W przededniu „Dnia Niepodległości”, dzień po informacji o składzie nowego rządu, który skład ogłosił ten sam co przed wyborami premier, a więc w pełni świadom, że dalej rządy w obszarze naszej edukacji, nadal będzie sprawował kontynuator dotychczasowej polityki edukacyjnej (z takim oddaniem realizowanej przez ponad trzy lata przez min. Zalewską), aktywny i wierny polityk PiS-u z Podlasia – Dariusz Piontkowski – nie mam wyboru: dzisiejszy felieton będzie o tym, że „choć burza huczy wkoło nas, do góry wznieśmy skroń...”

 

Nie będę udawał, że nie marzyła mi się „naprawdę dobra zmiana po rzekomo dobrej zmianie” w gmachu przy Alei Szucha w Warszawie. Nie to, że byłem tego pewien, ale… Ale bywały takie chwile w czasie przedwyborczych miesięcy, że moja wyobraźnia proponowała mi seanse fantazy, podczas których widziałem w jakimś innym niż tworzonym przy ul. Nowogrodzkiej rządzie ministerstwo edukacji, powierzone komuś kompetentnemu – w rozumieniu „kompetencji przyszłości”, kto możliwie szybko pokieruje działaniami, przywracającymi naszym szkołom normalność. Wszak temu służyło zamieszczanie materiałów, informujących o wizji edukacji w programach partii startujących w wyborach, to dlatego 8 października zamieściłem na stronie OE, zaczerpnięty z „Krytyki Politycznej”, zapis rozmowy Michała Sutowskiego z szefową „Nowoczesnej”, zatytułowany „Lubnauer: Jak zbudujemy dobre państwo, PiS nie będzie już Polakom potrzebny”, pod którym znalazł się taki komentarz:

 

Pobawimy się w przepowiadanie przyszłości. Otóż mamy takie przeczucie, że w przypadku jeśliby Koalicja Obywatelska, samodzielnie czy z pozostałymi partiami dzisiejszej opozycji, tworzyła rząd, to wszystko na to wskazuje, że resort edukacji objęłaby Katarzyna Lubnauer.”

 

Ale wyszło jak wyszło. I – jak na razie – nie ma szans na to, aby w perspektywie krótszej niż czteroletnia mogło coś w znaczącym stopniu zmienić się na lepsze. Warto dziś uświadomić sobie, że przecież nie jest to wszak sytuacja Polaków po klęsce Powstania Styczniowego. Ale i wtedy, po kilku latach oswajania się z popowstaniową sytuacją – całkowitą utratą tych resztek autonomii, pełnej rusyfikacji, w tym także w szkolnictwie – w miejsce romantycznych patriotycznych porywów narodził się nurt pozytywizmu. A w nim postulaty pracy organicznej i pracy u podstaw. Choć pod władzą carskich czynowników – budowano, oddolnie, podwaliny pod społeczno-ekonomiczną tkankę przyszłego państwa.

 

 

Nie mogę w tym miejscu nie przypomnieć fragmentów mojego, napisanego z okazji 6-ej rocznicy powstania „Obserwatorium Edukacji”, felietonu nr 286. „O promowaniu „pracy u podstaw”…”

 

[…] Obserwatorium Edukacji” będzie otwarte dla wszystkich, którzy zechcą podzielić się z innymi nie tylko swymi sukcesami w codziennej pracy w szkole, przedszkolu czy placówce oświatowo-wychowawczej, ale także refleksjami i opiniami na aktualne tematy z obszaru edukacji, którymi żyją nie tylko politycy i publicyści, ale przede wszystkim nauczyciele i wychowawcy praktycy. […]

 

Każdy artykuł, każdą relację, najlepiej ilustrowaną dokumentującymi opisywane wydarzenia zdjęciami, każdą zapowiedź planowanego spotkania, seminarium czy konferencji, których treściami będą realizowane lub zamierzone projekty odchodzenia od pruskiego modelu szkoły – każdy taki nadesłany materiał będzie na stronie „Obserwatorium Edukacji” zamieszczony!

 

NIEZALEŻNIE OD WYNIKU WYBORÓW Z 13 PAŹDZIERNIKA !

 

I nie tylko że nie zmieniłem w tej sprawie zdania, ale jeszcze bardziej niż wówczas jestem pewien, że nie wolno popaść w apatię, rezygnację, nie wolno „odpuszcza攄bo i tak nic z tego nie będzie, bo Władza ma władzę, bo nikt nas za to co robimy dla zmieniania naszych szkół nie pochwali, a może nawet będzie prześladował, bo tak wielu naszym kolegom jest z nami nie po drodze, bo związki zawodowe każą nam pracować tylko „odtąd dotąd”…

 

O tym, że nawet pod sprawującymi władzę „strategami” pisowskiej edukacji można czynić wiele dobrego, choćby tylko na „naszym podwórku”, w naszej szkole, czasem choćby tylko w naszej klasie, na „moim” przedmiocie, przekonują także inni. Przykładem człowieka podobnie myślącego jest taki autorytet, jak Witold Kołodziejczyk, który przed kilkoma dniami zamieścił na swym blogu „Wokół Szkoły” tekst: „Oczywistość czy herezja?, w którym relacjonując konferencje przekonuje: „W dzisiejszej szkole jest możliwe rozbudzanie w uczniach potrzeb związanych z własnym rozwojem. W szkole masowej, obowiązkowej i z narzuconą podstawą jest miejsce na stworzenie kreatywnego, autonomicznego i odpowiedzialnego środowiska edukacyjnego.”

 

Także Marcin Polak zatytułował zamieszczoną 27 października na portalu EDUNEWS.PL relację z Konferencji Kreatywnej Edukacji zatytułował „Edukacja? Wszystko w naszych rękach!”. Ostatnim akapitem tej publikacji jest cytat wypowiedzi jednej z uczestniczek tej konferencji:

 

Działajmy razem. Trzeba wielkiej odwagi, aby zacząć zmieniać edukację. Ale zmieniajmy szkoły, bo musimy.”

 

Niechaj końcowym akcentem tego felietonu będzie właśnie ta myśl anonimowej nauczycielki: Trzeba wielkiej odwagi, aby zacząć zmieniać edukację”. Bo, jak pisał K.I  Gałczyński:

 

Gdy wieje wiatr historii

Ludziom jak pięknym ptakom

Rosną skrzydła, natomiast

Trzęsą się portki pętakom.

 

 

Kochani! Choć burza huczy wkoło nas, bądźcie – eduzmieniacze z pierwszych linii batalii o szkołę na miarę naszych czasów – jak te piękne ptaki!

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź