Dziś proponujemy aneks do wczorajszego spotkania z dr Marzeną Żylińską, którym jest wywiad, jaki przeprowadziła        z nią Elżbieta Manthey, a którego tytuł ma wiele wspólnego ze spotkaniem w łódzkiej Bibliotece Czterech Kultur:„Dzieciństwo to nie wyścigi! – rozmowa z Marzeną Żylińską o szkole i dzieciństwie pod presją”.

 

Dla zachęty zamieszczamy tylko początkowy fragment zapisu tej rozmowy i odsyłamy do źródła, czyli na stronę portalu JUNIOROWO:

 

 

Elżbieta Manthey: – Dzieciństwo to nie wyścigi – to hasło przewodnie Budzącej Się Szkoły i jej działań w tym roku. Skąd się wzięło?

 

Marzena Żylińska: -Hasło „Dzieciństwo to nie wyścigi” towarzyszy mi od wielu lat. Zaczęło się jeszcze kiedy pracowałam ze studentami, zajmowałam się ich praktykami pedagogicznymi i z ostatniej ławki oglądałam prowadzone przez nich lekcje. Ciągle widziałam ten pośpiech, ciągle trzeba było szybciej i więcej, i na nic nie było czasu. Nawet kiedy tematy były naprawdę ciekawe i można byłoby się w nich z uczniami zanurzyć i rozsmakować. Widzę, że to zagonienie dzieci jest coraz większe. Nauka staje się coraz bardziej powierzchowna, surfingowa – prześlizgnąć się po wszystkim, w nic głębiej nie wejść, bo nie ma czasu, bo trzeba zrealizować program. Do tego dochodzi presja. A jak jest pośpiech i presja, to jest stres. 

 

Mały człowiek nie ma jak temu zaradzić, dzieci nie mogą z tego uciec, to jest pułapka. To jest sytuacja, która wielu dzieciom odbiera możliwość cieszenia się własnym rozwojem, odbiera im wiarę w siebie, rujnuje ich poczucie własnej wartości. I to jest coś, co programuje człowieka na całe życie. Można już w dzieciństwie nastawić człowieka na bycie nieszczęśliwym, uzależnionym od cudzych opinii, od ciągłego wyścigu, od tego, że aby mieć poczucie sukcesu, trzeba lepszym od innych. Tak wygląda system szkoły, przez który wszyscy przeszliśmy. Wszyscy mamy uszkolnione umysły. Szkoła nas tak sformatowała, żebyśmy byli gotowi do tego wyścigu, rywalizacji, ciągłego mierzenia się z innymi i porównywania. 

 

 

Ale ty mówisz: dzieciństwo to nie są wyścigi, życie to nie są wyścigi. Więc chyba wierzysz, że z tego pędu da się wyjść?

 

Pomyślałam, że trzeba zacząć namawiać ludzi i tworzyć inne szkoły. Szkoły bez tego wyścigu, bez ciągłej rywalizacji. Zaczęliśmy więc z Budzącą się Szkołą to robić. I myślę sobie, że nie da się tego zrobić bez rodziców i bez szerszej akcji. Bo jeśli są nauczyciele, którzy chcą inaczej, to często napotykają opór ze strony rodziców. Wszyscy przeszliśmy przez ten system i wynieśliśmy z niego przekonanie, że dzieci uczą się tylko dlatego, że wywiera się na nie presję. Wiemy, że są szkoły demokratyczne, w których nie ma nacisków, a dzieci uczą się tak, jak chcą, wiemy, że są szkoły Montessori uczące zgodnie z tym, co Maria Montessori wiele razy mówiła – żeby bez ocen, bez nagród, bez kar. Jest wiele szkół alternatywnych, ale one są cały czas niszowe. Strach rodziców i nauczycieli, że bez presji nie będzie żadnych efektów jest prawdziwy i powszechny. Wielu rodziców uważa, że jeśli dziecko dostaje oceny, to się uczy, a kiedy nie ma ocen, to się nie uczy. Oceny są dla nich dowodem na to, że proces rozwoju i nauki ma miejsce.

 

Musimy sobie uświadomić, dlaczego ten system tak wielu osobom odpowiada, dlaczego mamy oczy szeroko zamknięte i kompletnie nie widzimy, co naprawdę robimy dzieciom. I dlaczego jesteśmy przekonani, że to, co robimy jest dla ich dobre. […]

 

 

Cały wywiad Dzieciństwo to nie wyścigi! – rozmowa z Marzeną Żylińską o szkole i dzieciństwie pod presją”   –                                                                                                                                                                     TUTAJ

 

 

Źródło: www.juniorowo.pl



Zostaw odpowiedź