Foto: www.tygodnikpowszechny.pl

 

Krzysztof Katkowski

 

Na portalu NASZA DEMOKRACJA.pl zamieszczono w sobotę 28 marca tekst Krzysztofa Katkowskiego – ucznia klasy maturalnej warszawskiego XXVII Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Czackiego, zatytułowany „Dlaczego nie chcę matury”. Oto jego obszerne fragmenty:

 

Grupka licealistów udostępniła w piątek 27 marca na stronie naszademokracja.pl list maturzystów do rządu. Wyrażamy ogromne zaniepokojenie brakiem konkretnych planów dotyczących przeprowadzenia egzaminów maturalnych. W sytuacji pandemii (…) która niewątpliwie odciska piętno na całym społeczeństwie, przystępowanie do matury byłoby narażeniem wielu uczniów i uczennic, a także nauczycieli i nauczycielek, członków komisji na ryzyko zakażenia” – czytamy w piśmie. Autorzy dodają, że skutkiem zamknięcia szkół są ograniczone kontakty z nauczycielami i chaos spowodowany niską efektywnością zdalnych lekcji.

 

W ciągu kilku godzin pod listem podpisało się blisko 3 tysiące osób. W tym ja.

 

 

Maturalna tresura

 

Od początku gimnazjum „programowano” mnie na maturalny stres. Na lekcjach nauczyciele często komentowali: „to się wam akurat przyda na egzaminie”, albo: „teraz mnie słuchajcie, bo to będzie na maturze”. Nie, nie chodziło nawet o to, by coś umieć pod kątem wybieranej już na studiach specjalizacji. Trzeba było „wkuć”, „przerobić” to, co będzie „potrzebne”: ze ścisłych nauczyć się schematów wykonywania zadań, z humanistycznych – zakuć daty albo wyuczyć się szablonów wypracowań. Nauczycieli ta szkolna rzeczywistość frustruje, uczniowie – wystarczająco „upupieni” – nawet nie próbują się buntować. Kreatywnością mogą się pobawić co najwyżej katecheci i katechetki, bo i tak nikt ich raczej nie słucha.

 

Trenuje się więc nas do tej matury. Tresuje. Musimy się nią stresować, bo to przecież „nasz egzamin dojrzałości”! Z ucznia robi się psa Pawłowa, któremu ślinka cieknie na samą myśl o dobrym wyniku. Bo jak będzie dobry, to nie tylko można się już nazwać „dojrzałym”, ale i pójść na studia, po których dostanie się świetnie płatną pracę.

 

Mity, którymi obrasta matura, wydają się oczywiście absurdalne, ale są żywotne. Ten egzamin ma sprawdzić, ile w ogóle nauczyliśmy się w trakcie naszej szkolnej edukacji. Zgodnie z prawem oświatowym to potwierdzenie ukończenia szkoły średniej. 

 

Cóż, ja akurat należę do kolejnego już rocznika, który może mieć jakiś problem z odhaczeniem tego świętego egzaminu. Rok temu była to wina rządzących, którzy postanowili radośnie olać strajkujących nauczycieli. W tym roku – „wina” epidemii, która zablokowała praktycznie wszystko. Ba, nagle nawet egzaminy przestały być już tak istotne, jak nam wpajano. Szacowny minister Piontkowski uważa, że „ta przerwa nie powinna zakłócać przebiegu roku szkolnego”. Ale, żeby zbytnio wyborców nie urazić, Pan minister zastrzega, że „jeśli przerwa zostanie wydłużona, to wtedy będziemy podejmowali decyzję”.

 

Pytam: czy ten święty egzamin ma rzeczywiście jakieś znaczenie? Nasze matury są przecież ściśle związane z wyborami: jak odwołają jedno, to odwołają i drugie. Zostaliśmy mimowolnie ofiarami politycznych rozgrywek, na które i tak nie mamy większego wpływu. […]

 

Przed tym „oficjalnym wejściem w dojrzałość” trafiłem więc – podobnie jak większość moich rówieśników – do krainy absurdu, jaki oferuje nam polskie państwo. Myślę, że najgorsze w tym wszystkim jest to, iż trudno gdziekolwiek dać upust swojej niemocy. Rok temu mogliśmy narzekać na rząd, mogliśmy strajkować. Teraz musimy ulec naturze. Możemy ponarzekać, poobserwować różnorakie bareizmy czasów zarazy, jak prowadzenie zajęć WF-u przez wiadomości na Librusie. Ale realnie możemy niewiele. […]

 

Tymczasem o „egzaminie dojrzałości” nie wiadomo nic. Raz straszy się nas plotkami, że będą we wrześniu. Innym razem, że już za chwilę, w maju (akurat żebyśmy mogli pozarażać swoich dziadków). Nie wiemy więc, jak rozplanować sobie kalendarz nauki. A może w tym roku matury będą takie same jak lekcje? To znaczy: ktoś je wpisze do protokołu, ale tak naprawdę będą fikcją? 

 

Tak, jestem świadom, że to, co się dzieje, przerasta oczekiwania wszystkich. Ale oczekuję przynajmniej jednego: by powiedziano nam, czego mamy się spodziewać. Takie oczekiwanie na pięć tygodni przed początkiem egzaminu nie jest chyba przesadzone?

 

Poza wszystkim cała ta epidemia jest dla nas i tak lekcją oraz egzaminem: może nie z matematyki, ale przynajmniej ze społecznej dojrzałości. Z tego, czy będziemy potrafili pomóc starszym i potrzebującym. Przedłożyć dobro tych z grup ryzyka nad nasze. Mam nadzieję, że wszyscy zdadzą przynajmniej ten egzamin.

 

Co do nas, maturzystów, dzisiaj wiem tylko jedno: z „najdłuższych wakacji w życiu” nici. Za jakiś czas pojadę najwyżej na rower. W miejsce, w którym zgromadzą się nie więcej niż dwie osoby.

 

KRZYSZTOF KATKOWSKI (ur. 2001) jest uczniem klasy maturalnej warszawskiego XXVII Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Czackiego. Prowadził projekt popularyzatorski dotyczący Stanisława Brzozowskiego, obecnie zaangażowany w projekt dotyczący interdyscyplinarnej humanistyki. Współpracuje z „Krytyką Polityczną”. Publikował także w „Więzi”, „Przeglądzie”, „Res Humana” i na portalu ngo.pl. We wrześniu ubiegłego roku udzielił „Tygodnikowi” wywiadu.

 

 

Cały teks „Dlaczego nie chcę matury”    –    TUTAJ

 



Zostaw odpowiedź