Huśtawka nastrojów trwa… Wciąż aktualny jest tytuł zeszłotygodniowego felietonu; ”Podpisze – nie podpisze?” Ale to już dzień przedostatni. Jutro wszystko będzie jasne…
Z mojej strony nie mam na ten temat nic do dodania. To co miałem do powiedzenia i napisania zawarłem w moich wcześniejszych tekstach. Dziś podzielę się z Wami Drodzy Czytelnicy moim niepokojem o panią minister Zalewską. Tak już mam od wczesnej młodości, że zawsze gdy w pobliży pojawia się ktoś w trudnej sytuacji, wymagający pomocy i wsparcia – reaguję empatycznie… To nie przypadkiem swoją drogę zawodową zacząłem od roli wychowawcy w domu dziecka, kilka lat przepracowałem jako wychowawca w młodzieżowym ośrodku wychowawczym, cztery lata dyżurowałem w Młodzieżowym Telefonie Zaufania… Nie dziwcie się więc, że teraz, gdy od 22 grudnia – czyli już 17 dni – nie mogą nigdzie znaleźć choć krótkiej wzmianki o tym gdzie jest i co robi „twarz Dobrej Zmiany w polskiej edukacji”, zrodził się w mej duszy niepokój i współczucie…
Tak, tak – współczucie. Bo pomyślcie sobie, że to Wasz wielki projekt, rzekłbym „opus magnum” któremu poświęciliście ostatni rok swego życia, zależy teraz od podpisu jednego człowieka! Nasze niepokoje i stresy w związku z niepewnością o dalsze losy ustaw oświatowych to przysłowiowy „pryszcz” w porównaniu z tym, co musi przez te dni, gdy po głosowaniu w Senacie obie ustawy znalazły się na biurku Prezydenta Dudy i leżą tam do dziś, odczuwać ta ambitna, dopiero 51-letnia kobieta, której cała przyszłość, być może nie tylko polityczna, zależy od tych podpisów.
Ostatni raz Anna Zalewska wraz z Anną Streżyńską – Minister Cyfryzacji, pojawiła się publicznie w czwartek 22 grudnia podczas konferencji, na której prezentowano dotychczasowe działania obu resortów w obszarze cyfryzacji szkół. Dzień wcześniej życzliwi ludzie zorganizowali pani minister w Zespole Szkół Integracyjnych nr 71 im. Edmunda Bojanowskiego na warszawskiej Woli spotkanie z uczniami i nauczycielami, podczas którego Święty Mikołaj wręczył każdemu uczniowi słodki upominek, a później wszyscy wspólnie śpiewali kolędy i składali sobie życzenia.
To spotkanie było dla psychiki pani minister jak balsam na traumatyczne wspomnienie brutalnego ataku, jakiego celem stała się dwa dni wcześniej. W poniedziałek 19 grudnia, po wyjściu ze spotkania w Karkonoskiej Państwowej Szkole Wyższej w Jeleniej Górze została zaatakowana przez – jak to określił na Twitterze ks. Daniel Wachowiak – tłum bojówkarzy z KOD. Jakież to musiało być traumatyczne wydarzenie! Spotkanie przebiegało wszak w atmosferze pełnego zrozumienia i życzliwości. Pani minister przekonywała, że nowe rozwiązania w systemie oświaty są przemyślane oraz zaplanowane na wiele lat, a uczestniczący w nim samorządowcy, nauczyciele i dyrektorzy szkół z powiatów: jeleniogórskiego, bolesławskiego i legnickiego, w obecności Pawła Hreniaka – Wojewody Dolnośląskiego oraz Romana Kowalczyka – Dolnośląskiego Kuratora Oświaty, nie zgłaszali żadnych zastrzeżeń. A tu taki afront: bojówkarze nie tylko zaczepiali panią minister ale także szarpali członków delegacji oraz wykrzykiwali wulgarne hasła. Jak zrelacjonował to ks. Daniel – słychać było okrzyki „Demokracja”, „Zalewska–demolka” oraz „My sobie z panią porozmawiamy”, a także „PiS boi się narodu”! No, święty człowiek z tego księdza, skoro wulgarniejszych słów nie słyszał…
Jak to dobrze być katolikiem i móc zawsze liczyć na takiego jak ks. Wachowiak, obrońcę!!!
Ale wróćmy do tego, co na pewno jest o wiele trudniejsze do zniesienia niż atak „tłumu (na nagraniu widać co najwyżej kilkanaście osób!) bojówkarzy z KOD”. Bo jest okrucieństwem, żeby skazać na taką niepewność „bohaterkę pracy so… patriotycznej” ! Dziwię się, że żona Pana Prezydenta Agata z domu Kornhauser – wszak także nauczycielka, choć nie polonistka jak Anna Zalewska, a – wstyd powiedzieć – germanistka, ale z rodziny humanistów, do tego dopuściła!
Moja wrodzona nie tylko empatia, ale i wiara w Człowieka, każe mi jednak założyć, że Pan Prezydent z Małżonką, kierując się chrześcijańską miłością bliźniego, dodatkowo zmultiplikowaną bożonarodzeniowo-opłatkowym „kochajmy się”, skontaktowali się z panią minister Zalewską i powiedzieli jej – w wielkiej tajemnicy: „Spoko! Nic się nie bój – podpiszę, ale dopiero ostatniego dnia. Niech się ta tłuszcza komunistów i złodziei kilkanaście dni połudzi nadzieją!”
Trzeba wierzyć w Dobro! No i w Prawo i Sprawiedliwość!!!
Włodzisław Kuzitowicz