Dwa wydarzenia minionego tygodnia wywołały u mnie potrzebę felietonowego ich „skwitowania”: nauczycielski protest pod siedzibą ministerstwa edukacji i Ogólnopolska Konferencja Dyrektorów Szkół i Centrów Kształcenia Praktycznego – „Integralność edukacji ogólnej i zawodowej – nowe wyzwania XXI wieku”, której organizatorem było ŁCDNiKP. W tym pierwszym nie uczestniczyłem, to drugie  miałem możliwość – w znacznej jego części – oglądać i wysłuchać „organoleptycznie”. Jednak, choć logika podpowiada, żeby przede wszystkim komentować to co przeżyło się osobiście, nie podejmę dzisiaj  tematów, które stały się źródłem moich emocji na owej konferencji, bo byłoby to nieuczciwe wobec czytelników, którzy nic o  niej nie wiedzą – zanim nie zamieszczę pogłębionej i  możliwie obiektywnej relacji z tego spotkania teorii i praktyki edukacyjnej.

 

Dlatego ten felieton będzie rozwinięciem i pogłębieniem myśli, która towarzyszyła mi podczas formułowania sobotniej relacji z nauczycielskiej pikiety pod MEN: „Ten protest, to takie nauczycielskie Westerplatte”. W przypisie przypomniałem czytelnikom słowa, wypowiedziane przez „Papieża Polaka”, które skierował 12 czerwca 1987roku do młodzieży, właśnie na owym – symbolicznym dla Polaków – Westerplatte, podczas Jego trzeciej pielgrzymki do Polski. Przytoczę je jeszcze i tutaj:

 

„Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje w życiu jakieś swoje „Westerplatte”. Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można „zdezerterować”. Wreszcie – jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba „utrzymać” i „obronić”, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie”.

 

Robię to z premedytacją! Bo w ten sposób chcę wyrazić swoją oceną  takich form walki z władzą, która to władza jest – jak na razie –  w demokratyczny sposób nie do obalenia i działa autorytarnie i arogancko. Tak jak obrona polskiej placówki na półwyspie Westerplatte w 1939 roku była jedynie formą manifestacji postawy sprzeciwu Polaków wobec brutalnej napaści na nasz kraj – z góry skazaną na porażkę, ale będącą, podobnie jak jeszcze dłużej broniący się Hel, przez następne dziesięciolecia symbolem „polskiego bohaterstwa w imię honoru” – tak i owa nauczycielska pikieta, transparenty niesione przez jej uczestników i wygłaszane tam przemówienia liderów, miały jedynie symboliczny i „honorowy” charakter. Umocniła mnie w tym przeświadczeniu wypowiedź pani minister, przytoczona przez telewizje, że  „protest (jest) oparty na nieprawdziwych przesłankach m.in. na tym, że nie zostały wypłacone podwyżki dla nauczycieli” i że ZNP dlatego urządza takie protesty, bo jest politycznym przeciwnikiem rządów PiS.

 

Nie zmieniam mojej opinii, że udział tysięcy nauczycieli w tym sobotnim proteście – członków lub sympatyków Związku Nauczycielstwa Polskiego (bo KSOiW NSZZ „Solidarność”, jak dotąd, nie protestuje), to jedynie taka walka o słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, od której nie można się uchylić, nie można „zdezerterować”. Ale walka, która nic nie załatwi, nie przyniesie zwycięstwa.

 

Już słyszę głosy organizatorów tego protestu: A co, mamy siedzieć cicho, godzić się bez szemrania na każdą, poniżającą nas decyzję władzy? Nawet mając świadomość, że taka pikieta nie wpłynie na zmianę decyzji MEN i rządu jako całości, mamy tę satysfakcję, że jej trochę zakłócimy spokój błogiego samozadowolenia z przeprowadzanej – ich zdaniem – „Dobrej Zmiany”!

