Wszystko zaczęło się od wzbogaconej serwisem fotograficznym informacji, zamieszczonej na profilu koleżanki Ewy Morzyszek-Banaszczyk:
Jako przykład – dwie fotki z tego serwisu:
I post:
Forum Wymiany Doświadczeń Inspirowanych Pedagogiką C. FREINETA, niezwykły czas z zaangażowanymi ludźmi, którym na sercu leży dziecko i edukacja „zdrowego rozsądku”.
Po tym, jak o tym przeczytałem, tak oto, spontanicznie, to wydarzenie skomentowałem:
„… czyli o tym, jak szkołę wg modelu sprzed ponad 200 lat zmieniać w szkołę wg modelu sprzed prawie 100 lat... „
Natychmiast zareagowała na to Pani Ewa słowami:
„A jednak zmienić szkołę współczesną w szkołę uczącą kompetencji przyszłości ? Freinet to nie tylko pedagog, to wizjoner, refleksyjny praktyk i człowiek z intuicją pedagogiczną., ‚Zaufać dzieciom to one będą tworzyć przyszłość’, niewielu to potrafi.”
Chwilę później pojawił się jeszcze komentarz Joanny Antczak – nauczycielki SP w Sierakowicach:
„Pedagogika C. Freineta jest ponadczasowa i na pewno to, co zadziało się podczas Forum jest tego dowodem.”
Na co ja:
„Nie przeczę, ale to smutne, że od czasów Freineta nie powstały nowe, zwłaszcza w najbliższej przeszłości, metody pracy z młodymi, które pozwolą wyposażyć ich w kompetencje, niezbędne im do funkcjonowania w nieprzewidywalnej przyszłości… „
Wkrótce po tym doczekałem się pouczenia od kolejnej koleżanki dyrektor – Bożeny Będzińskiej-Wosik:
„Jest wiele takich metod i wielu nauczycieli, którzy je stosują”.
Na tym skończyłem moją aktywność na profilu Ewy Morzyszek-Banaszczyk.
Jednak dziś rano naszła mnie taka myśl, że powinienem rozwinąć wątek moich refleksji na temat źródeł współczesnych prób kruszenia opoki reliktów „pruskiego” systemu w polskich szkołach, bo jeszcze ktoś pomyśli, że się „czepiam” tak pożytecznych inicjatyw, jak owo Forum Wymiany Doświadczeń Inspirowanych Pedagogiką C. Feineta.
Zanim przejdę do rozwinięcia moich „aktów strzelistych”, zaprezentowanych w formule komentarza do postu na profilu koleżanki Ewy M-B, proponuję Czytelnikom tego felietonu zapoznanie się z programem owego poznańskiego Forum – TUTAJ
Pierwsze, co „rzuca się w oczy” czytelnikowi tego tekstu to informacja, że jest to dzieło trzech organizatorów: Polskiego Stowarzyszenia Animatorów Pedagogiki C. Freineta, Wydziału Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu i Publicznej Szkoły Podstawowej Cogito w Poznaniu. Zwracam na to uwagę, gdyż nie tak często możemy być świadkami takiej symbiozy organizacyjnej środowisk: uczonych, praktyków i „endżiosów”.
Jestem przekonany, że posłużenie się w nazwie tego eventu słowem „forum”, a nie „konferencja” nie było przypadkowe – organizatorom zależało na zaakcentowaniu zasady partnerstwa, która będzie fundamentem tego spotkania tak różnych (formalnie) podmiotów.
No i na jeszcze jedną cechę owego Forum muszę zwrócić uwagę: całe wydarzenie poprzedzone było „Drzwiami otwartymi” w Publicznej Szkole Podstawowej Cogito – w piątkowe przedpołudnie, a później – nie licząc dyrektorki freinetowskiej szkoły z Finlandii, dyrektorki i nauczycielek Przedszkola nr 124 w Warszawie, oraz dyrektorki Przedszkola nr 237 w Warszawie – przytłaczająca część relacji praktyków pochodziła od nauczycieli Szkoły COGITO w Poznaniu. O – przepraszam, nie mogę pominąć wystąpienia koleżanki dyrektor SP nr 137 w Łodzi – Ewy Morzyszek –Banaszczyk, zatytułowanego „Kompetencje przyszłości, czyli praca wg pedagogiki „zdrowego rozsądku”.
