Dr Marzena Żylińska, na swym fejsbukowym profilu, podjęła niezwykle ważny i brzemienny w skutki problem: stosunek rodziców dzisiejszych uczniów do prób dostosowania metod kształcenia do wyzwań współczesnego świata. Oto jej tekst, jaki zamieściła pod tym obrazkiem:
W niemal wszystkich Budzących się Szkołach, w których wprowadzane są prawdziwe zmiany, pojawia się problem rodziców. Nie jest ich wielu, tak naprawdę jest ich bardzo mało, ale wyjątkowo radykalnie formułują swoje niezadowolenie, które w skrócie można ująć tak: „Chcemy, żeby szkoła pozostała taką, do jakiej my chodziliśmy.” Tacy rodzice nie godzą się na rezygnację lub ograniczenie zadań domowych, domagają się ocen i jak największej ilości sprawdzianów, uważają, że ich dzieci będą się uczyć tylko wtedy, gdy będą do tego zmuszane. Nie ukrywają, że już zaplanowali, na jaki kierunek powinno się w przyszłości dostać ich dziecko, a żeby to się udało, najpierw musi się dostać do najlepszego gimnazjum, a potem liceum. Nie podobają im się metody projektów i lekcje, które odbywają się poza klasą lub murami szkoły. To jest zabawa, a ich zdaniem dzieci uczą się tylko wtedy, gdy siedzą nad książkami lub uzupełniają luki w ćwiczeniach. Im więcej, tym lepiej. Tacy rodzice oponują przeciwko jakimkolwiek próbom wprowadzenia zmian. Jak z nimi rozmawiać? Jak ich przekonać? Ostatnie wpisy są próbą znalezienia przekonujących argumentów. A co powiecie na takie sformułowanie? A może macie jeszcze inne argumenty?
Ostatnio jedna z nauczycielek ujęła to tak: „Zapisują do nas dzieci, płacą wysokie czesne, a potem chcą takiej samej rąbanki, jak w innych szkołach, tylko więcej.„
Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska
Komentarz redakcyjny:
To nie reforma Zalewskiej jest największym nieszczęściem przyszłych pokoleń młodych Polaków, a takie właśnie – coraz częściej manifestowane – postawy rodziców, które dają tej reformie alibi, są jej społeczną bazą. Co zrobić, aby „bite dzieci” przestały bić swoje dzieci? Co zrobić, aby absolwenci tradycyjnej szkoły uwierzyli, że można i powinno się uczyć ich dzieci zupełnie inaczej? To wyzwanie dla otwartych, mądrych głów, dla liderów opinii społecznej!!!
Co Wy, Szanowni Czytelnicy OE, na to?