W ubiegły piątek, 30 listopada, Witold Kołodziejczyk na swoim blogu Edukacja Przyszłości zamieścił tekst, którego tytuł „Początek końca szkoły?” opatrzył znakiem zapytania, ale którego treść – naszym zdaniem – jest zapowiedzią nieuchronności procesu, jaki już od pewnego czasu toczy się, nie tylko w Polsce, ale i w różnych, nawet bardzo odległych od siebie krajach.
Jak zwykle – poniżej zamieszczamy fragmenty (pogrubienia – redakcja OE) i link do całego tekstu:
Foto: www.edukacjaprzyszlosci.blogspot.com/
Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 6 w Słupsku podczas zajęć programu „Budząca się szkoła”
[…] W kontekście nieskuteczności modelu edukacji coraz częściej pojawiają się postulaty uwolnienia szkoły z niewygodnego i krępującego gorsetu przymusu, masowości i macdonaldyzacji ukrytej pod hasłami standaryzacji. Nie tylko w opinii rodziców, ale też nauczycieli i wreszcie samych uczniów to system nieefektywny i archaiczny. Coraz więcej rodziców nie widzi sensu w tak funkcjonującej szkole i szuka dla swoich dzieci alternatywnej edukacji, domagając się w często trudny do akceptacji sposób, zrozumienia dla swoich dzieci i zorganizowania edukacji na nowo. To po pierwsze. Po drugie, apel o nieobowiązkową edukację to głos przede wszystkim nauczycieli, którzy są zmęczeni nie tylko coraz bardziej biurokratycznymi oczekiwaniami władz, ale przede wszystkim zniechęceni niskimi zarobkami, obniżającym się prestiżem zawodu, a także brakiem zaangażowania samych uczniów, bylejakością ich pracy, ale też wymaganiami podstawy programowej. Ta frustracja przejawia się w coraz to bardziej radykalnych wezwaniach. To często bezsilność wobec coraz większych wyzwań, jakie stawia pokolenie dzisiejszych uczniów znudzone szkołą w dotychczasowym formacie, zniechęcone, obojętne, często też roszczeniowe i domagające się specjalnego traktowania.
Czy nieobowiązkowa edukacja sprawi, że znikną dotychczasowe problemy? Czy rzeczywiście do zorganizowanej „na nowo” szkoły zaczną przychodzić jedynie zmotywowani, świadomi i odpowiedzialni za swój rozwój uczniowie? Czy problemem nie staną się właśnie ci, którzy dziś są powodem apeli i postulatów o zniesieniu obowiązku szkolnego? Czy jesteśmy w stanie przewidzieć skutki takiej decyzji? Co z uczniami, którzy przestaną przychodzić do szkoły? Co z tymi, którzy nie widzą sensu uczęszczania do niej? Taka decyzja niesie za sobą konkretne konsekwencje społeczno-ekonomiczne. Czy znamy je? Czy grozi nam wzrost populacji osób wykluczonych, powiększą się grupy defaworyzowane, pojawi się nowa kategoria bezrobotnych? Na ile myślenie o nieobowiązkowej edukacji jest odpowiedzialne i uzasadnione z punktu funkcjonowania państwa i społeczeństwa? Czy grozi nam masowa rezygnacja z formalnej edukacji i uczniowie zaczną inaczej organizować własne uczenie – sami się zorganizują i skupią na rozwijaniu własnych pasji. Wystarczy im wewnętrzna motywacja, a nie zewnętrzny przymus i angażowanie w cudze, często niezrozumiałe cele. Czy jest to realny scenariusz? Utopia, czy raczej możliwy scenariusz? Idealizacja czy naiwność? Czy mamy system wsparcie, który sprosta nowej społecznej sytuacji? Czy jest możliwy efekt odwrotny? Nieobowiązkowość wymusi zmiany w samej szkole – w modelu organizacji środowiska edukacyjnego i w konsekwencji funkcji i roli nauczycieli. Pojawią się rynkowe mechanizmy, które obejmą formalną edukację. Który ze scenariuszy jest najbardziej prawdopodobny: reorganizacja czy dezorganizacja instytucji szkoły? […] Jak powinien wyglądać proces transformacji dzisiejszej szkoły? W tym kontekście pojawiają się doniesienia z dwóch krajów, które re-definiują swoją edukacją, jako odpowiedź na współczesne wyzwania.