Bo tak naprawdę, to w tytule owego wystąpienia zawarte jest źródło mojego smutku, że współcześni nauczyciele-reformatorzy są „skazami” na wzorce sprzed wieku… Bo owa tytułowa „pedagogika zdrowego rozsądku” to wszak cytat z podtytułu książki Freineta – „Gawędy Mateusza, czyli nowoczesna pedagogika zdrowego rozsądku”. Jest to zbiór jego artykułów, powstałych w latach 1949-1958, których pierwsza część (sześć gawęd) tak właśnie jest zatytułowana: „Pedagogika zdrowego rozsądku”, zaś tytułowym Mateuszem jest postać autentyczna, którą Freinet spotykał w dzieciństwie – pasterz, poeta i filozof wiejski.
Jaką funkcję pełni tej książce postać owego Mateusza? Symbolizuje on przewodnią myśl tych gawęd, którą tak Freinet sformułował: „Moje doświadczenia znajdują potwierdzenie w pasjonujących przykładach mędrców wszystkich czasów i wszystkich ras, którzy posunęli się znacznie dalej w swym dynamicznym rozumieniu człowieka, niż najbardziej uczeni autorzy współczesnych systemów i podręczników”.
Uwzględniając fakt, że autor tych słów „utracił wiarę” w system szkolny gdzieś pod koniec lat dwudziestych XX wieku (w latach 1929 – 1928 roku pracował w szkółce w Bar-sur-Lour, gdzie skutecznie przekonał się o nieefektywności szkoły tradycyjnej), że od tamtego czasu zaczął na własną rękę poszukiwać (także w inspiracjach metodą Montessori) „leku na całe zło”, bo nie znalazł nic wartościowego u „uczonych autorów współczesnych systemów i podręczników”, że słowa te napisał ponad 60 lat temu, i że nic – myślę, że nie tylko ja tak uważam – nie utraciły one na swej aktualności, mam prawo być smutny. I nie tylko dlatego, że od tamtych czasów nie pojawił się, także na naszej polskiej ziemi, równie wnikliwy, jak i charyzmatyczny analityk i eduzmieniacz „szkoły naszych czasów”.
Bo w czasach, gdy Freinet utracił swoją wiarę w szkołę z nauczycielami-kapralami, gdy jednym z pierwszych sposobów stymulowania twórczości i aktywności uczniów były szkolne drukarenki, dzięki którym uczniowie mogli upowszechniać owoce swoich przemyśleń i „odkryć”, gdy była to jedyna możliwa do zastosowania w szkole technika utrwalania prac uczniów. (nie licząc popularnych – najpierw w ZSRR, a później także w PRL – tzw. „gazetek ściennych”), to dziś jest to – z punktu widzenia współczesnych uczniów – zamierzchła przeszłość, równie trudna do wyobrażenia, jak czasy bez światła elektrycznego i kolei…
I nie są mi znane fakty, świadczące o pojawieniu się „współczesnego Freineta”, który nie tylko potrafiłby wprzęgnąć w twórczy proces edukacji możliwości współczesnych technologii (np. szkolny fanpage na Fb w roli szkolnej drukarenki), ale który miałby taką siłę „promieniowania” i „zarażania” swoimi ideami, jak Freinet, ale także, który byłby tak rozpoznawalny i inspirujący, jak Freinet, i ci inni z tamtych czasów, którzy do dziś stanowią inspirację dla współczesnych reformatorów: Maria Montessori, Helen Parkhurst czy Alexander Neill.
A odpowiadając koleżance dyrektor SP nr 87 – Bożenie Będzińskiej-Wosik, oświadczam, że nie rozumiem, jak mogła ona, znając mnie przecież od czterech lat, napisać: „Jest wiele takich metod i wielu nauczycieli, którzy je stosują”, jako komentarz do mojego ubolewania nad tym „że od czasów Freineta nie powstały nowe, zwłaszcza w najbliższej przeszłości, metody pracy z młodymi, które pozwolą wyposażyć ich w kompetencje, niezbędne im do funkcjonowania w nieprzewidywalnej przyszłości…”:
Wszak chyba miała wiele możliwości przekonać się o tym, że śledzę wszystkie dostępne mi źródła, aby upowszechniać inicjatywy dyrektorów szkół i nauczycieli, którzy podejmują trud (a często także ryzyko) zmieniania swoich szkół w szkoły kształtujące kompetencje przydatne w ich przyszłym życiu, a nie, jak to jest powszechne, umiejętności wypełniania testów.
A przecież ja, nie umniejszając ich zasług, wyraziłem swój smutek i tęsknotę za taką współczesną „latarnią morską” szkolnych rewolucji, na miarę tych z pierwszej połowy XX wieku..
.
Włodzisław Kuzitowicz