 

Tylko dlaczego cała nasza (aktywnych nauczycieli) para „ma iść w gwizdek” takich nic nie wnoszących do realnego załatwienia sprawy manifestacji sprzeciwu? Karolowi Wojtyle nie dziwie się, że wygłosił taki apel do młodych Polaków w sześć lat po wprowadzeniu w kraju stanu wojennego.  On, pokolenie „Kolumbów – rocznik 1920”, rówieśnik bohaterów „Kamieni na szaniec”, którzy oddali swe życie w nic nie zmieniającym w powojennych losach Polski i Polaków (bo już przesądzonych w Jałcie) Powstaniu Warszawskim, tak został ukształtowany przez swoich wychowawców i nie widział w micie Westerplatte nic absurdalnego.

 

Ale może już czas wyciągnąć wnioski z nauk historii? Czesi nie zniszczyli swej pięknej Złotej Pragi takim straceńczym zrywem, a tak samo jak my żyli przez następne 45 lat w cieniu czerwonego sztandaru z sierpem i młotem, powiewającego na kremlowskiej wieży…

 

Wracam do działań, które mogą mieć większy skutek na poprawę warunków płacowych nauczycieli od dotychczas stosowanych przez związki zawodowe. Jestem przekonany, że trzeba zrobić wszystko, aby wysokość płacy nauczycielskiej przestała być postrzegana przez społeczeństwo, jako „nieuzasadnione roszczenie pracownicze osób, które pracują trochę ponad 3,5 godziny dziennie i do tego mających trzy miesiące urlopu”. Cała nasza „para” powinna zostać skierowana na rodziców naszych uczniów, aby to oni dostrzegli związek miedzy odpowiednim wynagrodzeniem nauczycieli ich dzieci a efektami pracy tychże nauczycieli, przekładanymi na rozwój i przyszłe kariery życiowe dzisiejszych uczniów.

 

To rodzicom powinno zależeć, aby nauczyciele byli dowartościowani za trud ich pracy, trud nieprzeliczalny w tradycyjny sposób godzinowej dniówki „przy tablicy”, aby to oni, a nie związki zawodowe, wywarli stanowczą presje na rząd, przypominając – zwłaszcza aktualnej większości parlamentarnej – „zasadę Lenina”, że państwo, w którym policjant zarabia więcej od nauczyciela jest państwem policyjnym*!

 

Ale to wymaga o wiele większego wysiłku na co dzień, niż okazjonalne przygotowanie transparentów i przyjazd do Stolicy! Jednak wtedy i tylko wtedy, gdy sprawa nauczycielskich pensji stanie się sprawą większości społeczeństwa (tak jak to społeczeństwo zrozumiało, że to dla jego dobra rezydenci powinni więcej zarabiać) rządzący przestaną  stosować – jak to od dwu lat robi minister Zalewska – „propagandę (własnego) sukcesu” i działać według hasła swojego Prezesa: „Żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że białe jest białe a czarne jest czarne.”

 

Koleżanko Nauczycielko! Kolego Nauczycielu! Budujcie u rodziców swoich uczniów markę naszego zawodu! Niech „jak Cię widzą, tak (o Twojej pracy) piszą!” I żądają godziwej płacy dla coacha ścieżki rozwoju osobistego swojego dziecka!

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

*Czy Polska już jest państwem policyjnym?

 

Porównanie stawek wynagrodzenia zasadniczego policjantów i nauczycieli – stan z roku 2017:

 

Zarobki nauczycieli:

Miesięczne wynagrodzenie całkowite na tym stanowisku wynosi 3 251 PLN brutto. Co drugi nauczyciel otrzymuje pensję od 2 574 PLN do 4 051 PLN. 25% najgorzej wynagradzanych nauczycieli zarabia poniżej 2 574 PLN brutto. Na zarobki powyżej 4 051 PLN brutto może liczyć grupa 25% najlepiej opłacanych nauczycieli . [Źródło: www. wynagrodzenia.pl]

 

Zarobki w policji:

Funkcjonariusz – z wymaganym wykształceniem średnim:  policjant –  3 413,97 zł brutto miesięcznie (b.m.), dzielnicowy — 4 295.86 zł (b.m.), z wykształceniem wyższym: detektyw – 4 577,20 zł (b.m.), ekspert – 6 081,58 zł (b.m.), komendant komisariatu – 6 874,23 zł (b.m.) [Źródło: www.slaskie.naszemiasto.pl]

 

 

 



Zostaw odpowiedź