„Fiński MEN szykuje ogromne zmiany w systemie edukacji, które mają dotknąć wszystkich nauczanych obecnie przedmiotów. I chociaż system oświaty w Finlandii uznawany jest za jeden z najlepszych na świecie, rząd Finlandii zdecydował się na zmiany. Dlaczego? podaje BBC powód jest prosty. Według fińskiego MEN-u obecny system edukacji jest przestarzały i nieskuteczny. (…) Zmiany będą polegać na… usunięciu z programu nauczania wszystkich dotychczasowych przedmiotów i zastąpienie ich zajęciami, które będą się skupiały na omawianiu poszczególnych wydarzeń i zjawisk.” [Źródło – TUTAJ]
I druga informacja sprzed kilku tygodni:
„System edukacji w Singapurze już niebawem przejdzie sporą rewolucję. Tamtejsi uczniowie nie będą zdawać egzaminów. – Nauka to nie zawody – powiedział Minister Edukacji Narodowej Singapuru Ong Ye Kung. (…) Rewolucyjne zmiany singapurskiego systemu edukacji są powiązane z potrzebami współczesnego rynku pracy. W nadchodzących latach przewidywany jest rozwój sektora usług, w którym szczególnie doceniane są różne kompetencje miękkie. Stąd decyzja, by przygotowania do egzaminów zastąpić dyskusjami, grami i projektami.” [Źródło – TUTAJ]
Od dawna wielu zachwyca się fińskim systemem edukacji. Ale sami Finowie uważają, że również ich model edukacji powinien ulec zmianom. To co łączy deklaracje Finów i Singapurczyków, to fakt, że oba systemy poszukują sensu dla zorganizowanej na nowo edukacji. Dwa system – choć zbudowane na bardzo różnych kulturach i jednocześnie oceniane jako najbardziej skuteczne w badaniach PISA, szukają odpowiedzi na pytanie „po co” jest edukacja, jak powinna wyglądać w obliczu przyszłych wyzwań. To „po co” różni się od pytania „dlaczego”. To pytanie o skutki nowego edukacyjnego ładu. Pytajmy nie o powodu transformacji edukacji, ale o to, czym ma być edukacja we współczesnym świecie. Nie chodzi przecież o wysokie pozycje w rankingach i niszczącą rywalizację. Nie w konkurowaniu tkwi przecież sens edukacji. To nie zadowala Finów i Singapurczyków. Twierdzą, że modele współczesnej edukacji wymagają redefinicji i zmiany w trzech kategoriach: zarówno środowiska rozumianego jako formę zajęć i ich treści, jak i rolę oraz funkcję nauczyciela i wreszcie sposób organizacji pracy samych uczniów. Mówią wprost: należy zakwestionować założenia, na których zbudowany jest dzisiejszy model edukacji.[…]
Dopóki w reformatorskim myśleniu będziemy nadal tkwić w paradygmacie zbudowanym na masowości, przymusie i jednolitości, dopóty nie można mówić o autentycznej reformie. […] To nie zmiany struktury, nazwy, ani nawet samych programów nauczania tworzą szkołę nowoczesnym i przyjaznym miejscem uczenia się ucznia. To nie żadne cyfrowe podręczniki, ani też setki interaktywnych tablic kreują przestrzeń do rozwijania postaw skutecznego działania odwołującego się do charakteru i jego cech. Dopóki nie zdefiniujemy na nowo zasad funkcjonowania szkoły, istoty edukacji nowego wymiaru, dopóty będziemy tkwić w iluzorycznym przekonaniu, że możemy ją zmienić w kreatywne, spersonalizowane, oparte na metodach projektowych i problemowych środowisko uczenia się ucznia, sprzyjające rozwijaniu przedsiębiorczych postaw. W szkole masowej, jednolitej, podporządkowanej zunifikowanym programom i wystandaryzowanym testom, nie uda się w pełni stworzyć takiego miejsca. Kluczowym jest więc zakwestionowanie zasad organizujących coraz mniej skuteczny system z nowa kulturą organizacji. […]
Cały tekst „Początek końca szkoły?” – TUTAJ
Źródło: www.edukacjaprzyszlosci.blogspot.com