Od środy 12 marca, kiedy zamieściłem na OE  materiał, zatytułowany Na co liczy po wygraniu wyborów przez Trzaskowskiego ministra Nowackanie może mi ten temat wyjść z głowy. Bo to wtedy, z zamieszczonego przez prof. Bogusława Śliwerskiego na jego blogu „Pedagog” posta, w którym przytoczył komentarz  Włodzimierza Zielicza do sobotniego posta Jarosława PytlakaBrakujące filary reformy edukacji”, dowiedziałem się, że – podobno – po wygraniu przez Rafała Trzaskowskiego wyborów na Prezydenta RP, nasza aktualna ministra ma otrzymać posadę szefowej jego kancelarii.

 

Po takiej wiadomości, nawet gdybym wcześniej nie planował oddania w tych wyborach głosu na obecnego prezydenta Warszawy, nie tylko zmienił bym to postanowienie i zagłosował na Trzaskowskiego, ale agitował bym wśród mojej rodziny i znajomych aby uczynili to samo – choćby tylko po to, aby owa „polityczka” o wyraźnie widocznym w jej biografii „ciągu do kariery” – niezależnie od tego pod czyją flagą – przestała udawać ekspertkę od edukacji i uwolniła od siebie nas wszystkich, którym bliskie jest to, jak będą się kształcić polskie dzieci w naszych szkołach, aby były dobrze przygotowane do funkcjonowania w nieprzewidywalnej przyszłości – a nie były „urabiane” przez realizujących ów wykoncypowany „Profil Absolwenta i Absolwentki 2.0.”

 

Tak przy okazji przypomnę, jak należy odczytywać owo 2.0 przy nazwie owego profilu. Warto przypomnieć, że  Web 2.0 narodził się w obszarze światowej sieci internetowej World Wide Web jako nowy paradygmat interakcji między właścicielami serwisu i jego użytkownikami, oddając tworzenie większości treści w ręce użytkowników.

 

Czy rzeczywiście pod auspicjami ministry Nowackiej wypracowywanie owego postulowanego modelu absolwenta kolejnych etapów edukacji w placówkach publicznych zostało w przeważającym procencie, realnie, oddane w ręce nauczycieli i rodziców?

 

Może ja jestem już za daleko tego, co na co dzień dzieje się wokół realizacji tego projektu, ale z tych szczątkowych informacji jakie posiadam widzę, że więcej w tym fasadowości i reklamiarstwa, niż poważnego i realnego zainteresowania się tym, co mają o celach edukacji szkolnej do powiedzenia wybitni badacze i analitycy procesów edukacyjnych oraz dobrzy praktycy – w tym ci wszyscy, którzy od lat w swoich szkołach realizują „antypruski model nauczania” – na bardzo różne sposoby…

 

Ale wracam do pragnienia Barbary Nowackiej, aby fotel ministra od edukacji zamienić na bardziej prestiżowy (i zapewne lepiej wynagradzany) fotel szefowej Kancelarii Prezydenta RP. Zacznę od uzasadnienia  moich słów, że jest ona osobą o wyraźnie widocznym w jej dotychczasowej drodze życiowej „ciągu do kariery”. Zachęcam do zapoznania się z jej biografią w Wikipedii – na użytek tego felietonu przywołam – jako argument przemawiający o mojej tezie – jedynie kilka faktów:

 

>Jako córka Jerzego Nowackiego – rektora Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, i Izabeli Jarugi-Nowackiej (zginęła w katastrofie samoloty prezydenckiego pod Smoleńskiem) – byłej wicepremier i minister polityki społecznej w rządzie Marka Belki, wzrastała w środowisku przesiąkniętym „wielką polityką”, które stało się zapewne dla niej wzorem  życiowej kariery.

 

>W  wieku zaledwie 22 lat została członkinią – najpierw młodzieżówki, a potem już właściwej  Zjednoczonej Partii Pracy. Już po 7 latach –  w 2014 roku –  bezskutecznie – kandydowała w Lublinie (!)  do Parlamentu Europejskiego, ale już z ramienia partii Europa Plus. Po tym niepowodzeniu przeniosła się do Twojego Ruchu Janusza Palikota, stając się jego współliderką, aktywnie działając w tworzeniu Zjednoczonej Lewicy. To z tej partii kandydowała z Warszawy do Sejmu w wyborach 25 października 2015 roku. Ale Zjednoczona Lewica zdobyła w nich zaledwie 7,55% głosów i nie wprowadziła swoich posłów na Wiejską. Nowackiej znowu się nie udało!

