Przed dwoma dniami na stronie „Ucząca Się Szkoła” Marzena Żylińska zamieściła kolejny post na swoim blogu, zatytułowany „Od czego zacząć zmiany w szkole? Może od błędów?”. Można się tam zapoznać z pogłębioną refleksją, snutą na motywach jej niedawnej wizyty u Anny Szulc – nauczycielki matematyki w jednym z liceów w Zduńskiej Woli. Oto wybrane fragmenty tego tekstu i link do źródła:
Na błędach można się uczyć, ale pod warunkiem, że zostaną spełnione określone warunki. Przykładowo, jeśli nauczyciel oddaje uczniowi sprawdzian z języka angielskiego z podkreślonymi na czerwono 17 błędami, to uczeń najprawdopodobniej niczego się nie nauczy. Można zapamiętać nie więcej jak trzy lub cztery 4 elementy. Większość uczniów widząc pokreśloną na czerwono kartkę, szybko ją chowa, myśląc sobie „Jestem do niczego! Tyle się napracowałam i tyle zrobiłam błedów. Straszne!” (Bywa jednak i tak, że nauczyciele nie oddają uczniom sprawdzianów, choć przepisy stanowią, że praca jest własnością uczniów. Takie podejście świadczy o tym, że nauczyciele nawet nie oczekują, że uczniowie na popełnionych błędach czegokolwiek się nauczą, a sprawdzian służy im jedynie jako narzędzie pomiaru.) Pokreślona na czerwono kartka nie jest w takiej sytuacji podstawą do nauki na błędach, jedynym efektem jest jedynie znikająca motywacja do nauki. Można tu obserwować pewną zależność; im więcej pracy uczeń włożył w przygotowanie do sprawdzianu, tym większe rozczarowanie, gdy nauczyciel skupił się na błędach.
Jakie warunki muszą zostać spełnione, by uczniowie mogli uczyć się na błędach? Nauka na błędach wymaga głębszego wniknięcia w zagadnienie i opisania popełnionego błędu własnymi słowami, czyli mówiąc fachowym językiem głębokiego przetworzenia problemu.
Neurobiolog Gerald Hüther w swoich książkach opisuje, jak nasz mózg traktuje sprawy już wyjaśnione. Zagadnienia wyjaśnione to dla mózgu zagadnienia zamknięte, którymi nie trzeba się dalej zajmować. W szkole wygląda to tak, że…
… że sprawdzian kończy omawianie kolejnego działu. Uczniowie dostają poprawione prace z zaznaczonymi na czerwono błędami, nauczyciel wpisuje do dziennika oceny i sprawa jest zamknięta. Mało kto głęboko analizuje popełnione błędy, tym bardziej, że wielu nauczycieli nie oddaje im uczniom do domu, choć wiedzą, że do sprawdzianów przygotowują ich w domu rodzice. Tak więc wpisanie do dziennika ocen jest zamknięciem sprawy na klucz. W taki sposób nauczyciele zamykają uczniom drogę do nauki na błędach. Niektórzy nauczyciele wymagają, by uczniowie zrobili poprawę sprawdzianu, jednak w większości przypadków poprawa taka ma charakter czysto mechaniczny. Uczniowie przepisują od kolegów dobre rozwiązania, nie poświęcając im czasu ani uwagi. Chodzi o to, by pokazać, że błędy zostały poprawione.
Co zatem zrobić, by uczniowie chcieli się nad błędami pochylić, by je przeanalizowali, by poświęcili im czas i głębiej wniknęli w istotę problemu? Innymi słowy, co zrobić, czy uczniów błędami zainteresować, by skierować na nie reflektor ich uwagi? […]
Gdy odwiedziłam Annę Szulc w szkole w Zduńskiej Woli, miałam okazję porozmawiać z uczniami o metodach stosowanych przez ich nauczycielkę. Gdy zapytałam Kasię, uczennice klasy drugiej o profilu biologiczno-chemicznym, co jej się najbardziej podoba, usłyszałam, że najlepsze jest to, że błędy nie są poprawiane przez nauczyciela, a dzięki temu można się nimi zająć samemu. […]
Karl Ove Knausgaard twierdzi, że: „Tego, co widzi się zawsze, nie widzi się nigdy.” Warto odnieść tę myśl do sposobu, w jaki podchodzimy do błędów. Może poprawianie błędów i kierowanie uwagi uczniów na to, co zrobili źle, a nie na to, co dobrze, jest naszym, nauczycielskim błędem, którego nie dostrzegamy? Może problemy z motywacją, wynikają właśnie z tego, że stosowane dotychczas rozwiązania nie są skuteczne? Im bardziej nie sprawdzają się nasze metody, im bardziej zawodzą tradycyjne strategie, tym bardziej skłonni jesteśmy szukać winy po stronie uczniów. A może warto spojrzeć na problem z innej strony? […]
Zamknijmy oczy i wyobraźmy sobie, jak nasze prababki robiły pranie. Wykorzystywały do tego balie i tarki. My dziś mamy pralki automatyczne. A teraz porównajmy telefony sprzed stu lat z dzisiejszymi małymi i płaskimi telefonami komórkowymi. Chyba trudno o większą różnicę. Świat wokół nas się zmienił, nikt nie chce wracać do konnych zaprzęgów, nikt nie chce prac rzeczy używając do tego balii i tarki, dlaczego więc uważamy, że w szkle wszystko powinno pozostać po staremu? Dlaczego tak wiele osób broni pruskiego modelu szkoły?
Kasia siedzi przy środkowym stoliku po prawej stronie. Ubrana jest w sweter w kolorze jasnego fioletu. Kasiu, chciałabym Ci pięknie podziękować za to, jak obrazowo wyjaśniłaś mi, dlaczego opisywanie błędów własnymi słowami jest tak skuteczną formą nauki.
Cały tekst Marzeny Żylińskiej „Od czego zacząć zmiany w szkole? Może od błędów?” – TUTAJ
Źródło: www.budzacasieszkola.pl