No, to mamy już <Dobrą Szkołę> ! Na razie wirtualnie – w postaci utworzonej przez MEN specjalnej strony www.reformaedukacji.men.gov.pl. Determinacja i pewność swej siły sprawczej jakie manifestuje władza PiS, także w sprawie reformy edukacji, nie pozostawiają złudzeń: jak mawia młodzież – „z gimnazjami jest już pozamiatane”! Po tym jak w poniedziałek Rada Ministrów przyjęła projekty ustaw reformujących oświatę i przy pewności, że za chwilę zajmie się nimi Sejm, nie widzę żadnej nadziei aby pojawiła się jakaś realna siła, która potrafiłaby powstrzymać to szaleństwo destrukcji.
Co prawda porządek dzienny 30. posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, zaplanowanego na 15 i 16 listopada, nie zawiera punktu o pierwszym czytania projektów ustaw oświatowych, jedynie „Pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy – Kodeks postępowania cywilnego”, to – jak uczy doświadczenie minionego roku – nie musi to znaczyć, że gdy zaistnieje „wola polityczna”, to ustawy edukacyjne nie wejdą do pierwszego czytania już podczas tego posiedzenia. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że kolejne posiedzenie zaplanowano dopiero na dni od 13 do 16 grudnia, a przecież z harmonogramu dalszych prac nad projektami ustaw, jaki na stronie MEN zamieszczono 28 października, wynika jasno, że prace parlamentarne nad ustawami (Sejm i Senat) i skierowanie ich do podpisu Prezydenta ma nastąpić w okresie listopad-grudzień.
Czy to znaczy, że trzeba schować uszy po sobie, przyjąć tę przygotowywaną reformę jak nadchodzące nieuchronnie tsunami i całą swoją aktywność skoncentrować na ograniczeniu do minimum możliwych strat? Czy organizowane przez ZNP i KOD protesty uliczne oraz niezliczone listy otwarte różnych środowisk przeciwnych tej reformie kierowane pod adresem MEN nie mają sensu?
Moim zdaniem – jako sposób na powstrzymanie tej reformy – okażą się nieskuteczne! Nie wierzę także w skuteczność protestu ulicznego, organizowanego przez ZNP w Warszawie 19 listopada. Bo nie wierzę, że weźmie w nim udział choć podobna liczba uczestników do tej, jaką obserwowaliśmy 3 października podczas tzw. „czarnego poniedziałku”, który skłonił lidera PiS do wycofania z Sejmu projektu restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej. A wyszło wtedy na ulicę i manifestowało swój sprzeciw w 143 zgromadzeniach w całej Polsce i poza granicami kraju ok. 100 tysięcy osób!
Jaka była motywacyjno-społeczna baza tego protestu? Według ostatniego raportu CBOS z 2013 roku pt. „Doświadcze- nia aborcyjne Polek”, w ciągu swojego życia aborcji poddało się od 25 do 35 proc. mieszkanek naszego kraju. Badanie wykazało, że „ciążę przerwała, z dużym prawdopodobieństwem, nie mniej niż co czwarta, ale też nie więcej niż co trzecia dorosła Polka. W skali całego społeczeństwa daje to od 4,1 do 5,8 mln kobiet, które poddały się takiemu zabiegowi.” [s. 6 Raportu] Myślę, że podobna skala osobistego stosunku do problemu mogłaby wystąpić także w sprawie reformy edukacji. Jak na początku września tego roku podały media – „Ponad 4,5 mln uczniów zaczęło w czwartek nowy rok szkolny”. Jednak czy „temperatura” tego konfliktu obywateli z rządem jest podobna jak ta, która ujawniła się wobec zaostrzenia prawa aborcyjnego? Przecież rodzice tych uczniów to także wyborcy PiS, to także osoby ślepo wierzące w tezy wygłaszane przez prezesa tej partii – a w konsekwencji – nie poddające w wątpliwość wszelkich informacji, jakie o konieczności przeprowadzenia tej reformy i stanie przygotowań do niej głosi minister Zalewska.
Spotykam ostatnio także rodziców niebądących zwolennikami obecnej władzy, którzy w sprawie przywrócenie 8-klasowej podstawówki prezentują stanowisko, podobne jak bardzo wielu rodziców w sprawie stosowania wobec dzieci kar cielesnych: mnie ojciec bił i wyrosłem na porządnego człowieka, to i ja będę tak wychowywał moje dzieci! Twierdzą oni, że nie ma nic złego w ośmiolatce, „wszak my wszyscy do niej chodziliśmy i nic złego nam się nie stało”.
Stąd moja niewiara w wyjście na ulice przeciw reformie edukacji choćby tylko pięćdziesięciu tysięcy Polaków. I dlatego nie spodziewam się lękowej reakcji w sztabie PiS przy ulicy Nowogrodzkiej. Nowy rok powitamy z gotowymi do wprowadzania w życie ustawami i – przynajmniej „z grubsza” napisanymi – podstawami programowymi. Ale tylko do… do nowej VII, jak dobrze pójdzie także do VIII klasy szkoły podstawowej. Może będą już podpisane także pierwsze umowy z autorami, którzy podejmą się napisania „pod nie” podręczników.
Nie znaczy to jednak, że protesty są niepotrzebne. Jednak nie jako podtrzymywanie złudzenia możliwości skutecznego przeciwstawienia się decyzjom władz, ale jako donośny głos tej części społeczeństwa, które nie dało się otumanić niczym nie udowodnionym tezom o szkodliwości gimnazjów, które rozumie, że reformowanie polskiej szkoły nie może polegać na powrocie do „krainy lat dzieciństwa”, którą także dla wielu aktualnie rządzących była szkoła peerelowska. (Prezes Kaczyński – matura w 1967r., Minister Zalewska maturę robiła w roku 1984)
Tak naprawdę problem leży gdzie indziej. Czeka nas nie tyle seria jeszcze kilu pikiet i manifestacji, co „długi marsz” – wieloletnie, krytyczne monitorowanie i nagłaśnianie efektów tej reformy, a przede wszystkim transferowanie do świadomości jak najliczniejszych odbiorców (nauczycieli oraz rodziców aktualnych i przyszłych uczniów) wiedzy o kierunkach i sposobach modernizowania systemów edukacji, realizowanych w krajach OECD. I żmudna, neopozytywistyczna praca u podstaw: wszędzie gdzie to okaże się możliwe budowanie przyczółków „wolnej edukacji”, wolnej od władzy i rządowego ideowo-hurrapatriotycznego gorsetu narzuconych struktur i obrzędów. Ale także wolnych do… Do zamiany nauczania na uczenie się, zapamiętywania na doświadczanie, posłuszeństwa i wiernego odtwarzania wiedzy na jej niepokorne, twórcze, samodzielne odkrywanie!
A póki co – spotkajmy się, łodzianie, jak się da najliczniej, najpierw 15 listopada o godzinie 17:30 w łódzkim Pasażu Schillera na „Mrocznym proteście”, a kto może dojechać – także w piątek 19 listopada na manifestacji w Warszawie, którą pod hasłem „Nie dla chaosu w szkole” organizuje ZG ZNP. Choćby po to, żeby nie było im za dobrze….
Włodzisław Kuzitowicz