 

Jednak i wtedy nie zrezygnowała z kariery polityczki. W czerwcu 2019 roku została liderką partii Inicjatywa Polska, którą w 2016 roku założyła najpierw jako stowarzyszenie. W wyborach 15 października 2023 roku kandydowała w okręgu wyborczym nr 26 w Słupsku (!) – gdzie jako jako „1” na liście Koalicyjnego Komitetu Wyborczego Koalicja Obywatelska –   Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Inicjatywa Polska (Nowacka jest jej przewodniczącą!) i Zieloni zdobyła 9 170 głosów (19,99% wszystkich ważnych oddanych głosów), co dało jej wreszcie uprawniony mandat poselski!

 

Podsumowując: aby zostać posłanką, a niedługo po wyborach Ministrą Edukacji w rządzie premiera Donalda Tuska, „po drodze” zaliczyła 4 partie: Europa Plus, Twój Ruch Janusza Palikota, Zjednoczoną Lewicę i utworzoną przez siebie Inicjatywę Polską. Startowała bezskutecznie, w dwu wyborach: w 2014 roku do Parlamentu Europejskiego – z Lublina i w 2015 roku do Sejmu – z Warszawy. I dopiero w 2023, stając ponownie do wyborów do Sejmu, ale ze Słupska, została posłanką. I w wyniku politycznej układanki składu rządu „Koalicji 15 Października”  także  szefową MEN.

 

Tyle tyko, że z oświatą miała do czynienia jedynie jako uczennica. Przypomnę, że maturę zdała w 1994 roku, czyli uczennicą ośmioklasowej szkoły podstawowej była w latach 1982 – 1990. Nie da się ukryć – był to najczarniejszy okres dla polskiej oświaty: od Stanu Wojennego począwszy – do upadku PRL! W tym czasie ministrami oświaty i wychowania  byli: Bolesław Faron (1981 – 1985) i Joanna Michałowska-Gumowska (1985 – 1987), a Ministrami Edukacji: Henryk Bednarski (1987 – 1988) i Jacek Fisiak (1988 – 1989). Tylko VIII klasę zaliczała już po upadku PRL, kiedy powstał pierwszy solidarnościowy rząd Tadeusza Mazowieckiego, w którym Ministrem Edukacji był Henryk Samsonowicz.

 

Jedyny jej kontakt z placówką edukacyjną miał miejsce w latach  2009 – 2019, kiedy była zatrudniona na stanowisku administracyjnym kanclerza w prywatnej Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych, w której jej ojciec – Jerzy Nowacki –  był rektorem.

 

No, zapomniał bym – jest wszak matką dwójki nastolatków: Kuby i Zosi, więc teoretycznie powinna przynajmniej z „tej strony” orientować się w szkolnej codzienności. Ale nigdzie nie znalazłem informacji, czy są oni uczniami szkół publicznych czy prywatnych lub społecznych. Ale gdyby nawet były to szkoły warszawskiego samorządu, to na wywiadówki najprawdopodobniej chadza nie ona, a jej partner życiowy i ich ojciec – pan Maciej Rembarz.

 

Oto osobiste doświadczenia osoby, która podjęła się kierowania Ministerstwem Edukacji Narodowej po pisowskiej trójce: Anna Zalewska, Dariusz Piontkowski i Przemslaw Czarnek

 

x           x           x

 

Już po napisaniu tego wszystkiego uświadomiłem sobie, że doświadczenia polskiej oświaty pod kierunkiem tej pierwszej dwójki byłych ministrów, mających wcześniej staż w roli nauczycieli, także nie były dobre. Wszak Anna Zalewska wiele lat pracowała jako nauczycielka języka polskiego oraz była zastępcą dyrektora Liceum Ogólnokształcącego w Świebodzicach, a Dariusz Piontkowski ponad 20 lat pracował jako nauczyciel historii i wos w białostockim I Liceum Ogólnokształcącym.

 

Czyli – nie ma reguły. Widocznie wszystko zależy od tego, jakie wartości i cele zamierza realizować taka osoba na fotelu ministra edukacji, a nie jakie ma wcześniejsze doświadczenie zawodowe…

 

Liczmy, że w kolejnym rozdaniu stanowisk ministerialnych – w ramach obiecanego przez Premiera Tuska „odchudzenia” rządu – edukacja zostanie powierzona osobie, dla której właśnie edukacja a  nie jej kariera, jest najważniejsza! A teraz róbmy wszystko, aby Rafał Trzaskowski został Prezydentem RP

 

 

Włodzisław Kuzitowicz!

 



Zostaw odpowiedź