Uczcijmy 1 Maja – Święto Pracy pracą! Pracą nad sobą, bo do tego znakomicie inspirują i motywują poniższe teksty, zaczerpnięte z fecebook’owego profilu (i nie tylko) dr Marzeny Żylińskiej:
26 kwietnia
Jak działają oceny/ nagrody/ słoneczka/ kwiatki/ kamyczki? Pod tekstem „Dzieciom tak łatwo podciąć skrzydła” rozpętała się na moim blogu dyskusja, jakiej jeszcze nie było. Kiedyś zbiorę te wypowiedzi i je opiszę, bo dużo mówią o naszych wizjach „dobrej szkoły”. Teraz chciałabym przytoczyć bardzo ciekawy komentarz jednej z mam.
„Wczoraj moja córka w drugiej klasie, zrobiła dodatkowe zadanie z matematyki. Po lekcjach powiedziała, że nie dostała ”kamyczka”. To taki system motywujący, stosowany przez jej nauczycielkę. Pytam o powód? Przecież rozwiązała zadanie, a ona mówi, że nie napisała odpowiedzi.
Ręce mi opadły, bo w poleceniu nie było napisane, że trzeba napisać odpowiedź. Dostała kolejne dodatkowe zadanie, ale powiedziała, że nie zamierza go robić. Po co skoro i tak nic z tego nie wyniknie. I co to jest za motywacja? Czuję zupełną bezradność. A moja córka nie ma odwagi iść do „pani”.”
Tak właśnie działają oceny! Dziecko zrobiło dobrze zadanie i miało z tego satysfakcję i ochotę na rozwiązanie kolejnego zadania, ale nie dostało 5 i satysfakcji już nie ma, chęci do dalszej pracy też nie. Ten przykład doskonale pokazuje, jak oceny uzależniają chęć dzieci do pracy od zewnętrznej nagrody / oceny. Bez ocen mogłyby się cieszyć dobrze rozwiązanym zadaniem i czuć satysfakcję z tego, że sobie z czymś poradziły, że coś umieją. Rozwiązywane zadań matematycznych mogłoby być dla dziecka atrakcyjnym zajęciem i źródłem satysfakcji. Oceny / zewnętrzne nagrody i kary wszystko zmieniają, bo uzależniają satysfakcję dziecka od ocen innych osób. To uzależnienie od cudzych ocen niesiemy potem przez całe życie i przestajemy słyszeć własne odczucia i emocje. Czy nie na tym polega wychowanie ludzi zależnych od cudzych opinii i od autorytetów?
Myślę, że wychowani w systemie nagród i kar wciąż nie jesteśmy w stanie dostrzec, jak dużo tracimy. Tracimy autonomię, bo najpierw stajemy się zależni od tych, którzy dają 5 lub 1, a później od tych, którzy dadzą nam 500 złotych więcej lub mniej. (mż)
26 kwietnia
Polscy uczniowie nie lubią szkoły! Tak wynika z opublikowanego niedawno raportu Fundacji Evidence Institute, przygotowanego we współpracy z ZNP w oparciu o wyniki badań międzynarodowych PISA 2015 i TIMSS 2015,
Nasi uczniowie są w tej kategorii na ostatnim miejscu. Czy będziemy chcieli zastanowić się nad tą informacją? Czy ma to dla nas dorosłych jakiekolwiek znaczenie? Czy interesuje nas poczucie szczęścia i bezpieczeństwa naszych dzieci, czy jesteśmy zainteresowani jedynie ich ocenami i wynikami?
Zastanówmy się nad tym, zanim po powrocie do domu zapytamy nasze dziecko: Oddała pani klasówki z matematyki? I co dostałeś? A Maciej? Co dostał?
Czy traktujemy nasze dzieci podmiotowo, czy przedmiotowo? Bo jeśli są jedynie narzędziem do osiągania wyznaczonych przez nas celów, jeśli nie liczy się dla nas, czy są szczęśliwe i jak się czują, to …. kiedyś, gdy będziemy już starzy i słabi mogą potraktować nas w taki sam sposób.
29 kwietnia
Kulturę błędu wynosimy z domu i ze szkoły, ale potem towarzyszy nam przez całe życie. Przypomniał mi się obejrzany kiedyś program o przemocy domowej. Agresywny pan opowiadał, dlaczego „zdarza” mu się bić żonę. Twierdził, że ona już wie, za co dostaje i że zawsze istnieje jakiś obiektywny powód, np. niesmaczny obiad, nieposprzątane mieszkanie, itp. Ewa Drzyzga zapytała go wtedy, czy reaguje, jeśli obiad jest smaczny, mieszkanie posprzątane, zakupy zrobione.
– Nie! A po co, jeśli wszystko jest w porządku, to nic nie mówię, no i nie biję. I ona dzięki temu wie, jak ma robić.„
Filozof Andrzej Szahaj napisał książkę „Zniewalająca moc kultury„. Jest też wiele książek autorstwa różnych neurobiologów, którzy pokazują, jak w dzieciństwie chłoniemy wzorce kulturowe, które nas otaczają. I w rodzinnych domach i w szkole.
Szkolna kultura błędu polega na tym, że dostrzega się tylko błędy, a to, co dobre pomija milczeniem. I takie podejście wiele osób przenosi na inne aspekty życia.
Praca Hani i uwagi nauczycielki, która wypisała wszystkie błędy, a ani słowem nie wspomniała o tym, co dziewczynka zrobiła dobrze, wywołały falę komentarzy. Część osób uznała, że skoncentrowanie się na błędach jest czymś normalnym. Równie naturalne wydało im się oczekiwanie, że praca ośmioletniego dziecka będzie bezbłędna. Gdzieś się tego nauczyli i przez wiele lat żyli w takiej kulturze. Co zrobić, by chcieli przyjąć, że można inaczej? Rozmawiałam wczoraj ze znajomą dyrektorką szkoły, w której w klasach 1-3 nie ma ocen i gdzie ogromną wagę przywiązuje się do dobrych relacji. Opowiadała mi, na jak wysokim poziomie są dzieci kończące 3 klasę, wymieniała konkursy, w których wzięli udział i wygrali. Ale dla mnie nie to jest najważniejsze. Piękne, że dzieci są mądre, jeszcze piękniej, że lubią chodzić do szkoły i się uczyć, ale najważniejsze, że wiedzą, że do drugiego człowieka i jego trudu trzeba odnosić się z szacunkiem. Gdy ktoś ugotuje im obiad, to będą umiały to docenić. Jako rodzice i nauczyciele musimy pamiętać, że cały czas dostarczamy dzieciom wzorców zachowania. Być może dostrzegalibyśmy związki przyczynowo-skutkowe, gdyby w szkole rozwijane było krytyczne myślenie. (mż)
Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska
Polecamy także inne teksty dr Żylińskiej na stronie „Budząca się Szkoła”