o wieńczeniu poszczególnych etapów edukacji egzaminami jest zupełnie anachroniczne.

 

Nie potrzebujemy już ludzi, którzy wykazują się jakimś „absolutnym minimum we wszystkim”, potrzebujemy ludzi, który wykazują się „jakimś maksimum w czymś” – ludzi, którzy kochają to, co lubią i rozwijają swój potencjał. Ludzi otwartych, gotowych do nieustannego uczenia się, którzy samodzielnie wyznaczają sobie wyzwania. Myślenie w kategoriach podstaw programowych i egzaminów państwowych wyklucza taką perspektywę. I oczywiście sądzę, że dużo lepszą formą przyjmowania do szkół średnich i na uniwersytety jest proponowanie form i treści egzaminów według własnego uznania – tak by uczniowie sami kładli nacisk na to, czego chcą się uczyć, przygotowując się też pod kątem najpierw szkoły średniej, do której chcieliby chodzić, a potem pod kątem studiów, na których chcieliby kontynuować naukę. „Jeśli do takiego modelu „łąki samosiejki” dołożymy postulat likwidacji egzaminów zewnętrznych, otrzymamy obraz społeczeństwa, w którym tylko ci, którzy mieli szczęście mieć odpowiednio dojrzałych do takiej roli – ale i przygotowanych warsztatowo – nauczycieli, osiągną ambitnie określone cele” – rozumiem, że w obecnym systemie tak nie jest? Że swoje cele osiągają tylko ci, którzy nie tylko mają warsztatowo przygotowanych nauczycieli, ale także mądrych rodziców?

 

Przy likwidacji podstawy programowej i egzaminów przynajmniej możemy w większym stopniu bazować na motywacji wewnętrznej, bo nie ma konieczności przerabiania ze wszystkimi tego samego, w tym samym tempie i w ten sam sposób. Ale to znów kwestia spojrzenia. Ja wychodzę z tego samego przekonania, co wiele innych osób zajmujących się koniecznymi zmianami w edukacji – człowiek z natury jest istotą, która chce i będzie się uczyć, szkoła powinna być jedynie bezpiecznym miejscem, w którym samodzielnie i przy wsparciu nauczyciela, gdy będzie to koniecznie, będzie mógł się rozwijać według własnych potrzeb, realizując swój potencjał. Teraz szkoła nie jest bezpiecznym miejscem, jest też miejscem, które na ogół podtrzymuje nierówności społeczne, a często nawet je pogłębia. Zniesienie podstawy programowej ma dać oczywiście autonomię nauczycielom, bo – jeśli oni jej nie doświadczą i nie będą mogli z niej korzystać – nie będą gotowi obdarzyć nią swoich uczniów i pozwolić im się uczyć.

 

 

Źródło: www.facebook.com/mikolaj.marcela/posts



Zostaw odpowiedź