Foto: www.wyborcza.pl/duzyformat/
na portalu EDUNEWS zamieszczono artykuł Tomasza Tokarza, w którym jego autor zawarł syntezę potocznych opinii i postaw tzw. „ogółu społeczeństwa” o funkcji edukacji i roli szkoły. Syntezą tej syntezy jest tytuł owej publikacji: „Tęsknota za silną ręką w edukacji”.
Oto „twardy rdzeń” tego artykułu:
[…] Wnioskując na podstawie wypowiedzi na forach i bezpośrednich rozmów dochodzę do wniosku, że całkiem spora część naszych rodaków kieruje się następującymi przekonaniami:
człowiek jest z natury zły, a przynajmniej niedoskonały, słaby, ułomny, skłonny do robienia głupich rzeczy – wymaga zatem wieloletniego urobienia, którego celem jest wyeliminowanie z niego niewłaściwych skłonności;
takie urobienie powinno odbywać się za pomocą silnej ręki, człowiek może stać się lepszy jedynie wtedy, gdy zostanie do tego przymuszony;
świat jest okrutny – dziecko trzeba przygotować do takiego świata;
nauka to przykry obowiązek, to proces pełen krwi, potu i łez, trzeba się poświęcać, im więcej człowiek nacierpi się w szkole, tym łatwiej będzie mu znieść trudy codziennego życia;
w szkole musi być ciężko, bo to wysiłek i cierpienie czynią człowieka szlachetnym („nie ma lekko”);
edukacja oparta na zabawie i przygodzie to fanaberia („mają pracować a nie bawić się klockami”);
szkoła ma przede wszystkim nauczyć dziecko dyscypliny, która przyda się w dorosłym życiu („szef będzie wymagał w pracy posłuchu”);
drogą do ukształtowania dyscypliny jest skrupulatne wykonywanie poleceń (nawet jeśli uczeń ich nie rozumie), to bardzo przyda się w dorosłym życiu („całe życie trzeba wykonywać polecenia”);
zadania domowe są konieczne (nawet jeśli dziecko nie pojmuje ich sensu) – bo wyrabiają zdyscyplinowanie, które przyda mu się w dorosłym życiu („bez tego skończą na ulicy”);
nauczyciel ma być surowy i wymagający, jest głównym zadaniem jest utrzymanie dyscypliny w klasie – dzięki temu dziecko będzie miało lepsze oceny, którymi będzie można się pochwalić na fb;
szkoła w PRL była jaka była ale przynajmniej pokazywała uczniowi miejsce w szeregu, tam był „porządek” („ja chodziłem/am do szkoły w PRL, oj tam to nauczyciel miał posłuch, była dyscyplina, kary, zero cackania się i jakoś wyrosłem/am na ludzi, a dzisiejsza młodzież to…”).
Dla osób w ten sposób postrzegających świat wszelkie działania zorientowane na wzmocnienie dyscypliny i dociskanie ucznia postrzegane są jako rozwiązania słuszne i sensowne, odpowiadającym na ich oczekiwania („wreszcie ktoś zrobi porządek z roszczeniowymi małolatami”). A opowieści o nowej szkole (upodmiatawiającej nastolatków) wydają im się mrzonkami fantastów, nieznających życia, wizjami uczelnianych teoretyków czy wytworami wegańskich chustofilów.
Warto o tym pamiętać. Nie zakładajmy, że autorytarne koncepcje zostaną łatwo porzucone przez społeczeństwo tylko dlatego, że budzą w nas opór (błąd projekcji) oraz podobny sprzeciw wywołują w środowisku, w jakim się obracamy (błąd ograniczonej reprezentacji). […]
Cały artykuł „Tęsknota za silną ręką w edukacji” – TUTAJ
Źródło: www.edunews.pl