Dzisiaj, w dniu, w którym w polskich szkołach o godz. 11-ej 11 będzie śpiewany Hymn Polski, proponujemy lekturę, opublikowanego na stronie „Kultury Liberalnej” wywiadu z rówieśniczką wystrajkowanej w Stoczni Gdańskiej „Solidarności” – Pauliną Wilk. Publikację zatytułowano „Młodzi nie są wolni od polskich duchów. W to nie wierzę.”
Niechaj refleksje przedstawicielki pokolenia, które swój wiek szkolny przeżyło w rodzącej się III RP pozwoli nam spojrzeć na współczesnych uczniów naszych szkół, jak na LUDZI, którym to my tworzymy środowisko, wspierające rozwój ich poglądów i postaw, jakie będą kierowały ich wyborami i decyzjami za lat kilkanaście…
Oto fragmenty tego wywiadu i link do jego pełnej wersji:
Foto:paulinawilk.pl
Paulina Wilk
Z Pauliną Wilk (rocznik 1980) rozmawia Łukasz Pawłowski (rocznik 1985)
Łukasz Pawłowski: – O kim my w ogóle mówimy? Co to znaczy „Polska”? Przecież przez ostatnich 30 lat wiele się zmieniło – relacje społeczne, zachowania, normy. A pani twierdzi, że wszystko zostaje po staremu?
Paulina Wilk: – Dobrze i swobodnie czujemy się w swoich bańkach. Jako ludzie szukamy – także w internecie – małych plemion i mikrotożsamości, bo takie plemiona dają poczucie bezpieczeństwa. Ja się relatywnie dobrze czuję w moim pokoleniu, chociaż ludzie w moim wieku nie lubią tego pojęcia, bo byliśmy wychowani w kulcie indywidualizmu. Do tej pory trudno nam przyznać, jak bardzo ukształtowały nas duże przemiany – gospodarcze, polityczne, korporacyjne.
Przytłaczająca większość znanych mi ludzi z mojego pokolenia podziela to, co się nazywa „światopoglądem liberalnym” – mówię tu zarówno o sprawach politycznych, jak i obyczajowości, zdolności przyjmowania i akceptowania, nawet z dużym entuzjazmem tego, co jest odmienne i nowe. Tak nas wychowywano.
Skoro Polska jest duszna, a pani rówieśnicy otwarci, to znaczy, że to pokolenie nie ma żadnego wpływu na rzeczywistość.
Ma, ale nie w wymiarze politycznym, bo tego pokolenia po prostu nie ma w polityce. Moje pokolenie ze swoją postawą otwartości i barwności życia jest wyraźnie obecne w życiu społecznym – kształtuje modę, styl życia, aspiracje.[…]
Skoro w polskiej polityce jest duszno i ciasno, a z drugiej strony mamy pokolenie wychowane w duchu bardziej liberalnym, to jest sprzeczność, która musi tworzyć potężne napięcie. Polityka nie odpowiada sposobowi myślenia dużej części społeczeństwa.
Niewątpliwie. Moje pokolenie poświęciło swoją młodość na edukację i to w rozmaitych dziedzinach życia. Spędziliśmy kluczową część swojego życia, kiedy łatwo się uczyć, na poznawaniu świata i podnoszeniu umiejętności zawodowych. Rodzice ustąpili nam miejsca, bo czuli, że dla nich jest już trochę za późno. Ale inni, ciut mniej od nich dorośli, wskoczyli na wysokie pozycje trochę dlatego, że pomogła im historia. A my, idąc po kolei i grzecznie się ucząc, staliśmy się nawet dojrzalsi niż ludzie, którzy nami rządzą, ale nie zajęliśmy ich miejsc. Może to zabrzmi buńczucznie, ale przez dużą część mojego życia miałam wrażenie, że jestem uczona i prowadzona przez ludzi mniej kompetentnych w różnych sprawach niż ja. To – jak sądzę – doświadczenie wielu moich rówieśników. Nie ma autorytetów, nie ma nikogo dorosłego w pokoju.
Dobrym przykładem tej niedojrzałości czy zwykłej niekompetencji są przygotowania do obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości. Wielkie zapowiedzi towarzyszyły nam od miesięcy, a potem okazało się, że nic nie jest gotowe.
Moim zdaniem tego święta praktycznie nie sposób w Polsce celebrować, bo osobom zajmującym stanowiska należne elicie politycznej brakuje substancji intelektualnej, otwartości umysłowej, która pozwalałaby pojąć, w jakim momencie historii się znaleźliśmy.
W jakim?
