Zaczynając przed tygodniem poprzedni felieton przypomniałem moje pytanie o to, czy nauczyciele aktualnie pracujący w polskich szkołach są gotowi do przeprowadzenia „oddolnej” rewolucji systemu. A ten jego fragment spuentowałem zdaniem:

 

Za tydzień będę już bogatszy o wnioski z uczestniczenia w założycielskim spotkaniu Łódzkiego Regionalnego Klubu Budzących się Szkół,mój optymizm w powodzenie oddolnej reformy naszego systemu szkolnego zostanie – no właśnie: wierzę, że umocniony.”

 

Wczoraj mogłem przekonać się „naocznie”, że moja intuicja nie tylko mnie nie zawiodła, ale rzeczywistość okazała się jeszcze wspanialsza. Sądząc po liczbie osób, które uczestniczyły w tej pierwszej regionalnej konferencji, zapowiadanej we wszystkich komunikatach hasłem „Razem zmienimy edukację” – mam prawo do optymizmu.

 

Ale… Ale doświadczenia, zdobyte w moim – wszak już bardzo wieloletnim – aktywnym uczestnictwie nie tylko w wielu rolach środowiska oświatowego, ale szerzej – społecznego, każą mi zachować pewną rezerwę w ogłaszaniu hurraoptymistycznych prognoz.

 

 

To czego wczoraj byłem świadkiem można przyrównać raczej do sytuacji punktu rekrutacyjnego ochotników do walki z zaborcą – np. podczas Powstania Listopadowego, niż do pierwszej zwycięskiej potyczki z wrogiem. Aby dalsze losy naszej rewolucji kopernikańskiej nie skończyły się jak wtedy – bitwą pod Olszynką Grochowską, która mimo ogromu ofiar nie przyniosła zwycięstwa, teraz jest czas na szkolenie kadr i szeregowych żołnierzy. Trzeba ich nie tylko wspierać, ale przede wszystkim wyposażyć w „broń”, którą są:  zdobycze współczesnej wiedzy o funkcjonowaniu ludzkiego mózgu,  przykłady „nowej metodyki uczenia się”, czyli tych wszystkich „lekcji odwróconych”, metody małych projektów „na co dzień”, zajęć (nie lekcji) typu „zobacz, dotknij, poszukaj”, aby – gdy już wypowiedzą posłuszeństwo swoim nawykom, „tradycji przodków” i politykom sprzyjającym szkole posłusznych dzieci (przyszłych obywateli) – nie stali na przegranych pozycjach. Aby mogli powiedzieć: swoim uczniom, ich rodzicom, całemu systemowi nadzoru i egzaminów zewnętrznych, ale także sobie samym:

 

PATRZCIE, UCZYLI SIĘ „PO NOWEMU”, A NIE TYLKO, ŻE ZDAJĄ TE EGZAMINY I MATURY, ALE – W PRAKTYCZNYM ŻYCIU – OSIĄGAJĄ WIĘKSZE SUKCESY OD TYCH WASZYCH „PRYMUSÓW”!

 

I w tm momencie skojarzył mi się Bartek Rosiak – absolwent SP nr 81 – pierwszej łódzkiej „obudzonej szkoły”! Przypomniał o sobie, nie po raz pierwszy, po tym, jak przeczytałem w komunikacie MEN, że minister Zalewska powołała III kadencję Rady Dzieci i Młodzieży RP przy Ministrze Edukacji Narodowej, i zobaczyłem tam, iz w składzie owej rady, jako jej pełnoprawny członek (nie zatępca członka), reprezentujący województwo łódzkie, jest właśnie Bartłomiej Rosiak.Nie mam wątpliwości, że wszystkie jego odniesione dotąd, ale wszak nie ostatnie, sukcesy mają swoje źródło właśnie w atmosferze, w której wzrastał w owej podstawówce, w jego „otwierających” i bazujących na mocnych stronach osobowości nauczycielach, w „treningu” kompetencji społecznych – autentycznych, nie „atrapowych” – jakie odbył w strukturach szkolnej samorządności.

 

 

Napisałem tak dużo akurat o Bartku Rosiaku, bo jest on takim przykładem „pod ręką” – z racji owego ministerialnego komunikatu, ale o owocach, po którym można by sądzić o skuteczności tej „szkoły bez ocen i dzwonków” można by pisać jeszcze długo. Może przy innej okazji…

 

A dziś zachęcam wszystkich dyrektorów i nauczycieli „szkół w drodze” – w drodze ku szkole uczącej, a nie nauczającej, aby nie wstydzili się nagłaśniania swoich sukcesów – jakie by one nie były: wyniki uzyskiwane przez ich absolwentów w egzaminach zewnętrznych, w konkursach przedmiotowych i olimpiadach, suksesy odnoszone przez absolwentów w ich dorosłym życiu – to najbardziej przekonujące niedowiarków argumenty, że nie tylko taka edukacja jest możliwa, ale przede wszystkim skuteczna – i to nie tylko w testowym badaniu wiedzy…

 

Gdyby co – „Obserwatorium Edukacji” z wielką przyjemnością opublikuje takie informacje – czekamy…

 

x          x          x

 

Miniony tydzień obfitował w tyle wydarzeń, które chciałbym jeszcze skomentować: Kongres OSKKO w Krakowie, XXIV sesja Dzieci i Młodzieży, czy choćby dziwny przypadek studentki II roku psychologii na KUL w roli zastępcy członka Rady Dzieci i Młodzieży przy MEN, reprezentującej województwo łódzkie… Nie da się tego wszystkiego „ogarnąć” w jednym – i tak już długim – felietonie. Przeto obiecują, że za kilka dni zamieszczę jeszcze Felieton nr 237 BIS.

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

*Jako uczeń tego liceum został on łódzkowojewódzkim członkiem młodzieżowej Rady przy MEN. I – w moim przekonaniu – dzięki swoim kompetencjom! I nie ma co uruchamiać tu dziennikarskiego śledztwa, że „to nie przypadek, bo wszak dyrektorem tej szkoły jest mąż dyrektorki ważnego wydziału w łódzkim kuratorium, który to kurator…”

 

 

**Informacje o konkursowym sukcesie Bartka, jak i o jego wolontariacie, pochodą „z dobrze poinformowanego źródła” (nazwisko i zdres znane redakcji). Przy okazji: Kuratorium Oświaty nigdzie nie publikuje imiennej listy zwycięzców i laureatów konkursów przedmiotowych. Czyżby to kolejny przejaw purytańskiego interpretowania przepisów o ochronie danych osobowych?…



Zostaw odpowiedź