Sięgając do korzeni narodzin koncepcji tych niedzielnych felietonów, które miały być takim refleksyjnym komentarzem ich autora do wydarzeń mijającego tygodnia, powinienem dzisiaj podjąć temat, który zdominował zamieszczane na stronie OE news’y: premier RP i związki zawodowe. Ale uznałem, że nie ma co tu komentować – wszystko już zostało powiedziane – głównie tytułami zamieszczanych informacji.
Ale jest inny temat, przemilczany przez niemal wszystkie publiczne media, jakim jest wykonanie przez minister Zalewską wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego, który ostatecznie zakończył niemal dwuletnią batalię fundacji „Przestrzeń dla Edukacji” w tej sprawie. Ostatecznie te 182 nazwiska autorów-kolaborantów „Dobrej Zmiany” trafiły do fundacji „Przestrzeń dla Edukacji” – jednak nie zostały zamieszczone, do publicznego wglądu, na stronie MEN.
Więcej informacji na ten temat, w tym pełną listę owych autorów, znajdziecie w publikacji „MEN ujawnia autorów podstaw programowych” na stronie dziennik.pl.
Nie obyło się bez drobnej wpadki: Jedna z osób, które pojawiły się na tej liście, zgłosiła swój sprzeciw wobec zaliczenia jej w poczet autorów owych podstaw. To Joanna Wojdon, która napisała na Facebooku:
„Na liście, w której MEN ujawniło autorów podstaw programowych, znalazło się też moje – choć przekręcone – nazwisko. Oświadczam stanowczo, że nie brałam udziału w tych pracach – poza przesłaniem alternatywnej propozycji podstawy dla klasy IV szkoły podstawowej, która nie doczekała się żadnej odpowiedzi i za którą nie dostałam ani grosza.”
Choć na samym wstępie tego felietonu napisałem, że „powinienem dzisiaj podjąć temat”, to jednak tego nie uczynię. Jedynym komentarzem niech będzie stwierdzenia, że po raz kolejny pani Zalewska pokazała swój perfidny, złośliwy, ale i małostkowy charakter. Skoro już została zmuszone wyrokiem sądu, od którego nie ma się gdzie odwołać, do publikacji wykazu nazwisk autorów nowych podstaw programowych, wymuszonych „deformą” systemu oświaty jej autorstwa, to postanowienie wyroku wykonała literalnie: przesłała do „strony ją pozywającej” wykaz WYŁĄCZNIE imion i nazwisk – bez przypisania im jakich to podstaw programowych byli oni autorami. I w taki oto sposób pokazała SN, ale i całemu nieakceptującemu jej rządów środowisku oświatowemu „gest Kozakiewicza”. Bardziej subtelnie można to skwitować, parafrazując znany kiedyś powszechnie wiersz K.I. Gałczyńskiego:
„Chcieliście listę, no to ją macie!
(Skumbrie w tomacie, pstrąg.)”
A na kompleksowy komentarz tej sprawy przyjdzie czas wtedy, gdy fundacja „Przestrzeń dla Edukacji” opublikuje wykaz, z którego będzie wiadomo kto za który „bubel” jest odpowiedzialny.
Włodzisław Kuzitowicz
P.s.
Pragnę podziękować Osobie, która widząc w tytule jednego z zamieszczonych na stronie OE materiałów błąd ortograficzny (w wyrazie mrzawka, zamiast mżawka!) napisała o tym na adres redakcji. I tak trzymać – bardzo o analogiczne reakcje proszę Szanownych Czytelników na przyszłość. Tym bardziej, że korektorki (-a) redakcja nie zatrudnia…
Oczywiście – dołożę wszelkiej staranności, aby podobne zdarzenie nie miało już miejsca, ale…
Ale uważni czytelnicy moich wspomnieniowych esejów pewnie zauważyli, że opowiadałem tam, i to chyba dwukrotnie, o tej mojej przypadłości, z którą próbowali walczyć moi nauczyciele j, polskiego: w podstawówce – pan Kazimierz Ilnicki i w „Budowlance” – pani Wiktoria Kupiszowa. Jak widać – przypadłość owa nie została wyleczona do końca i czasami daje o sobie znać jeszcze po tylu latach… [WK]
sierpień 13th, 2018 o godzinie 21:03
Włodzisław Kuzitowicz poprosił mnie, by przekazać, że z powodu chwilowej niedyspozycji zawiesza swoją aktywność w Internecie. Życzmy wszyscy Włodkowi szybkiego powrotu do zdrowia.