Ledwie wczoraj byłam w Muzeum Narodowym w Warszawie, teoretycznie najważniejszym muzeum w Polsce, żeby obejrzeć wystawę „Krzycząc: Niepodległość”. Jest zrobiona bardzo źle, zupełnie pozbawiona koncepcji kuratorskiej. Zebrano w kilku pomieszczeniach obrazy polskich twórców tworzone na początku XX wieku, mniej więcej wtedy, gdy Polska dojrzewała do politycznej niepodległości. To skoncentrowana depresja i martyrologia. A wystarczy wyjść z tych sal, pójść na wystawę stałą i okazuje się, że w tym samym czasie Olga Boznańska czy Jacek Malczewski tworzyli rzeczy genialne i nieuwięzione w duchu cierpiętniczym.
Ta wystawa nie mówi też nic o nas „tu i teraz”. W żaden sposób nie dotyka naszego – uzasadnionego – poczucia zagubienia i konfrontacji z wieloma pytaniami dotyczącymi naszej tożsamości i niepodległości.[…]
Jakiś prezydent czy premier siłą rzeczy będzie w końcu musiał wywodzić się z naszego pokolenia. Jarosław Kuisz pisze w swojej książce „Koniec pokoleń podległości”, że właśnie dorosła pierwsza generacja wychowana w wolnym, uznawanym za własny kraju. Jej podejście do państwa jest zupełnie inne. Oni już się nie boją, że ta Polska może przestać istnieć.
Ta myśl Kuisza, że dorasta pierwsza generacja, która nie jest wychowana w ciągu kultury podległości, jest mi bliska i wiążę z nią nadzieje. Ale z pewnymi zastrzeżeniami: ja też należałam kiedyś do młodej generacji, z którą wiązano pewne plany, wierzono, że my wszystko zmienimy. Może tkwi w tym fantazja, iluzja starszych pokoleń, że młodzi coś za nich załatwią inaczej, bo nie są tak obciążeni? Tak jednak być nie musi. Kiedy dzisiaj rozmawiam ze swoimi siedemnastoletnimi siostrzeńcami, przekonuję się, że to nie są ludzie oderwani od kategorii historycznych. Imponuje im silne sprawowanie władzy, imponuje im nawet Hitler, bo uważają go za sprawnego organizatora! Środowiska nacjonalistyczne i skrajnie prawicowe mają wielu zwolenników wśród ludzi relatywnie młodych. Nie gratulowałabym dzisiejszym dwudziestolatkom tak szybko, bo nie są wcale wolni od polskich duchów. W to nie wierzę. Te gusła ich również dotyczą.
Czym w takim razie różnią się od starszych? Mądrość znajdą na Twitterze?
Chodzi raczej o to, że młodzi ludzie na całym świecie „przeklikują rzeczywistość”. Jeżeli znajdują jakąś opcję, to wiedzą, że za nią jest jeszcze pięć kolejnych, że odpowiedź, na którą trafili, nigdy nie jest ostateczna. Uważam, że to ważne doświadczenie. Ono pozwala łatwiej niż mojej generacji wyjeżdżać z Polski, szukać dla siebie miejsca w świecie. To jest często u nas interpretowane jako drenaż mózgów, ale moim zdaniem po to wchodziliśmy do Unii Europejskiej, żeby dziewczyna spod Białegostoku w wieku 19 lat mogła zamarzyć o karierze neurobiologa w Szkocji. I niech jedzie! […]
Jeżeli retoryka polityczna odbiega dramatycznie od tego, jakie są doświadczenia młodych ludzi, oni mogą albo wyjechać, uciec w wewnętrzną emigrację, albo…
…wejść do gry. Kłopot z polityką polega na tym, że jest grą zbiorową, a z tym nasza generacja i ci młodsi mają problem. To jest nasz ogromny deficyt. Poza tym moje pokolenie jest trochę jak Rafał Trzaskowski, za długo musiało terminować i teraz obawiam się, czy nie straciło po drodze pazura. Czy można wchodzić wcokolwiek w świecie z impetem i odwagą, kiedy ma się 40 lat? Człowiek mentalnie nie jest już tak odważny, bo ma bardzo dużo do stracenia i za długo czekał na swoją szansę.
Ludzie młodsi od nas też już są dorośli.
Jeżeli polityka miałaby być atrakcyjna dla ludzi młodych, to musiałaby dawać poczucie wpływu i prawdziwej relacji z rzeczywistością. Współczesna polityka jest kiepskim spektaklem, który w dodatku grany jest w bardzo starej scenografii. Dlatego nie dziwię się wcale wielu przedstawicielom mojego pokolenia i młodszym, że wolą się odwrócić od polityki i zająć życiem.
Paulina Wilk – dziennikarka i pisarka. Jest redaktorką kwartalnika „Przekrój” i stałą współpracowniczką tygodnika „Polityka”. W 2014 roku ukazał się jej książka „Znaki szczególne”, prywatny zapis dorastania w czasie demokratycznych przemian w Polsce.
Łukasz Pawłowski – sekretarz redakcji i szef działu politycznego „Kultury Liberalnej”.
Cały wywiad „Młodzi nie są wolni od polskich duchów. W to nie wierzę.” – TUTAJ
Źródło: www.kulturaliberalna.pl/